sobota, 13 lipca 2019

Rozdział 1 Niezwykłego zwyczajny początek


Nigdy nie sądziła, że człowiek jest zdolny do odczuwania tak wielkiego bólu. Wiodła spokojne, szczęśliwe życie, nie mając pojęcia, że ludzki organizm może wytrzymać agonię, która z każdą trawiła jej ciało z coraz większą zachłannością. Z zamkniętymi oczami, odliczała w myślach każdą następną sekundę nieopisanych tortur, marząc, by chwila wyzwolenia od nich nadeszła tu i teraz.
Jęk bólu, który od dłuższego czasu tkwił w zamknięciu za zaciśniętymi wargami, zdołał wydostać się na wolność. Zupełnie jakby był to sygnał dla reszty ciała, wkrótce jej ramiona zaczęły się trząść, mięśnie nóg drgać w niekontrolowanych odruchach tak mocno, że niemal straciła władzę nad sobą i upadła na posadzkę. Warknęła, próbując wytrzymać jeszcze chwilę, jeszcze sekundę, ignorując kroplę potu zwisającą z czubka jej nosa.
Litości... Na miłość Merlina, jak długo jeszcze?! — krzyknęła, zezując na pojedynczą kroplę, zjeżdżającą coraz niżej i niżej.
Ćwiczenie: deska. Pozostały czas: trzydzieści pięć sekund.
Powoli, jakby nie chciała tym ruchem jeszcze bardziej się obciążyć, obróciła głowę, by spojrzeć niczym najprawdziwszy bazyliszek na małe urządzenie leżące obok na podłodze.
Łżesz — szepnęła złowróżbnie, mrużąc gniewnie oczy. — Już dawno minęła minuta.
Ćwiczenie wykonywane od piętnastu sekund — odparł mechaniczny głos. — Dotychczasowa ocena kondycji: gorsza niż u ciężarnej trolicy. Stan ćwiczącego... — urządzenie umilkło, wytwarzając jedynie niepokojące trzaski — przedzawałowy.
Och, gdyby wkładanie baterii sprawiało ci ból...
Zalecane zamknięcie jadaczki. Pozostało dwadzieścia jeden sekund.
Hermiona spuściła głowę, zaciskając zęby na pobladłej już wardze. Wytrzyma. Przetrwała o wiele gorsze rzeczy. Nie mogła pozwolić, by pokonał ją kawałek blachy i kilka durnych ćwiczeń. To był jej wielki dzień i nic nie było w stanie tego zepsuć. Odsunęła od siebie ból, skupiając się na wizji dzisiejszego awansu.
Pozostało dziesięć sekund.
Dam radę. Dam radę... Po prostu nie myśl o bólu — powtarzała w myślach i choć próbowała skupiać się na dzisiejszym dniu, pracy, nowym stanowisku, wszystko to zostało rozwiane przez głośną muzykę jej sąsiada.

Ból, bez miłości
Ból, ciągle mi mało
Ból, lubię jego brutalność
Bo wolę czuć ból niż zupełnie nic

Zaśmiała się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Na szczęście chwilę później z małego urządzenia dobiegły fanfary i gromkie brawa. Jej ciało zadrżało po raz ostatni i z hukiem runęła na posadzkę.
Gratulacje.
Jak ja cię nienawidzę — mruknęła dziewczyna, nie wkładając w to jednak ani grama nienawiści. Przeciwnie, była szczęśliwa i z szerokim uśmiechem pławiła się w błogiej chwili odpoczynku.
Cała mokra, leżała na dywanie, wtulając w niego twarz. Nic nie zmusiłoby jej do zmienienia pozycji, nie, kiedy ten kawałek cienkiego, szorstkiego materiału wydawał się najwygodniejszym, najbardziej miękkim łożem.
Nic, prócz...
