piątek, 9 sierpnia 2019

Rozdział 2 Czas kawy i pogardy


— Malfoy.
Nazwisko szkolnego wroga wymknęło się z ust Hermiony, nim zdążyła się opanować. Powodem tego bynajmniej nie był napływ ciepłych wspomnień o paniczu Malfoyu na widok gościa z Francji, który do złudzenia go przypominał. On nim był.
— Dla ciebie pan Malfoy, Granger — odparł melodyjnym, nieco znudzonym tonem. — Nie spoufalaj się zbytnio.
Arystokrata przechadzał się po gabinecie, przyglądając się jego wyposażeniu. Zatrzymał się przy biurku i przesunął palcem po blacie.
— Widzę, że brytyjskie Ministerstwo Magii za nic ma współpracę z Francją i jesteście zupełnie nieprzygotowani na moją wizytę — rzekł, rozcierając w palcach drobinki kurzu. — Ktoś mógłby to uznać za zniewagę — dodał, w końcu odwracając się do niej. Oparł się o biurko i położył dłonie na jego krawędziach, a nienaganny czarny garnitur napiął się na szerokich ramionach. Teraz gdy się z nią zrównał, zaczął przyglądać się dziewczynie.
„Typowe dla samców” — pomyślała z niesmakiem, czując, jak jego beznamiętny wzrok przesuwa się leniwie po jej ciele.
Hermiona nie pozostawała mu dłużna. Jak zwykle biło od niego bogactwo, pewność siebie i przyprószona nutą pogardy duma, która czaiła się w leciutko uniesionym kąciku ust. Jego podłużna twarz, którą zapamiętała z Hogwartu, nabrała męskich rysów za sprawą wyrazistych kości policzkowych i mocnego, nieco szpiczastego podbródka z cieniem zarostu.
Świnia się nie ogoliła.
— Przytyłaś — oznajmił, przerywając chwilę ciszy.
Zmrużyła oczy. Owszem, przytyła. Owszem, przez ostatnie miesiące wolne wieczory spędzała przed telewizorem, w towarzystwie tanich romansideł i miski popcornu, ale niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nie robił tak po nieudanym związku. Jednak, do cholery, zdążyła zrzucić już trzy z pięciu dodatkowych kilogramów!
— Ty za to nic się nie zmieniłeś. Rozwojem społecznym nadal jesteś na etapie pryszczatego nastolatka. Jak większość mężczyzn.
Blondyn uniósł brew. Szczerze mówiąc, jej odpowiedź go nie zaskoczyła, choć myślał, że żelazne ramy urzędniczej egzystencji zdołają nieco okiełznać jej charakterek... i burzę wiecznie roztrzepanych włosów. Niemal się zaśmiał, gdy dziewczyna, jakby wyczuwając jego spojrzenie, sięgnęła do nich ręką, by nieco je przygładzić, jednak w ostatniej chwili się powstrzymała.
— Radziłbym zważać na słowa. Stoję wyżej od ciebie.
Dziewczyna posłała mu puste spojrzenie.
— Oboje stoimy na podłodze.
Wargi Dracona nieznacznie drgnęły, jakby usiłował zwalczyć rosnące rozbawienie, jednak zdradzały go kpiące iskierki w jego stalowym spojrzeniu.
— A więc wszystko, co mówiła o tobie Patil, jest prawdą — mruknął, delikatnie przechylając głowę.
— Mianowicie?
— Mianowicie, że jesteś zdrętwiałym, trzymającym się rzeczywistości jak tonący brzytwy postrachem wszystkich pomniejszych pracowników, szczególnie mężczyzn. Chyba padło nawet wyrażenie feministyczny robokop.
Palce Hermiony mimowolnie mocniej zacisnęły się na aktówkach. Z dwojga złego było to lepszym rozwiązaniem, niż zaciśnięcie ich na jego gardle, próbując dodać nieco rumieńców na jego twarzy. Z czysto estetycznych pobudek, rzecz jasna.
— Jestem po prostu wymagająca. Zarówno wobec kobiet, jak i mężczyzn.
Draco uśmiechnął się wrednie.
— Niemniej jednak cieszę się, ze swoistego progresu, jakiego dokonałaś. Z obrony praw skrzatów domowych przeniosłaś się na walkę na rzecz praw kobiet. Zaskakujące. Zastawiam się, jak tym razem nazwałaś swoją organizację. Towarzystwo Ambitnych Modliszek Postulujących o Niezależność? W skrócie TAMPON?
Hermiona zmusiła swoje ciało do pozostania w bezruchu, powtarzając w myślach, że za usunięcie znajdującego się przed nią samca zapłaci dwudziestoma pięcioma latami swojego życia. Choć gdyby spełniła wszystko, co odgrywała sobie w głowie, jej czyn zaklasyfikowano by raczej do morderstwa z okrucieństwem.
„Dożywocie raczej zmartwiłoby rodziców.”.
— Jesteś. Taki. Zabawny.
— Prawda? — Rzucił z wyraźną pogardą i zadowoleniem. — Zastanawiam się, czy nie będziesz miała żadnych problemów z tym, że jestem zastępcą szefa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, kiedy ty jesteś tylko sekretarką. Patil zdążyła mi już o tym powiedzieć — dodał, widząc jej spojrzenie. Nagle skrzywił się z niechęcią. — O tym i o wielu innych rzeczach, o których wolałbym raczej nie wiedzieć... Tak czy inaczej, dzielą nas dwa szczeble — podsumował, wyraźnie z tego zadowolony.
— Jeden — wyrzuciła zza zaciśniętych zębów. — Dziś zostanę asystentką.
— I jesteś tego taka pewna? Siedzę tu od pół godziny, nie dostałem nawet podstawowych dokumentów, a Patil nadal nie przyniosła mi tej cholernej kawy.
Jak na zawołanie drzwi otworzyły się, a do środka wpadła Parvati z filiżanką. Nie przejmując się tym, że obecna tu dwójka zdawała sobie sprawę, że ich podsłuchiwała, z uśmiechem postawiła napój na biurku.
— Pańska kawa.
— Czuję się zaszczycony, że w końcu ją dostałem — powiedział arystokrata z sarkastycznym uśmiechem.
Dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła.
— Życzy sobie pan czegoś jeszcze?
— Możesz nas zostawić.
Parvati skinęła głową. Wychodząc, zrobiła minę do Hermiony i niewątpliwie wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.
— Nie możesz decydować o moim awansie. Nie masz tu takiej władzy, Malfoy — dodała, widząc, jak jego jasna brew unosi się niemal po linię włosów. Jej pewność siebie nieco zmalała, gdy usta blondyna wygięły się w delikatnym, niemal niezauważalnym uśmiechu. — Nie masz.
