Hermiona Granger mruknęła
coś niewyraźnie pod nosem i wyciągnęła rękę w poszukiwaniu
różdżki. Ziewnęła przeciągle i niezgrabnym ruchem
nadgarstka włączyła radio. Gdy z głośników wydobył się
energiczny głos spikera, przewróciła się leniwie na drugi bok,
odgarniając wszędobylskie loki z twarzy.
… Czeka nas słoneczny
i piękny dzień. Termometry wskażą piętnaście stopni. Cóż,
wygląda na to, że wiosna na dobre się zadomowiła i najwyższy
czas schować zimowe kurtki głęboko do szafy. Czy ten dzień mógłby się zacząć lepiej? Wysłuchajmy najnowszego przeboju
Fatalnych Jędz: Eliksir szczęścia. Tak, moi drodzy, właśnie
tak brzmi sobotni poranek o godzinie 8:30…
Noga dziewczyny mimowolnie
zaczęła podrygiwać w rytm dynamicznej perkusji, podczas gdy mózg
powoli trawił informacje podane przez spikera. Będzie musiała
zabrać z domu rodziców resztę swoich ubrań. Kupić cieńszą,
bardziej odpowiednią na cieplejsze temperatury garsonkę. I
wydepilować nogi...
8:30?!
Poderwała się
gwałtownie, rozglądając się w poszukiwaniu zegarka i jęknęła
żałośnie, widząc jego tarczę, której wskazówki bezczelnie
wskazywały na to, że zaspała. I to akurat dzisiaj!
Wygramoliła się spod
zagrzanej kołdry i pobiegła do łazienki, zbierając po drodze
wyszykowane na dzisiejszy dzień ubranie.
— Cholera jasna! —
zaklęła, próbując nie myśleć o tym, iż upragniony awans ucieka
jej sprzed nosa szybciej, niż Ron pochłaniał kurczaka. —
Musiałeś nawalić — syknęła, oskarżycielsko patrząc w stronę
starego budzika. Ten jednak, o zgrozo, nic sobie z tego nie robił.
Kiedy wczoraj kładła się
spać, miała wszystko zaplanowane. Wstać wcześniej, wziąć
odprężającą kąpiel i w spokoju przygotować się do
pracy. Do pierwszego dnia pracy na nowym, wymarzonym stanowisku
asystentki dyrektora do spraw Międzynarodowej Współpracy
Czarodziejów. O godzinie 7 miała zjeść śniadanie, by już o 7:30
wyjść z domu i wstąpić do cukierni, po drobny poczęstunek z
okazji awansu. Cóż… nici z ciasta.
— I nici z depilacji —
oznajmiła, cmokając z niezadowoleniem.
W pośpiechu założyła
ubranie i zaczęła szczotkować zęby, co chwilę nerwowo
spoglądając na zegarek. Aby ukryć fakt, iż jej nogi nie są
nienagannie gładkie, pobiegła do szuflady w poszukiwaniu rajstop.
— Za ciemne —
powiedziała, wyrzucając jedną parę — pozadzierane… te zbyt
grube… Czy w tym domu naprawdę nie ma choć jednej dobrej pary?! —
histeryzowała, walcząc z upływającym czasem. — Są!
Gloria chwały, która
spłynęła na dziewczynę w wyniku dokonania niemożliwego w postaci
znalezienia na pozór nienagannego egzemplarza rajstop, szybko
ustąpiła miejsca frustracji spowodowanej nasilającym się bólem
podbrzusza. Przez chwilę stała w bezruchu ze swoją zdobyczą w
rękach, tocząc wewnętrzną walkę pomiędzy zignorowaniem
zapowiedzi zbliżającego się okresu, tym samym ryzykując, iż
pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie, a poświęceniem
kilku bezcennych minut na opanowanie sytuacji.
— Nawet nie ważcie się
ruszać — zagroziła wskazówkom zegara, zamykając się w
łazience.
Tik-tak
Tik-tak
Tik-tak
— Gdzie są moje klucze?
— zaintonowała nerwowo chwilę później, przeszukując torebkę.
Przed wyjściem omiotła
spojrzeniem pokój, by mieć pewność, że niczego nie zapomniała.