Zerwała się biegiem do łazienki i nachyliła nad sedesem, by zacząć wylewać z siebie zawartość żołądka, która jeszcze wczoraj stanowiła pokaźny zapas zawartości jej lodówki.
Tuż za nią do środka wpadł duch, zjawa, widmo czy czymkolwiek była jej bardziej martwa niż żywa współlokatorka. Przypatrywała się tej dantejskiej scenie, odruchowo ściskając swój wisiorek.
Kyrie eleison — wymamrotała z przerażeniem. — Znowu?
Znowu — wybąkała ta cierpiąca. Opuściła klapę i położyła na niej głowę, przytulając swojego nowego sedesowego przyjaciela. — Kolejny raz chyba mnie zabije.
Zabawne. Kto by pomyślał, że kobieta, z którą zaprzyjaźniłam się po śmierci, umrze w podobnych okolicznościach.
To wy w klasztorach mogliście spożywać trunki?
Zdawało się, że blade policzki martwej zakonnicy poczerwieniały z oburzenia.
Absolutnie! Chodziło mi o to, że też zmarłam w ramionach porcelanowego odpływu fekaliów. Choć ze mnie lało się z innej strony...
Błagam, stop — jęknęła Hermiona, czując, jak kolejna fala na wpół strawionego jedzenia niebezpiecznie pochodzi jej do gardła.
Błyskawicznie podniosła klapę, by po raz kolejny się uzewnętrznić. Przymknęła oczy z ulgi, gdy okazało się, że to fałszywy alarm. W pozycji, w której się znajdowała miała doskonały widok na zjawę, dzięki czemu mogła posłać jej błagalne spojrzenie.
Pomożesz?
Oczekiwała, że współlokatorka przyniesie jej coś na uspokojenie żołądka. Zamiast tego duch uklęknął i złożył ręce do modlitwy.
Co ty robisz?
Martwa zakonnica uniosła na chwilę powieki, patrząc z powagą na dogorywającą pannę Granger.
Pomagam — odparła żarliwie, na powrót zamykając oczy i zaczynając modlitwę. — Panie wszechmogący, pomóż cierpiącej córce swojej. Niech to, co z niej uchodzi tak rzewnymi falami odejdzie... albo przynajmniej przestanie tak cuchnąć. Amen. — Zmarła uchyliła jedną powiekę. — I jak, pomogło?
Zaskakujące, ale nie.
Duch wzruszył ramionami.
Widocznie taka wola Pana.
Tak, to mogła być kara boska. Jednak równie dobrze mogło to być porządne zatrucie pokarmowe związane z wczorajszą orgią żywieniową Hermiony. Być może nie powinna jeść tych ogórków. I popcornu. I tego ciasta, które ze świeżością miało tyle wspólnego, co prostytutka z cnotą. A już na pewno mogła sobie odpuścić butelkę wina.
A może to ta klątwa! — wychrypiał z ożywieniem duch, przerywając wewnętrzną wyliczankę przyjaciółki. — No co? Nie wierzysz mi? — oburzył się, widząc sceptyczne spojrzenie Hermiony.
Ty we wszystkim widzisz klątwy. A już szczególnie w odkurzaczu, który rzekomo czyha na ciebie i chce wessać twoją duszę i uwięzić ją wewnątrz siebie na wieki wieków.
Jestem wielce rada, że moje obawy są dla ciebie źródłem pociechy.
Dziewczyna zignorowała oburzenie przyjaciółki, wracając do ich pierwszego spotkania. To właśnie wtedy po raz pierwszy usłyszała od niej o klątwie. Widmo, gdy tylko zobaczyło nową współlokatorkę, od razu wypaliło: Jesteś przeklęta!. Zakonnica nie potrafiła określić, na czym miałaby polegać straszliwa klątwa, choć zazwyczaj nie miała problemów. Jej obsesja na punkcie klątw nie była jedyną rzeczą, która czyniła ją wyjątkową. Nikt, łącznie z samą zakonnicą, nie wiedział, czym była. Martwa, która nie ma problemów z manipulacją przedmiotami. Która, pod jednym, małym warunkiem, może opuszczać miejsce śmierci.