— To się jeszcze okaże. A teraz, jeśli formalności mamy za sobą, zobaczmy, co masz w tych teczkach — rzucił tonem, w którym łatwo było wychwycić rozkazującą nutę.
Odepchnął się lekko od biurka i ruszył za Hermioną w stronę rozsuwanych drzwi prowadzących do pokoju konferencyjnego. Nim jednak zdołała wejść do środka, Draco wyminął ją i od razu zajął miejsce u szczytu podłużnego stołu. Gdy zobaczył, że dziewczyna nadal stoi w miejscu, wyciągnął władczo dłoń, posyłając jej zniecierpliwione spojrzenie.
— Budynek się nie zawali, jeśli przestaniesz podpierać te drzwi, Granger. Dokumenty.
Pstryknął. Naprawdę na nią pstryknął.
— To kobieta powinna pierwsza przechodzić przez drzwi.
— Pierwsza przechodzi osoba o wyższym statusie. Obowiązuje tak zwana hierarchia, nie wiem, czy o niej słyszałaś.
Parsknięcie wymsknęło się jej, nim zdążyła nad nim zapanować.
— Słyszałam, ale w przeciwieństwie do ciebie, słyszałam także o kulturze — „pieprzony buraku” — dodała w myślach. — Nie jesteśmy w średniowieczu, nie jesteś królem, tylko pracownikiem, który tymczasowo jest wyżej w hierarchii.
— Widziałaś, żeby kiedykolwiek Minister Magii przepuszczał w drzwiach sekretarkę? — Odpowiedział błyskawicznie, jakby miał przygotowaną odpowiedź na wszystko.
Nie, nie widziała. Zamiast drążyć temat, przełknęła całą swoją dumę i feministyczne zapędy i w wiele mówiącej ciszy podała mu swoje teczki, żywiąc nadzieję, że przynajmniej zatnie się kartką. Bezceremonialnie odsunęła krzesło i postawiwszy je tuż obok jego, usiadła, razem z nim zaglądając do dokumentów. Draco, widząc ten jej mały bunt wobec jego przewagi nad nią, nie przerywając wertowania stron, mruknął:
— A tak poza tym, czy przepuszczanie kobiet w drzwiach nie uwłacza ponoć ich godności? Nie przypomina o ich słabości? To zupełnie tak, jakby podsuwać wam pod nos mocno zakręcony słoik, przy każdym przechodzeniu do innego pokoju.
I tym razem zachowała milczenie, choć w myślach już tworzyła nowy rozdział w swoim poradniku — „Jak powstrzymać się od morderstwa umysłowej ameby – 50 sposobów na rozładowanie frustracji brakiem kultury, inteligencji czy mózgu w ogóle.”
— Wyjaśnij mi, proszę, co to w ogóle jest — zażądał, odrzucając na stół dokumenty.
— Teczki zawierają propozycje miejsc w Wielkiej Brytanii, w których mogłoby się odbyć Sympozjum Wiedzy Czarodziejskiej. Dołączyłam do nich wstępne kosztorysy. Mamy też przygotowaną listę najlepszych usług cateringowych dostępnych na rynku oraz prezenterów, którzy mogliby pokierować galą przyznawania nagród. Już się z nimi skontaktowałam, wszyscy wyrażają chęć podjęcia z nami współpracy.
Draco, po mechanicznym wręcz wyrecytowaniu słów przez Hermionę, rozsiadł się na krześle i rozpiął marynarkę. Przez cały ten czas nie przestawał pocierać warg, co zapewne miało ukrywać jego uśmiech. Świadomie czy nie, robił to nieudolnie.
— Która z nich — zaczął, wskazując ruchem głowy na teczki — zawiera listę miejsc?
— Ta druga. Do każdego z nich dołączony jest adres najbliższego hotelu...
— To jest do wyrzucenia, Granger.
To jedno zdanie zdołało zabić profesjonalizm dziewczyny, która, pomimo ewidentnej zabawy Dracona, dzielnie starała się go utrzymywać.
— Dlaczego? — spytała rozdrażniona, przypuszczając, że jego decyzja jest podyktowana zwykłą złośliwością.
— Dlatego, że francuskie Ministerstwo Magii z racji tego, że cały pomysł powstał właśnie tam, chce, aby pierwsza edycja odbyła się w Paryżu — wyjaśnił łaskawie, wzruszając ramionami. — Catering i prezenterów sam przejrzę. Interesuje mnie jednak inna rzecz...
— Jaka? — spytała panna Granger, przeczuwając, że cokolwiek by to nie było, będzie to jej gwóźdź do trumny.
— Dlaczego nie zajęłaś się najważniejszą sprawą?
Hermiona zamrugała.
— To znaczy?
— Powinienem mieć tu wykaz najważniejszych odkryć czarodziejów z Wysp, Europy i obu Ameryk. Zatem dlaczego ich nie widzę? — Zastanawiał się Draco, wspierając głowę na dłoni. Wbił w sekretarkę spojrzenie, jakby z góry zakładał, że to niedopatrzenie było jej winą.
— Och.
— No właśnie. Och.
Dziewczyna zmarszczyła gniewnie brwi.
— To nie przeze mnie. Poprzednia asystentka...
— Zrzucasz winę na współpracownika? — wtrącił Draco spokojnym tonem, przeglądając kolejną teczkę z wyraźnym znudzeniem. — Co za profesjonalne podejście, Granger.
— Na miłość Merlina, ona się upiła i zniszczyła wszystkie swoje zapiski! — krzyknęła, podrywając się z miejsca.
Jak on śmiał lekceważyć jej pracę i obwiniać za cudze wybryki?
— I nie zdołałaś tego odrobić? Z tego, co mi wiadomo, wakat na stanowisko asystentki jest od niemal tygodnia.
— Dla twojej wiadomości...
Jej wypowiedź została przerwana przez jej własne ciało. Niekontrolowane podrygi reszty zawartości jej żołądka groziły emigracją w najmniej odpowiednim momencie. Ignorując obecność Malfoya, przymknęła na chwilę oczy, próbując zapanować nad mdłościami.
Draco zaśmiał się cicho i spojrzał na nią pobłażliwie.
— Chciałaś coś powiedzieć?
Wolno wypuściła powietrze, próbując zignorować zarówno pływy i odpływy treści żołądkowej, jak i rumieniec wpływający na jej twarz. Chociaż, gdy tak się nad tym zastanowiła, zwymiotowanie wprost na niego nie byłoby dla niej jakąś wielką tragedią.
— Dla twojej wiadomości — wysyczała przez zęby — lista została sporządzona na nowo.
Blondyn rozejrzał się teatralnie.
— Więc gdzie się znajduje?
— Aktualnie u naszego nadzorcy, który dziś rano został zwolniony.