Zamknęła drzwi, kiwnęła w pośpiechu głową sąsiadowi i
zniknęła za rogiem, udając, jak co dzień, że kieruje się na
przystanek. Ścisnęła różdżkę i przeniosła się do
Ministerstwa, trzymając się myśli, iż być może nie zdążyła
odebrać zamówienia z cukierni i zjeść śniadania, ale
przynajmniej nie spóźni się do pracy.
Gdy tylko pojawiła się w
atrium, wiedziała, że coś wstrząsnęło pracownikami
Ministerstwa. Gorączkowe szepty odbijały się od ścian, lawirując
pomiędzy ciekawskimi spojrzeniami a gestami wyrażającymi
dezaprobatę.
— Granger!
Skrzekliwy głos
przełożonego przeszył umysł dziewczyny, nim zdążyły uformować
się w nim domysły na temat tego, co się wydarzyło. Odwróciła
się i posłała niewielki uśmiech w stronę eleganckiego,
wytwornego mężczyzny. A przynajmniej takie stwarzał pozory,
dopóki się nie odezwał. Aiden Rogers był szczupłym mężczyzną
średniego wzrostu. Zarówno jego przyozdobiona kozią bródką
twarz, jak i włosy, nosiły pierwsze ślady mijającego czasu,
jednak piwne oczy nadal iskrzyły się sprytem i intelektem. Szyty na
miarę garnitur nadawał mu wygląd poważnego, szanowanego
człowieka, jednak jego głos zupełnie nie pasował do jego osoby
i raczej przywodził na myśl gwiazdę rocka po tygodniowym
tournée na Saharze.
— Właśnie cię
szukałem — ciągnął dalej, szybkim krokiem kierując się do
windy. Hermionie nie pozostało nic innego, jak podążyć za nim. —
Zaszło kilka zmian i całe Ministerstwo stanęło na głowie.
— Co się stało? —
spytała, poprawiając trzymane w ramionach aktówki.
— Afera hazardowa w
Ministerstwie Gier i Sportu. Ponadto wyszło na jaw, że zamieszani
są w to pracownicy praktycznie wszystkich szczebli Ministerstwa.
Oczywiście stracili już stanowiska, przez co mamy tu rozgardiasz —
prychnął, nerwowym gestem przeczesując kozią bródkę. — Resztę
opowie ci panna Patil. Jestem pewien, że zna więcej szczegółów
ode mnie.
Hermiona skrzywiła się.
To oznaczało niestałe godziny pracy, gorączkowe szukanie zastępstw
i falę artykułów Rity Skeeter. Akurat teraz, gdy ich departament
rozpoczynał olbrzymie przedsięwzięcie z francuskim Ministerstwem.
— Czy delegacja już tu
jest?
— Do tej pory nie
dostałem żadnej wiadomości — odpowiedział pan Rogers, wchodząc
do windy. — Muszę stawić się w Departamencie Spraw Wewnętrznych.
Pod moją nieobecność masz siedzieć w gabinecie i zająć się
gośćmi, gdyby się zjawili. Powiedz Patil, że to ona przyjmuje
dziś wszystkich interesantów i odpowiada za korespondencje.
Przygotuj dokumenty dla delegacji z listą propozycji i wykazem
kosztów na wypadek, gdybym był nieobecny przez dłuższy czas.
— Oczywiście. Zajmę
się wszystkim.
Mężczyzna skinął
głową, zawijając bródkę wokół palca. Wiedząc, iż rozmowa
dobiegła końca, Hermiona wyjęła z aktówki kartkę z listą zadań
na dzień dzisiejszy i dopisała kilka pozycji. Mogła pożegnać się
z myślą o lunchu.
Z wysoko uniesioną głową
wyszła z windy, myśląc o dzisiejszym dniu jak o kolejnej okazji,
by się wykazać i udowodnić, iż w pełni zasługuje na awans.
Była zdeterminowana i gotowa, by stawić czoło przeszkodom zesłanym
przez los, cokolwiek by to nie było.
— Cześć — pisnęła
na jej widok Parvati, gdy tylko weszła do ich biura odgradzającego
korytarz od gabinetu przełożonego. Naczelna plotkara Ministerstwa
zerknęła na drzwi do gabinetu pana Rogersa i podbiegła do niej,
chwytając ją za nadgarstek. — Słyszałaś już? Pięciu z
naszego departamentu wyleciało za hazard i korupcję. W tym nasz
nadzorca.