Hermiona odczekała dobrych kilka minut, by mieć pewność, że najgorsze już minęło i niepewnie wstała.
Gdzie ty niby idziesz? — Rzuciła zjawa, przechodząc za nią do przedpokoju.
Do pracy.
Do pracy! Kiedy wyrzucasz swoje wnętrzności!
Tak. Do pracy — powtórzyła dziewczyna, zerkając przez ramię na ducha. — Ktoś musi zarabiać na twoją prenumeratę Umocnionych w wierze.
Zakonnica uśmiechnęła się lekko.
Co ja poradzę, kocham tę gazetę. Na Pana w niebiosach! Co ty wyprawiasz! — Zawołał duch, gdy jego współlokatorka nagle zatrzymała się, sprawiając, że przeniknął przez nią. — Dobrze wiesz, że nienawidzę oglądać... Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Nie słuchała. W przerażeniu wpatrywała się w radio, skąd dobiegał energiczny głos spikera.
— … Czeka nas słoneczny i piękny dzień. Termometry wskażą piętnaście stopni. Cóż, wygląda na to, że wiosna na dobre się zadomowiła i najwyższy czas schować zimowe kurtki głęboko do szafy. Czy ten dzień mógłby się zacząć lepiej? Wysłuchajmy najnowszego przeboju Fatalnych Jędz: Eliksir szczęścia.  Tak, moi drodzy, właśnie tak brzmi sobotni poranek o godzinie 8:30…
8:30?!
Kurwa.
To nie po bożemu tak kląć! — Zawoła duch, obserwując, jak Hermiona gna do sypialni, którą po chwili wypełniły gniewne pomruki dziewczyny, trzaski szuflad i brzdęk tłuczonego szkła.
Kilka minut później zadyszana panna Granger stanęła przed współlokatorką.
I jak?
Wyglądasz jak kobieta, która za wszelką cenę stara się ukryć mdłości eleganckim przyodziewkiem. Niech ci Bóg szczególnie dziś błogosławi, cna współlokatorko.
Tobie też miłego dnia! — odkrzyknęła Hermiona, wybiegając z domu.
Zamknęła drzwi, kiwnęła w pośpiechu głową sąsiadowi i zniknęła za rogiem, udając, jak co dzień, że kieruje się na przystanek. Ścisnęła różdżkę i przeniosła się do Ministerstwa.
Gdy tylko pojawiła się w atrium, wiedziała, że coś wstrząsnęło jego pracownikami. Gorączkowe szepty odbijały się od ścian, lawirując pomiędzy ciekawskimi spojrzeniami a gestami wyrażającymi dezaprobatę.
— Granger!
Skrzekliwy głos przełożonego przeszył umysł dziewczyny, nim zdążyły uformować się w nim domysły na temat tego, co się wydarzyło. Odwróciła się i posłała wyćwiczony przez lata pracy uśmiech w stronę przełożonego.
Aiden Rogers był szczupłym mężczyzną średniego wzrostu. Zarówno jego przyozdobiona kozią bródką twarz, jak i włosy, nosiły pierwsze ślady mijającego czasu, jednak piwne oczy nadal iskrzyły się sprytem i intelektem. Szyty na miarę garnitur nadawał mu wygląd poważnego, szanowanego człowieka, jednak jego głos zupełnie nie pasował do jego osoby i raczej przywodził na myśl gwiazdę rocka po tygodniowym tournée na Saharze.
— Właśnie cię szukałem — ciągnął dalej, szybkim krokiem kierując się do windy. Hermionie nie pozostało nic innego, jak podążyć za nim. — Zaszło kilka zmian i całe Ministerstwo stanęło na głowie.
— Co się stało? — spytała, poprawiając trzymane w ramionach aktówki.