Arystokrata zerknął na drzwi. Lada chwila ktoś miał tu wejść, czego wytrącona z równowagi sekretarka nie zauważyła.
„A to pech...”
Sięgnął po swoją kawę i upił łyk, nie spuszczając spojrzenia z sekretarki. Skrzywił się, odstawił kubek i przystawił do niego koniec różdżki, podgrzewając zawartość, jednak nawet to nie przemieniło podanej mu lury w prawdziwą kawę.
— I nie pomyślałaś, żeby na wszelki wypadek zrobić dla siebie kopię zapasową.
— Nie jestem jasnowidzem, Malfoy — warknęła, po czym zesztywniała, słysząc głos swojego przełożonego.
— Granger. Może powinnaś wrócić do siebie? — zaproponował pan Rogers, jasno dając jej do zrozumienia, że czeka ją nieprzyjemna rozmowa.
Hermiona przełknęła ślinę, ignorując nieprzyjemną gorycz porażki. Skinęła głową i wyszła z sali konferencyjnej, zostawiając ich samych. Mogła mieć tylko nadzieję, że Malfoy nie przedstawi całej sytuacji w jeszcze gorszym świetle. Naiwną nadzieję.
Ta, wcale nie taka krótka jej zdaniem konfrontacja, dowiodła, że choć minęło osiem lat, Draco Malfoy nadal pozostawał wrednym, cynicznym, wywyższającym się draniem. Co prawda ani razu nie nazwał jej szlamą, ale wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nadal uważa ją za kogoś gorszego od siebie. Ciekawe tylko, czy powodem takiego zachowania była wpajana od dzieciństwa pogarda dla osób jej pokroju, którą starał się stonować ze względu na etykietę sprawowanego przez niego stanowiska, czy może najzwyczajniej w świecie nie liczył się z osobami gorzej usytuowanymi od niego samego. A może po prostu był kanalią.
Otworzyła gwałtownie drzwi i gniewnym krokiem podeszła do swojego biurka, nie zwracając uwagi na Parvati, która tylko cudem odskoczyła na czas i ocaliła swój nos od złamania.
— Co się stało? — spytała szeptem, podążając za Hermioną.
— Nienawidzę go — burknęła, przeszukując szafki w poszukiwaniu jakichkolwiek przekąsek. — Oberwało mi się za alkoholizm eks asystentki, skorumpowanego nadzorcę i za to, że Francja nie leży na Wyspach.
— Lisa nie była alkoholiczką — wtrąciła druga sekretarka, siadając na jej biurku. — Przynajmniej do czasu, aż nie odkryła, że jej facet kręci z jej matką...
Panna Granger przerwała poszukiwania i wyprostowała się, by posłać jej spojrzenie, które jasno mówiło, że jest to ostatnia rzecz, o której teraz chciałaby rozmawiać.
— Dlaczego mi nie powiedziałaś, że to on tam jest?
— A czy to by coś zmieniło? — rzuciła obronnie panna Patil. — Poza tym, jeśli chodzi o mnie, to wydaje się nieco bardziej... ułożony. I seksy.
Hermiona skrzywiła się. Doskonale wiedziała, o co jej chodziło. Malfoy oznaczał galeony, wpływy i jeszcze więcej galeonów. Z trudem powstrzymała dreszcz na myśl o nich... kopulujących. Fuj.
— Wygląd nie powinien być głównym kryterium oceny. Ale jeśli już mówimy o Malfoyu, przy nim nawet stary Harry jest seksowny. Chce mi się rzygać na sam jego widok — dodała z satysfakcją.
Gdy tylko to powiedziała, szybkim ruchem przystawiła dłoń do ust i pochyliła się.
— Uua — mruknęła Parvati, odpychając się od biurka. — Chcesz krakersy?
— Chyba jednak będzie lepiej, jak chwilowo zastopuję z jedzeniem.
Patil, korzystając, że jej koleżanka z biura zajęła się jakimiś papierami, uważnie się jej przyjrzała. Skierowała swój wzrok na brzuch Hermiony i uniosła wysoko brwi.
— Te... mdłości to świeża sprawa? — spytała pozornie obojętnym tonem, zapisując coś na skrawku pergaminu.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, do środka wszedł młody chłopak z obsługi departamentu. Rozejrzał się nerwowo po biurze, a gdy zobaczył Hermionę, przełknął ślinę.
— Biuro szefa współpracy czarodziejów to tutaj? — spytał, poprawiając okulary.
Parvati zmierzyła go wzrokiem i wróciła do przeglądania magazynu modowego.
— Tak. O co chodzi? — zagadnęła Hermiona, poprawiając spódnicę.
— Mam dokumenty do przekazania. Jacyś odkrywcy.
Dziewczyna poderwała się z miejsca, dziękując Merlinowi za tę odrobinę łaski. Podeszła do niego i odebrała teczki, mamrocząc podziękowania.
— To coś ważnego? — spytała Parvati, zerkając na niesiony przez Hermionę stosik.
— Mhm. To przez to Malfoy suszył mi głowę. Między innymi...
— Pomogę ci — oznajmiła po chwili namysłu, mając nadzieję, że jeśli pojawi się z ważnymi dokumentami, przełożony zobaczy ją w lepszym świetle. — Nie ma sensu, żebyś się przemęczała w twoim stanie.
Wyprzedzając protesty Hermiony, druga sekretarka zabrała część teczek i weszła do gabinetu. Dziewczyna przymknęła na chwilę oczy i podążyła za nią, by stoczyć drugą rundę. Parvati zatrzymała się przed drzwiami do sali konferencyjnej, mrugnęła do koleżanki i zapukała.
— Wejść.
— Przepraszam, że przeszkadzamy, ale właśnie otrzymałam spis odkrywców.
— Nareszcie. Dobrze, że jesteście, muszę z wami porozmawiać — oznajmił pan Rogers.
Odkładając teczki na stół, sekretarki wymieniły spojrzenia. Nadeszła ta chwila. Awans dla jednej z nich. Stanęły obok siebie i czekały na dalszy rozwój wypadków.
— W związku z... nagłym zamieszaniem, jakie wybuchło w Ministerstwie, zwolniono lub zawieszono na czas rozstrzygnięcia rozpraw wielu pracowników, również w naszym departamencie. Tak jest między innymi z naszym nadzorcą, którego obowiązki przejmę do czasu zakończenia jego procesu. — Tu ich przełożony przerwał na chwilę i z grymasem potarł kozią bródkę. Dla wszystkich było jasne, że nie jest to dla niego spełnienie marzeń. — Rozmawiałem już z panem Malfoyem, który zgodził się kontynuować współpracę z nami, pomimo tych okoliczności. W związku z tym, że na czas nieokreślony przydzielono mi dodatkowe obowiązki, będziecie pracować nad sprawą sympozjum z naszym gościem, który zajmie moje biuro. Oczekuję codziennych sprawozdań na godzinę osiemnastą w gabinecie nadzorcy.