— Niemożliwe...
— Jego żona też będzie
miała proces!
Zdumiona dziewczyna
odłożyła aktówki na swoje biurko. Nie mogła uwierzyć, że ta
miła, starsza para brała udział w tej aferze. Przecież jeszcze
wczoraj zapraszali ją na ślub wnuka!
— Wydawali się w
porządku — mruknęła, wyciągając różdżkę i kierując ją na
listę zadań. Po chwili obok leżała jej kopia.
Parvati zaśmiała się i
pokiwała palcem, jakby pouczała drugą sekretarkę.
— Tacy zawsze mają coś
za uszami. Mi od razu wydawali się zbyt... poukładani —
prychnęła, dając do zrozumienia, że bycie poukładanym to dla
niej wybryk natury równie wielki, co ziejące ogniem świnie.
Hermiona nie
odpowiedziała. Przywykła do charakteru Parvati. Zawsze wszystko
wiedziała, na wszystko miała już wyrobione zdanie i trudno było
ją przekonać do zmiany poglądu. Była uparta i sprytna, jednak
drugiej sekretarce nie podobało się to, w jaki sposób podchodziła
do obowiązków i jak osiągnęła swoje stanowisko. A osiągnęła
je dzięki mężczyznom, którzy tracili zdrowy rozsądek pod wpływem
jej egzotycznej urody.
— To dla ciebie —
Hermiona podała jej kopię i usiadła na swoim miejscu, wyciągając
z szafki plik segregatorów.
Parvati nachyliła się i
niechętnym wzrokiem przyjrzała się kartce.
— Co to?
— Lista zadań. Te
podkreślone są dla ciebie... — resztę jej zdania zagłuszył jęk
zawodu panny Patil.
— Korespondencja? —
spytała, wydymając wargę. — Przecież to nudy. A ty co masz? Co
masz, co masz, co masz... — podśpiewywała pod nosem, skanując
wzrokiem jej zadania. — O. Delegacja.
Hermiona uniosła wzrok
znad dokumentów. Nie podobał jej się ton Parvati.
— O co chodzi?
— Delegacja już tu
jest. Jednoosobowa. W gabinecie szefa — dodała, zerkając z
uśmiechem na drzwi.
Kasztanowłosa poderwała
się z miejsca.
— I ty mi to mówisz
dopiero teraz? — szepnęła, piorunując ją wzrokiem.
Parvati machnęła dłonią.
— Nie gorączkuj się
tak. Delegacja nie zając, a wiedzieć co w trawie piszczy zawsze
warto — oznajmiła, rozsiadając się na swoim krześle. Zarzuciła
nogę na nogę i zaczęła piłować paznokcie.
— Jak długo tu siedzi?
— Jakieś dziesięć
minut.
— Merlinie — jęknęła
żałośnie dziewczyna, biorąc cenne aktówki. Podeszła do drzwi i
wzięła głęboki oddech.
Widząc to, druga
sekretarka zachichotała.
— Przydałoby ci się
coś więcej na uspokojenie niż wentylacja.
Hermiona przewróciła
oczami i zapukała. Po chwili weszła do środka, nie spuszczając
wzroku z aktówek, które powoli zaczęły wymykać się z jej
uścisku.
— Przepraszam, że tyle
to trwało. Jestem Hermiona Granger i podczas nieobecności pana
Rogersa postaram się przedstawić podstawowe informacje o wkładzie
brytyjskiego Ministerstwa Magii w projekt.
Gdy poprawiła dokumenty i
w końcu miała pewność, iż te nie wylądują na podłodze,
dziewczyna uniosła wzrok.
— Nie śpieszyłaś się
zbytnio... Granger.
No heeej :) Tęskniliście? Bo my bardzo. Nawet nie zdawałyśmy sobie sprawy, że będzie nam brakować tego wszystkiego... choć bez pisania wytrzymałyśmy jakieś niecałe trzy tygodnie, dzięki czemu początkowe rozdziały będą dodawane regularnie, co tydzień... a przynajmniej taki jest plan.