Aiden Rogers zamyślił się na chwilę, zastanawiając się, czy przekazał wszystkie informacje. Po krótkiej chwili skinął głową i podszedł do Malfoya z wyciągniętą dłonią.
— To wszystko. Mam nadzieję, że będzie nam się razem dobrze pracowało.
Arystokrata wstał, posyłając mu wyćwiczony, beznamiętny uśmiech.
— Również żywię taką nadzieję.
Hermiona patrzyła na nich nieobecnym wzrokiem. Miała pracować, Merlin wie ile, z Malfoyem, nad organizacją sympozjum. Jeśli wytrzyma to psychicznie, od razu powinni ją kanonizować. Nie umknęło jednak jej uwadze to, że jej przełożony wychodził, nie poruszając jeszcze jednej, istotnej kwestii.
— A...
— A nasz awans? — wypaliła Parvati, z nadzieją patrząc na mężczyznę.
Rogers zerknął na nie przez ramię. Obie wstrzymały oddech, kiedy otworzył usta, jednak jakby się rozmyślił i z powrotem je zamknął.
— Nie... nie potrafię zdecydować. Przykro mi, ale nie ma teraz na to czasu. Chociaż... — posłał szybkie spojrzenie do Malfoya. Hermionie się to nie spodobało. — Myślę, że opinia osoby z zewnątrz bardzo mi pomoże. Tak... pan Malfoy zadecyduje, której z was bardziej należy się awans. Ach, zanim wyjdę... Panno Patil, była jakaś korespondencja do mnie?
— Owszem — burknęła niezadowolona sekretarka, wbijając w przełożonego wzrok bazyliszka. — Wyjca od byłej żony o treści: Aiden, Aiden, ty stary capie, zapłać alimenty.
Mężczyzna zaśmiał się, próbując ukryć tym skrępowanie.
— Łapczywa wiedźma. Zasada numer jeden, chłopcze — zwrócił się do arystokraty — nigdy się nie żeń. A już na pewno nie dwukrotnie — dodał, zerkając na Parvati. — Panno Patil, proszę na słówko.
Gdy tylko zostali sami, Draco przeniósł stalowe spojrzenie na Hermionę. Usiadł i splótł dłonie, wspierając podbródek na palcach wskazujących. Kącik jego bladych warg wykrzywił się w kpiącym uśmieszku, którego chętnie pozbyłaby się za pomocą tych cholernych teczek. Ewentualnie krzesła.
— A więc dziś miałaś dostać awans.
— Tak — odpowiedziała, siląc się na spokój.
Nie mogła dać mu się sprowokować... Choć w razie niefortunnego wypadku na swoje usprawiedliwienie miała szok spowodowany spotkaniem z nim i powtarzające się co jakiś czas problemy żołądkowe.
— Jakie to... przykre — zakończył po chwili zastanowienia. — Czy prócz was jest ktoś jeszcze, kto będzie bezpośrednio ze mną pracował? Na przykład zastępca?
— Zastępca jest... — dziewczyna skrzywiła się, szukając odpowiednich wyjaśnień. — Jest niedysponowany.
— Z powodu?
— Urlopu zdrowotnego.
Mężczyzna uniósł brwi.
— Pozwolono mu na urlop w czasie organizacji tak ważnego wydarzenia? — zdziwił się.
— Nie mieli wyjścia. Ma problemy natury psychicznej.
— A ściślej?
— Przechodzi załamanie nerwowe z powodu śmierci złotej rybki.
W pierwszej chwili twarz Dracona Malfoya nie wyrażała żadnych emocji. Spoglądał na sekretarkę beznamiętnym wzrokiem, zupełnie jakby nie dotarła do niego absurdalność wypowiedzianych przez nią słów. Zdołał odezwać się dopiero po chwili, pytając:
— Żartujesz sobie teraz ze mnie, prawda?
— Bynajmniej.
Draco przeczesał włosy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tutejszemu Ministerstwu daleko od ideału, tym bardziej że wiedział, jakie osoby sprawowały i nadal sprawują ważne stanowiska. Nie spodziewał się jednak tego, że brytyjskie realia tak bardzo odbiegają od standardów, do których zdołał przywyknąć podczas swojej pracy w Paryżu. A już na pewno nie był przygotowany na cyrk, którego miał wątpliwą przyjemność być świadkiem.
— Nie miałem świadomości, że brytyjskie Ministerstwo aż tak się stoczyło. Korupcja, hazard, pijane asystentki, zastępca wariat i dwie sekretarki, jedna kochanica szefa, druga niepotrafiąca odżywiać się tak, by nie nadymać się, jak paw co pięć minut.
— To się więcej nie powtórzy — oznajmiła Hermiona beznamiętnym tonem.
— Wiem — odparł, patrząc jej w oczy. Niewypowiedziana groźba zawisła między nim a sekretarką, podkreślając dzielący ich dystans. — Zawołaj tu Patil, chce z nią przejrzeć i pogrupować najnowszą listę.
— A ja?
— A ty nie.
— Uważam, że również powinnam przy tym być, chociażby po to, żebyś... żeby pan — poprawiła się szybko dziewczyna, zaciskając pięści — mógł sprawiedliwie ocenić nasze umiejętności i wkład w przedsięwzięcie.
— Ależ Granger, to zajęcie góra dla dwóch osób. Może po prostu próbujesz podkraść koleżance zadanie? Zastanawiam się, czy pan Rogers potrzebuje kogoś tak zawistnego na stanowisku asystentki... Jeśli nie możesz znaleźć sobie czegoś do roboty, możesz posprzątać moje biuro.
Hermiona zaniemówiła. Nie po to kończyła szereg staży, dodatkowych szkoleń i harowała tu od pięciu lat po to, żeby sprzątać!
— Posprzątać? — powtórzyła, wpatrując się w niego tępym wzrokiem.
— Tak, Granger, posprzątać. Uporządkować. Doprowadzić do ładu.
— Nie jestem od tego — prychnęła.
Draco nachylił się w jej stronę i spytał:
— W takim razie, od czego jesteś?
— Od wszystkiego innego — wysyczała, czując, jak mężczyzna bagatelizuje jej dotychczasową pracę.
— Kolejny dowód na to, że jeśli coś jest od wszystkiego, to tak naprawdę nie nadaje się do niczego — skwitował krótko. Wstał i wcisnął jej odrzucone przez siebie teczki z listą miejsc. Nachylił się, by byli na tym samym poziomie i powiedział wolno, jakby miała problem ze zrozumieniem tego, co mówił: — A teraz wyjdź, znajdź Patil i zajmij się moim gabinetem, a może nie poinformuję Rogersa, że chcesz podciąć skrzydełka jego kochance.
Dziewczyna szarpnięciem odebrała od niego teczki, ledwo trzymając temperament na wodzy.
— Tylko dlatego, że jestem kobietą, ignorujesz moje osiągnięcia i odsyłasz do sprzątania. Szowinistyczne, a jednak bardzo typowe dla samców trzęsących portkami o swoje stanowisko w momencie dostrzeżenia zagrożenia ze strony drugiej płci — podsumowała z wymuszonym uśmiechem.
— Och, mylisz się, Granger. Widzisz, moim zdaniem kobiety potrafią osiągnąć to samo, co samce, jak uroczo nasz określasz, a nawet jeszcze więcej. Silne, kreatywne, konsekwentne, są w stanie wspiąć się na najwyższe szczyty
— Skoro tak nas widzisz, to dlaczego przydzieliłeś mi obowiązki kury domowej?
— Bo ty, Granger, jesteś uroczym wyjątkiem od reguły — odparł, zapisując coś w swoim notesie. Nie słysząc odpowiedzi, uniósł głowę i zapytał: — Masz jeszcze jakieś pytania, skargi, zażalenia? Bo jeśli nie, to życzę miłego sprzątania.
Hermiona wyszła, z trudem powstrzymując się od kłapnięcia drzwiami. Przeszła do sekcji dla sekretarek i rzuciła teczki na swoje biurko.
Parvati podskoczyła i odwróciła się od lustra, przy którym poprawiała fryzurę.
— Co się stało?
— Ta przeklęta, szowinistyczna glizda w blond peruce czeka na ciebie w gabinecie. Będziecie zajmować się sympozjum, podczas gdy ja... Mały, śmierdzący, niewydarzony gnojek — warknęła, zamykając szafkę. Wyprostowała się i wzięła głęboki oddech na uspokojenie. — Mogę cię teraz prosić o te krakersy?
Parvati zamrugała, po czym po chwili zachichotała sztucznie.
— A wiesz... zupełnie zapomniałam, że już je zjadłam. Głuptasek ze mnie — dodała, machając ręką. — Lecę do Malfoya... Pana Malfoya. Trzymaj za mnie kciuki.
Hermiona odprowadziła koleżankę wzrokiem, zatrzymując swoje spojrzenie na wysokich szpilkach drugiej sekretarki. Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami gabinetu Malfoya, powiedziała pod nosem:
— Jasne, połamania nóg, Parvati.
Minuty wlokły się niemiłosiernie, jednak nawet głośne tykanie zegara nie było w stanie zagłuszyć dźwięk perlistego śmiechu koleżanki, dobiegającego z sali konferencyjnej. Nie wierząc, że to robi, Hermiona wstała zza biurka i weszła do gabinetu swojego tymczasowego szefa. Oparła ręce na biodrach i rozejrzała się po schludnym i uprzątniętym pomieszczeniu, szukając czegokolwiek, co mogło nie spełniać standardów „delegacji z Francji”.
— Aha, rzeczywiście. Syf jak cholera — mamrotała pod nosem, usuwając kłęby kurzu, które istniały tylko w wyobraźni Malfoya. — Pedancik jeden.
Kilka machnięć różdżką później straciła zapał do sprzątania wyimaginowanego bałaganu. Kilkukrotnie przestawiła dokumenty na biurku, by zdecydować, pod jakim kątem prezentują się najlepiej i wyszła z gabinetu, opierając się pokusie podsłuchania tego, co działo się w sali konferencyjnej. Miała przecież swoją godność i nie zamierzała się zniżać do poziomu co poniektórych.
Usiadła za swoim biurkiem, mimowolnie stukając paznokciami o jego blat. Nie mogła uwierzyć, że to Parvati, a nie ona, omawiała właśnie najnowsze odkrycia i wynalazki magii. Dziewczyna, której zainteresowanie postępem naukowym czarodziejów zatrzymało się na etapie Sumów!
Spojrzała z niesmakiem na miejsce, które zajmowała jej koleżanka, zagracone stertą czasopism, a także katalogami z kosmetykami. Dopiero teraz dotarł do niej absurd rywalizacji o promocję z kimś tak niezorganizowanym i skrajnie nieodpowiedzialnym.
Przeszukała stertę papierów, chcąc choć trochę zminimalizować godzący w jej perfekcjonizm bałagan i zmrużyła oczy, widząc przekąskę panny Patil, którą rzekomo już zdążyła zjeść. Ignorując kolejny wybuch śmiechu koleżanki, porwała swoją torebkę z planem zakupów i pochłonięcia czegoś dużego, słodkiego i czegoś, po czym prawdopodobnie będzie się toczyć.
— Uroczy wyjątek — warknęła, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu portfela.
W hali, w której poustawiane były dziesiątki stanowisk pracowników departamentu, roznosił się głos Olivera, jednego z nielicznego grona mężczyzn, których lubiła, szanowała i z którymi świetnie jej się pracowało. Tym, co sprawiło, że zatrzymała się i podeszła do niego, nie była chęć przywitania się, ale ostry ton, który u niego był rzadkością.
— Oliver? Wszystko w porządku?
Brunet odprawił swojego rozmówcę i odwrócił się w jej stronę, posyłając dziewczynie szeroki uśmiech. Nieco zbyt szeroki.
Oliver Wood w ogóle nie zmienił się od czasów Hogwartu. Nadal pałał miłością do Quidditcha, był energiczny i z łatwością nawiązywał kontakt z ludźmi. Jedyną różnicą były nieliczne zmarszczki w okolicach oczu, pojawiające się przy uśmiechu, przez co wyglądał na najsympatyczniejszego pracownika Ministerstwa.
— Wychodzisz wcześniej na lunch? — zagadnął, chowając coś w dłoni.
Hermiona zmarszczyła brwi. Przeczuwała, co mogło być przyczyną podejrzanego uśmiechu.
— Kolejna plotka? — spytała, sięgając po skrawek papieru.
Oliver machnął niedbale dłonią, jednak odsunął się nieco w tył.
Jak zawsze szukają rozrywki. Nic takiego.
Nerwowa odpowiedź tylko upewniła ją w przeświadczeniu, że plotka dotyczy jej samej. Znowu.
— Miejmy to już z głowy — westchnęła.
Wood tym razem odpuścił i oddał jej przechwyconą zdobycz. W milczeniu obserwował, jak rozwija rulonik i śledzi wzrokiem krótki tekst.