Tak jak przy Naucz mnie latać wprost nie możemy się doczekać, by już teraz, zaraz dodać następne rozdziały, wiedząc, co się tam dzieje. A dziać się będzie sporo i już w siódmym z nich spadnie na Was łajnobomba.
Co przedstawia prolog każdy z Was już pewnie wie (a jeśli nie, to proszę nam wrócić do początku notki!) i choć po nim wydawać by się mogło, iż jest to opowiadanie, które skupiać się będzie na ich wspólnej pracy w Ministerstwie... cóż, nic bardziej mylnego! (Czytelniku, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, zajrzyj do zakładki "Zanim przeczytasz" lub prześledź tekst, który fruwa sobie po prawej stronie bloga).
W trakcie przygody z "Polowaniem na czarownice" będziecie mieli do czynienia zarówno z postaciami znanymi Wam z uniwersum HP, jak i też z zupełnie nowymi. I chociaż będziecie irytować się na Karierowiczkę, dziwić się przyjaźni Dracona z Lloydem i sztyletować zdradziecką su*ę, to możemy się założyć o naszą skąpą skrytkę w Gringottcie, że ich perypetie wciągną Was niczym Myślodsiewnia... albo i nie...
Żywiąc głęboką nadzieję, że się nie zawiedliście i ta krótka notka wzbudziła w Was zainteresowanie naszym nowym opowiadaniem, żegnamy się, już w tradycyjny sposób:
Do następnego!
Wasze CM&S
Powiem szczerze, że czekałam na to opowiadanie, bo po sukcesie Naucz mnie latać można się było spodziewać czegoś równie dobrego. Niestety jak na razie nie robi to spektakularnego wrażenia, ale mam nadzieję, że dalej będzie lepiej. Trochę mi się nie podobały te opisy rutyny Hermiony (włączanie radia, poszukiwania rajstop itp), no ale czasem już tak mam, że marudzę. Dlatego czekam na pierwszy rozdział i na zbliżające się bum. Oby tylko pozytywne ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Oczywiście, ze tęskniliśmy!!!!!! Ta notka jest taka zwyczajna, w sensie, że bez żadnego BUM!!!! czy coś w tym stylu, ale ten tekst o którym mówicie w "Zanim przeczytasz" naprawdę mnie zaintrygował i z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział i jestem ciekawa jak to się rozwinie :D
OdpowiedzUsuńWielkie BUM przyjdzie w siódmym rozdziale, jeśli już ktoś czytał nasze poprzednie opowiadanie, to wie, że lubimy najpierw delikatnie wprowadzić w sytuację, fabułę i stopniowo ją podgrzewać niczym kurczaka na rożnie :) Wszystko w swoim czasie. Najpierw skupiłyśmy się na przedstawieniu bohaterów, ich cech, sposobu bycia i wyjaśnieniu dlaczego są tacy a nie inni :)
UsuńTęskniłam za wami i w końcu znowu mogę wciągnąć się w wir czytania waszych rozdziałów i już się cieszę na nowe przygody moich ulubionych bohaterów😉
OdpowiedzUsuńDopiero kilka dni temu dowiedziałam się, że wypuszczacie nowe opowiadanie i całe szczęście, że tak późno bo pewnie zniosłabym jajko czekając na nie. Jestem przekonana o tym, że będzie tak samo dobre jak Naucz mnie latać i że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńGENIALNY PROLOG ❤️ Rzadko kiedy zachwycają mnie początki ale ten, muszę przyznać - jest wyjątkowo dobry!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie będę mogła długo wytrzymać, ale udało się w końcu dodać prolog! Szczerze wam powiem, że nigdy nie oceniam opowiadania po prologu. Wszystko rozwija się w dalszych rozdziałach, ale muszę przyznać, że opis jest bardzo zachęcający i nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału. Z niecierpliwością będę czekać na wielkie BUM. Już nie mogę się doczekać jak rozwinie się relacja Draco i Hermiony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lirveni-A.W
Czy wy kiedykolwiek będziecie odrobinę mniej pisać ? Jesteście takie idealne no! XD Niecierpliwie wyczekiwałam tego opowiadania, bo wiedziałam, że będzie tak samo dobre jak Naucz Mnie Latać i że na długo zapadnie mi w pamięci i wiecie co? Nie pomyliłam się :) Dalej trzymacie wysoki poziom, a sam prolog bardzo zachęca do przeczytania, chyba najlepszy jaki kiedykolwiek przeczytałam w swojej" karierze". No nic, życzę weny oczywiście i nie mogę sie doczekać następnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńgorzej pisać miało być, sorki za literówkę * :DD
UsuńNawet nie wiecie jak ja za tym tęskniłam! Opis opowiadania jest bardzo intrygujący, a jako, że w "Naucz mnie latać" zaskakiwałyście mnie nie raz to już wiem, że bedzie ciekawie! ❤ No cóż w takim razie czekam niecierpliwie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ❤
Będę pisać komentarz w miarę czytania, więc będzie to wszystko przeplatane moimi uwagami technicznymi i wrażeniami. Zaznaczam od razu, że może (i pewnie będzie) dość chaotycznie.
OdpowiedzUsuń„Czy ten dzień, mógłby się zacząć lepiej?” — bez przecinka
Pomiędzy dwoma ostatnimi zdaniami z audycji wkradła Wam się podwójna spacja.
Jak to dynamicznej perkusji? Ona sama raczej taka nie może być, a przynajmniej głupio by to brzmiało, chodziło chyba o dynamiczny rytm, co ma o wiele więcej sensu, więc przydałoby się zmienić kolejność słów.
Nie ma czegoś takiego jak ciepła temperatura, albo cieplejsze dni, albo wyższa temperatura.
„Wygramoliła się spod zagrzanej kołdry i pobiegła do łazienki, zbierając po drodze wyszykowane na dzisiejszy dzień ubranie” — przyszykowane, bo wyszykowane to potocznie, a w narracji potocyzmy raczej niekoniecznie. Poza tym dzień dzisiejeszy to masło maślane.
Kolejna sprawa: zapis liczb i cyfr, wszystko to powinno być słownie.
Podobał mi się komentarz Hermiony, że nici też z depilacji. Lekki, żartobliwy i z właśnie nie głupim humorem, takim, który mi się podoba. Ładny plus.
Nie podoba mi się to ciągle iż, nie liczyłam, ale czuć, że jest tego trochę więcej niż powinno, ponieważ może być sobie synonimem „że” i wiem, że użyłyście „iż”, żeby nie powtarzać ciągle „że”, ale na dobrą sprawę byłoby lepiej z tym że, bo „iż” jest strasznie nadęte i wygląda pretensjonalnie. Co, nadmienię, trochę psuje prostotę wydarzeń, jakie prezentujecie. Człowiek (dobra, ja, bo piszę za siebie) wypada z rytmu przez to iż. Jest zbyt sztywne dla prozy, ot co.
Prócz tego wybaczcie, że nie wypisuję konkretnie cytatów, ale przepisywanie ich jest męczące, bo macie wyłączoną funkcję kopiowania tekstu, kilka razy było zamieszanie z podmiotem, bo domyślam się, o co chodziło, ale ze zdania wynikało coś innego. Raz też z konstrukcją mi coś nie grało. Ale poza tym, hej!, jest naprawdę cudownie, jeśli chodzi o techniczną stronę tekstu, co jest FANTASTYCZNE, bo nie ma nic gorszego, jak czytanie naszpikowanego błędami tekstu. I mam nadzieję, że moje marudzenie nie zostanie odebrane źle, bo nie miałam tego na celu.
Poza tym wiecie cieszę się, że zaczęłyście to opowiadanie. Próbowałam kilka razy zaczynać NML i kompletnie mi to opowiadanie nie leżało. Tutaj sam początek wydaje mi się przede wszystkim lepszy warsztatowo, nie zalewacie nas jakimiś pierdołami i nie zgodzę się z Arcanum (KC), bo ta rutyna właśnie świetnie pokazuje, jak idealna chciała być Hermiona i jej panika krzyczy jej typowym zachowaniem, automatycznie mi się przypomina jej wypowiedź, gdy mówi chłopakom: nim to coś nas zabije lub co gorsza - nas wyleją. Niedokładny cytat, ale wierzę, że wiadomo, o co chodzi. No więc to wydało mi się bardzo w stylu Hermiony. I szkoda mi jej, bo nie dość, że ciasta nie zje, to i lunch ją ominie. Nie zagłodzicie jej chyba, co? Oby! Niech no Draco ma za co później złapać.