Uwaga, uwaga, wiadomość dnia: Wiedźma jest w ciąży!

Dziewczyna przez dłuższy czas wpatrywała się w pergamin. W końcu spojrzała na rzędy biurek, przy których pracownicy w niezwykłej ciszy i pośpiechu wypełniali swoje obowiązki. Świadomi jej surowego spojrzenia, nawet nie podnosili głów znad stert dokumentów.
— Chyba będę musiała porozmawiać z Parvati...
— Nie przypominam sobie, Granger, bym pozwolił ci opuścić stanowisko — rozległ się za nią spokojny i lodowaty głos Malfoya. — Czyżbyś skończyła sprzątać?
— Wyszłam tylko na chwilę, bo...
— Nie obchodzą mnie twoje wyjaśnienia. Nie omieszkam wspomnieć panu Rogersowi o tym incydencie. —Dopiero teraz zwrócił uwagę na rozmówcę swojej sekretarki i z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem zwrócił się do chłopaka: — Miło cię widzieć, Wood. Niezmiernie się cieszę, że zdołałeś sobie znaleźć jakieś inne zajęcie. To musiało być straszne... Taka poważna kontuzja na samym początku kariery — dodał, patrząc na niego z politowaniem, po czym z powrotem skupił swoją uwagę na dziewczynie. — Nie będę tolerował więcej takiej niesubordynacji. Ze względu na dawne czasy, dam ci dobrą radę, Granger: jeśli zależy ci na awansie, to skończ flirty i weź się w końcu do roboty. Przynieś nam dwie kawy — dodał, po czym wrócił do sali konferencyjnej.
— A więc to prawda — burknął Wood, wpatrując się w oddalającą się sylwetkę arystokraty. — Malfoy wrócił do kraju.
— Mam nadzieję, że tymczasowo — westchnęła zrezygnowana. — Słuchaj, jeśli chodzi o twój wczorajszy wniosek...
— O propozycję wyjścia do kina — poprawił ją z uśmiechem.
Hermiona skinęła głową i odchrząknęła, nagle czując się niezręcznie. Oliver mógł być pierwszym mężczyzną, z którym gdzieś by wyszła. Pierwszym po rozstaniu z Nickiem.
— Obawiam się, że musimy przenieść realizację spotkania na bardziej odległy termin. Malfoy...
Wood zrobił krok w tył, cofając się w stronę swojego biura.
— Jasne — rzucił, nieudolnie próbując ukryć zawód. — Po prostu daj znać, gdybyś zmieniła zdanie.
Skinęła głową, powoli obracając między palcami skrawek papieru.