O czym to ja jeszcze. A, wiem, szef. Mogę go poślubić? Naprawdę, jak tylko coś o nim napisałyście, poczułam do niego ogromną sympatię, chociaż tak naprawdę niewiele wiemy. Ale who cares? Acrimonia Hunt-Rogers brzmi DOBRZE.
Jezu, ja wiem, że pewnie pozapominałam miliarda rzeczy powiedzieć, ale głównie chcę, byście wiedziały, że mi się podobało. Popsioczę czasami, ale ten typ tak ma.
Ściskam,
Acrimonia.
PS. Liczę na dużo Aidena! No się zakochałam chyba, muszę ochłonąć. Do 2.09 powinnam dojść do siebie.
Jak zobaczyłyśmy długość komentarza, to miałyśmy takie "Wow", ale ktoś się rozpisał. No ale później cały czar prysł za sprawą tego "wypunktowania". Zawsze, gdy ktoś wylicza/piętnuje nawet coś tak błahego jak dwie spacje mamy wrażenie, że na siłę szuka się błędów i nie ma żadnej przyjemności z czytania. Dzięki za wyłapane błędy (naprawdę nie wiem po co wstawiłam tam ten przecinek...ale akurat ta część była pisana na telefonie a wiadomo, że zawsze coś się wkradnie), ale jakoś bardziej taktownie byłoby napisać ogólnie:było gdzieś to, to i to.
UsuńDzięki za pochwałę strony technicznej (pomimo wspomnianych już błędów, o ironio :) ). Ważne jest dla nas to, że jednak coś się zmienia, rozwijamy się i zauważalne są różnice między tym, a początkami.
Porządnie zaskoczone jesteśmy Twoją miłością :) Być może dlatego, że wiemy, jaki dokładnie Twój wybranek ma charakter. No, ale nie będziemy zdradzać nic więcej :) (Dobra ja zdradzę więcej: za jakiś czas będziesz miała okazję ujrzeć jego twarz)
A! no i jeśli chodzi o "iż"... winę ponosi praca magisterska. Przelecimy jeszcze raz tekst i pozmieniamy co trzeba.
A tak serio, to z tym "iż" mam poważny problem, bo zdarza mi się to pisać nawet w SMS-ach do znajomych XD
Nah, dalej mam z tego przyjemność, ale to już taki nawyk, odkąd betuje opowiadania. To samo po prostu wychodzi. Co do szukania na siłę błędów: nie uznaję czegoś takiego, bo jak błąd jest to jest, nic się nie wyczaruje, jedynie może się wskazujący je pomylić, jeśli w czymś śliska zasada, jak chociażby z nieszczęsnym uśmiechnąć się w dialogu.
UsuńAbsolutnie widać różnicę, więc good for you, jest progress! Nic bardziej nie cieszy.
Nosz cholera, pewnie okaże się dupkiem, ja to mam szczęście. Nawet do postaci fikcyjnych!
Za iż grzechy odpuszczone, bo dobre wyjaśnienie:P
Aiden może i nie jest dupkiem, ale popierdółką już tak :D No ale więcej o nim w kolejnych rozdziałach :)
UsuńWitajcie😊 jak się cieszę że wróciłyście i to w wielkim stylu- przez duże W. Genialny początek już nie mogę się doczekać na kolejny rozdział😊pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie opis na grupie Potterowskiej na fejsie, stwierdziłam, że zajrzę i chyba zostanę, bo pomysł mnie bardzo zaintrygował! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Niedoskonała.
nie-bede-wybrancem.blogspot.com
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńZ racji tego, że już od dawien dawna nie dane mi było komentować Waszego tekstu, stęskniłam się niemiłosiernie, czekając, aż w końcu będę mogła to zrobić. I oto "nadszedł dzień dzisiejszy", jak zwykł mówić jeden z naszych piłkarzy, a ja chlipię sobie delikatnie niemal ze wzruszeniem, ale jakby kto pytał, to oczy mi się pocą.