***

— Nienawidzę publicznych środków transportu miejskiego! Jak tylko urodzę, uroczyście spalę swój bilet. — Głośny trzask drzwi wejściowych zaanonsował przybycie gościa. Dwa głuche stukoty zrzucanych butów później ów gość pociągnął nosem. — Czy ja czuję lazanię?
Hermiona automatycznie sięgnęła po dodatkowy talerz.
— Co się stało?
— Czekam sobie kulturalnie na przystanku jak zwyczajny mugol i wsiadam do środka. I wiesz co?
— Co?
— Ustępują mi miejsca!
Dziewczyna przyglądała się zgarniającej lazanię ciężarnej przyjaciółce spod zmarszczonych brwi. W końcu sięgnęła po swój talerz i usiadła na barowym stołku naprzeciw niej.
— To chyba dobrze, że...
— Ty nie rozumiesz! — przerwała jej z oburzeniem. — Ustąpiła mi dwójka, rozumiesz? Dwójka mugoli! Zajmowali miejsca obok! Myśleli, że jedno mi nie wystarczy! — Ginny pokręciła głową, wprawiając w ruch ogniste kosmyki. Wpakowała sobie do buzi pokaźny kawał lazanii i z pełnymi ustami wyrzuciła: — Słyszałam o Malfoyu.
Hermiona przymknęła oczy, mamrocząc coś o plotkarzach i odbiorze premii. Wbiła widelec w jedzenie i wzięła kolejny kęs, odraczając na krótką chwilę nieprzyjemny temat.
— No więc? — Ponaglała ją Ginny. — Wrócił na stałe? Jak ci się z nim pracuje?
— Nie wiem, Ginn. Raczej chce jak najszybciej zakończyć projekt i wrócić do swojej cudownej Francji. A jeśli chodzi o pracę — głos dziewczyny zadrżał, gdy wróciła myślami do dzisiejszego poranka — najwyraźniej zostałam jego osobistą sprzątaczką i mogę zapomnieć o awansie.
Przyjaciółka odruchowo pogładziła się po okazałym brzuchu w obronnym geście, zastanawiając się, czy powinna poruszyć bolesny dla Hermiony temat. Upiła łyk soku i cicho spytała:
— A czy poruszył temat...?
— Nie — ucięła zdecydowanie panna Granger. — I będzie dla niego lepiej, jeśli tak zostanie. Chociaż jestem pewna, że usłyszał o tym zaraz po powrocie — dodała gorzkim tonem. — Całe Wyspy o tym huczały.
Ginny ze smutkiem patrzyła, jak druga kobieta zbiera talerze i odwracając się do niej plecami, zaczyna je myć energicznie, wyładowując na nich część swojej frustracji. Trwało to na tyle długo, by mogła się domyślić, że Hermiona próbuje ukryć przed nią swoje zaszklone oczy.
— Przepraszam.
— Chcesz lody? — nie czekając na odpowiedź, Hermiona podeszła do lodówki. — Mam chyba jeszcze jakieś...
— Poproszę. — Wzrok Ginny natknął się na niewielki skrawek pergaminu leżący na blacie. — Co to? — Spytała, próbując pokierować rozmowę na luźniejszy temat.
Jej przyjaciółka zerknęła przez ramię. Przewróciła oczami, widząc trzymany przez nią najnowszy wytwór znudzenia pracowników Ministerstwa.
— Plotka. A cóż by innego — mruknęła, jakby do siebie, odkładając naczynia.
Dziewczyna odwróciła się, spodziewając się, że Ginny wyśmieje treść liściku. Zamiast tego, patrzyła z namysłem raz na niego, raz na nią, głęboko się nad czymś zastanawiając.
— Hermiono — zaczęła powoli — jak długo masz te mdłości?
Panna Granger wytarła mokre dłonie o spodnie, po czym wzruszyła ramionami.
— Już jakiś czas. Chyba nie myślisz... — Zaśmiała się. — Ginny, to tylko zatrucie żołądkowe, bo opycham się, czym popadnie.
Przyjaciółka odłożyła liścik. Nerwowo przygryzła wargę, lustrując wzrokiem sylwetkę Hermiony.
— Nie jestem żadnym ekspertem, ale odkąd jestem w ciąży, trochę poczytałam. Hermiono, zdarzają się przypadki, w których kobiety są nieświadome i dopiero kiedy zaczyna się poród, dowiadują się o dziecku. A ty nieco przytyłaś, masz zachcianki i wymiotujesz. W dodatku masz stresującą pracę, na którą możesz zrzucać niektóre objawy — dodała.
Kobieta stała w bezruchu przez dobrych kilka chwil, aż w końcu pokręciła głową, jakby chciała uciec od nieprzyjemnych myśli. Czuła, że po prostu nie może być w ciąży, jednak zasiane w niej ziarno wątpliwości zaczęło rozrastać się w błyskawicznym tempie. Nagle mur, który budowała wokół siebie tak starannie przez kilka miesięcy, zaczął drżeć w posadach. Dziecko byłoby pamiątką po nim na całe życie.
— Nie mogę być w ciąży — wyszeptała, a maska pewnej siebie, opanowanej i silnej kobiety na chwilę jakby straciła na mocy.
Ginny chwyciła jej dłoń i mocno ścisnęła.
— Lepiej mieć to za sobą. Jeśli chcesz, kupię test. Zostanę z tobą.
Hermiona jak przez mgłę pamiętała objęcie przyjaciółki, słowa pocieszenia i trzask zamykanych drzwi. Gdy została sama, spojrzała w swoje zniekształcone odbicie w czajniku. To, co zobaczyła, wzbudziło w niej gniew. Ujrzała bowiem kobietę, która tylko udawała siłę, jaką chciałaby w sobie mieć.


***

Witamy, witamy :)
Za nami kolejny rozdział po poprawkach no i sporo zmian u nas. Jeśli doszukiwać się w nich pozytywów - to znów mieszkamy razem, a co za tym idzie pewnie zwiększy się częstotliwość dodawania kolejnych rozdziałów... o ile nie pochłonie nas serial <nerwowy śmiech> (polecamy "Once upon a time").
Jeśli czytaliście poprzednią wersję, pewnie dostrzegliście subtelną <jak armia radziecka> modyfikację w charakterze Hermiony... i powiem szczerze, że wymyślając to dobrych parę miesięcy temu nie spodziewałam się, że tak bardzo będę się z nią utożsamiać.
Pamiętajcie, shit happens, ale karawana jedzie dalej.
Nie jedzcie sznurowadeł!
Pozdrawiamy,
Do następnego!



16 komentarzy:

  1. Cześć i czołem!
    Rozdział przeczytany a raczej pochłonięty już ładnych parę godzin temu, jednak okres wakacyjny rządzi się swoimi prawami i z komentarzem przybywam dopiero teraz :) A rozdział smaczny i pełny tego, na co czekałam - jest Draco i to taki, że innego sobie już nie wyobrażam, zimny, trzymający na dystans drań *.* Brawa dla Hermiony za to, że nie pozwoliła sobie mi wejść na głowę, choć chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego, co sprawiło, że dla współpracowników jest robocopem :D A! Mówiłam już że mie lubię Parvati? Chyba tak :D Czekam z niecierpliwością na wyniki testu ciążowego i trzymam kciuki za rychłe napisanie kolejnego rozdziału.
    Obiecuję nie jeść sznurówek!
    Miss Nothing

    OdpowiedzUsuń
  2. Hermiona i ciąża? To się porobiło XD Uspokoiło mnie, że nie zmieniłyście charakteru Draco, choć wydaje mi się że rozdziały są nieco krótsze? A może to dlatego, że niedawno skończyłam po raz kojeny NML i ta różnica w długości wydaje się ogromna:D Tak czy inaczej czekam na moment, w którym zaczniecie publikować zupełnie nowe rozdziały.
    Pozdrawiam, K.

    OdpowiedzUsuń
  3. TAMPON rozniósł wszystko... dawno się tak nie uśmiałam. Nowa Hermiona jak najbardziej na plus. Czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam, s.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%! Nowe stowarzyszenie Hermiony rządzi! I jeszcze ten tekst:'stoję wyżej od ciebie.' '-oboje stoimy na podłodze.' no genialne :D

      Usuń
  4. Witam ponownie:)
    Rozdział czytało się w bardzo przyjemnie,zresztą jak wszystko od was :D Sama nie wiem czy bardziej kibicuje Draconowi czy Hermionie w ich słownych potyczkach... A może kibicuje obojgu? Czekam n następny rozdział i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle czytało się lekko i przyjemnie ALE niestety bardzo szybko :D Zmiana w Hermionie co najmniej zaskakująca, ale jako wojująca kobieta podoba mi się chyba bardziej - jakoś lepiej mi do niej pasuje. Tylko trzeba przy tym uważać aby nie przekoloryzować jej postaci, ale u was jestem o to spokojna :D Monia

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę, że Polowanie na czarownice znowu zostało wznowione. Chociaż nie komentowałam poprzedniej wersji ani Naucz mnie latać, to kocham wasze opowiadania zarówno za styl i fabułę <3
    Mam nadzieję, że niedługo ukaże się kolejny rozdział. Zostawiłyście mnie bardzo zaciekawioną samą końcówką.
    Malfoy to dupek. Ale still love him. ♥
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny rozdział? :( to najdłuższe oczekiwanie na wynik testu ciążowego w historii :D mam nadzieje że wkrótce opublikujecie rozdział, zapowiada się fantastycznie, chociaż AŻ taka Hermiona, która o randkach mówi jak o wnioskach do rozpatrzenia nie jest zbyt kanoniczna :P z tego co pamiętam, Hermiona była wrażliwa w kontaktach międzyludzkich i trafnie odczytywała zamiary ;) ale ogólnie- bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam. Chciałabym skontaktować się z Paniami w sprawie artykułu, który piszę do rodzącego się na Wattpadzie nowego stowarzyszenia.
    Tematem jest plagiatowanie prac z blogspota, co niestety jest częstą praktyką. Chciałabym prosić o kontakt jeżeli chciałyby Panie wyrazić swoje zdanie. Oczywiście pisanie do Pań ma swoje przyczyny. Opowiadanie "Naucz mnie latać" jest jednym z najczęściej wstawianym na Wattpada jako kopia. Czy Ci ludzie się z Paniami kontaktują? Lub zupełnie olewają Pań pracę.
    Jeżeli zainteresowałam to proszę o kontakt. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy. Dziękujemy za zgłoszenie problemu. Niejednokrotnie powtarzałyśmy, iż nie wyrażamy zgody na publikację naszych prac w serwisie Wattpad, co niestety nie obeszło niektórych osób. Jeśli sprawa artykułu nadal jest aktualna, chętnie wypowiemy się na ten temat. Prosimy o kontakt poprzez: dramione.hilfmirfliegen@gmail.com
      Jeszcze raz dziękujemy za informację o pojawieniu się nowych kopii naszego opowiadania.
      Pozdrawiamy serdecznie.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za adres kontaktowy, wysłałam na niego wiadomość.

      Usuń
  9. Poprzednia wersja opowiadania mi się podobała, ale ta chyba jak na razie jest nawet lepsza, prolog wprowadza nutkę tajemniczości. Mam nadzieję, że ten okres błyskotliwych i wrednych wymian zdań między Hermioną i Draco będzie jak najdłuższy, nawet jeśli w którymś momencie będzie dla nich raczej odskocznią i rozrywką w nudnej pracy niż realną wrogością (mam nadzieję, że dla Draco już teraz tak jest i zwyczajnie wkurza Hermionę, bo go to bawi, a nie dlatego, że myśli o niej źle). Nie mogę się doczekać kontynuacji dlatego życzę dużo motywacji do nowych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyny cały czas czekamy <3 to świetne opowiadanie jedno z lepszych jakie czytałam i naprawdę szkoda gdyby było porzucone. Życzę duużo weny i szybkiego powrotu!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaglądam tu regularnie w nadziei, że znajdę tutaj jakąś aktualizację, ale niestety nie ma tu nic.... Oczywiście dalej będę zaglądać, ale mam nadzieję, że wena Wam nie uciekła i dokończycie opowiadanie, bo jest fantastyczne :) Niejednokrotnie czytałam już Naucz Mnie Latać, kocham to opowiadanie! Jednak byłoby cudownie i fantastycznie przeczytać Wasze inne Dramione :)
    Życzę Wam dużo weny, ściskam Was mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tydzień temu odkryłam NML, skończyłam w parę dni, tam przeczytałam o Polowaniu, przeczytałam wszystko... I kurczę, mam nadzieję, że będziecie to kontynuować, bo naprawdę warto! Opowiadanie ma duży potencjał, chcę wiedzieć co było dalej! Proszę, kontynuuj od, wasz styl pisania jest cudowny!

    OdpowiedzUsuń