Pochłonęłam prolog bez zająknięcia, niczym niewielką porcję czekolady na dzisiaj (oczywiście w celach leczniczych. Wiecie... ta poprawa nastroju itp.), a teraz znowu nie mam co robić. Cóż ja biedna pocznę aż do następnego weekendu, skoro niczym w Biblii pozostał płacz i zgrzytanie zębów?
Jestem ciekawa wielkiego BUMU, o którym wieści niosą się i niosą, sprawiając, że wiercę się niecierpliwie, podczas gdy powinnam jedynie siedzieć i kontemplować miękkość fotela. Czy będzie to taki wielki BUM, po którym wszystkim niedowiarkom spadną czapki z głów, czy też mały, uroczy BUMEK, na którego zamruczymy z aprobatą? Ach tyle niewiadomych, a do siódmego rozdziału strasznie daleko... XD
Po Waszym opisie miałam ciary. I to tak wielkie, jak wtedy gdy pierwszy raz obejrzałam pewien horror, którego z obawy przed maluczkimi czytelnikami nie będę tytułować. Przyklasnę Wam, moje drogie, do pomysłu na historię, bo że oryginalny i z nietuzinkowy to nie trzeba dużo mówić. A i podróże w czasie nie są zbyt częste w naszym dramionowym półświatku, toż będę się pojawiać zawsze i wszędzie, jeśli tylko wyczuję woń nowego rozdziału.
A prolog mega fajny, zupełnie w Waszym stylu, który czyni zadość dla doskonale znanego nam wszystkim układu, w którym Wy piszecie, a ja czytam z opadniętą szczęką.
PS: Nie lubię Rogersa (jakby kogokolwiek to interesowało).
PS 2: Czuję się ukontentowana.
PS 3: Jest mi niewygodnie... Ale tylko dlatego, IŻ wcześniej padłam, leżałam i nie wstałam (co te prace magisterskie robią z ludźmi ;D Ja też używam IŻa dość często i również w sms-ach, a skoro jest zamiennikiem "że", to wcale się przed nim nie wzbraniam XD
Pozdrawiam i odliczam czas do rozdziału!
Iva Nerda
Choć jest to dopiero krótki wstęp do opowiadania naprawdę przyjemnie mi się go czytało. Najbardziej urzekła mnie płynność z jaką piszecie, nadając tekstowi osobliwej swobody i lekkości. Co do całokształtu samego pomysłu - ma swoje ręce i nogi, a więcej będę mogła powiedzieć po przeczytaniu kolejnych rozdziałów. Nie ukrywam, że będę czekać na nie z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Echo
Zapowiada się naprawdę ciekawie. Opis odbiegał co prawda nieco klimatem od tego czego spodziewałam się po prologu, ale chętnie zobaczę jak to wszystko się dalej rozwinie. Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
E.
Ciekawie się zaczyna. Wrzucam do czytanych i czekam na rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńOj bedzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńMalfoy! Zapowiada się bardzo ciekawe spotkanie ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i lecę czytać dalej!
Jestem oszołomiona treścią jaka została zaprezentowana! Uwielbiam barwne teksty napisane z lekkością pióra. Już wiem, że historia mnie uwiedzie (mam taką nadzieję) Muszę Wam pogratulować, bo od początku do końca miałam wrażenie, że czytam książkę nie przeciętnego autora!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie i weny życzę od groma!
Ps. Dodaje sobie link na blogu ;)
Ehem... Cześć ��
OdpowiedzUsuńZ braku nowych książek do czytania (a dokładniej funduszy w portfelu) postanowiłam zagłębić się nieco w fan fiction, a że zawsze kibicowałam Draco i Hermionie, a także przez to, że opowiadanie jest często polecane, trafiłam do Was i czas pokaże czy popłynę z Wami dalej. Póki co zarys fabuły jest bardzo intrygujący, fajnie i lekko się czyta, a i dla oka blog jest bardzo przyjemny.
Pozdrawiam i lecę czytać dalej. The Little Sparrow
Przed chwilą skończyłam czytać poprzednie opowiadanie i już zaczynam to.
OdpowiedzUsuńNie mów sie doczekać dalszych losów :D