— Afera hazardowa w Ministerstwie Gier i Sportu. Ponadto wyszło na jaw, że zamieszani są w to pracownicy praktycznie wszystkich szczebli Ministerstwa. Oczywiście stracili już stanowiska, przez co mamy tu rozgardiasz — prychnął, nerwowym gestem przeczesując kozią bródkę. — Resztę opowie ci panna Patil. Jestem pewien, że zna więcej szczegółów ode mnie.
Hermiona skrzywiła się. To oznaczało niestałe godziny pracy, gorączkowe szukanie zastępstw i falę artykułów Rity Skeeter. Akurat teraz, gdy ich departament rozpoczynał olbrzymie przedsięwzięcie z francuskim Ministerstwem.
— Czy delegacja już tu jest?
— Do tej pory nie dostałem żadnej wiadomości — odpowiedział pan Rogers, wchodząc do windy. — Muszę stawić się w Departamencie Spraw Wewnętrznych. Pod moją nieobecność nie opuszczaj gabinetu i zajmij się gośćmi, gdyby się zjawili. Powiedz Patil, że to ona przyjmuje dziś wszystkich interesantów i odpowiada za korespondencje. Przygotuj dokumenty dla delegacji z listą propozycji i wykazem kosztów na wypadek, gdybym był nieobecny przez dłuższy czas.
— Oczywiście. Zajmę się wszystkim.
Mężczyzna skinął głową, zawijając bródkę wokół palca. Wiedząc, że rozmowa dobiegła końca, Hermiona wyjęła z aktówki kartkę z listą zadań na dzień dzisiejszy i dopisała kilka pozycji. Mogła pożegnać się z myślą o lunchu. Choć w jej aktualnej sytuacji może to i lepiej.
Z wysoko uniesioną głową wyszła z windy, myśląc o dzisiejszym dniu jak o kolejnej okazji, by się wykazać i udowodnić, że w pełni zasługuje na awans. Była zdeterminowana i gotowa, by stawić czoło przeszkodom zesłanym przez los, cokolwiek by to nie było.
Skinęła głową przełożonemu i wysiadła na swoim piętrze. Rzędy biurek zapełniające drogę do jej biura świeciły pustkami. Wystarczyło jednak jej jedno spojrzenie, by pracownicy wymieniający się pikantnymi plotkami wrócili na miejsca.
— Cześć — pisnęła z daleka na jej widok Parvati, po czym praktycznie wciągnęła Hermionę do środka i zatrzasnęła drzwi. — Słyszałaś już? Pięciu z naszego departamentu wyleciało za hazard i korupcję. W tym nasz nadzorca.
Panna Granger, delikatnym acz stanowczym ruchem zebrała dłoń naczelnej plotkary Ministerstwa ze swojego ramienia i podeszła do swojego biurka.
— Niemożliwe...
— Jego żona też będzie miała proces!
Zdumiona dziewczyna odłożyła aktówki na swoje biurko. Nie mogła uwierzyć, że ta miła, starsza para brała udział w tej aferze. Przecież jeszcze wczoraj zapraszali ją na ślub wnuka!
— Wydawali się w porządku — mruknęła, wyciągając różdżkę i kierując ją na listę zadań. Po chwili obok leżała jej kopia.
Parvati zaśmiała się i pokiwała palcem, jakby pouczała drugą sekretarkę.
— Tacy zawsze mają coś za uszami. Mnie od razu wydawali się zbyt... poukładani — prychnęła, dając do zrozumienia, że bycie poukładanym to dla niej wybryk natury równie wielki, co ziejące ogniem świnie.
Hermiona nie odpowiedziała. Przywykła do charakteru Parvati. Zawsze wszystko wiedziała, na wszystko miała już wyrobione zdanie i trudno było ją przekonać do zmiany poglądu. Była uparta i sprytna, jednak drugiej sekretarce nie podobało się to, w jaki sposób podchodziła do obowiązków i jak osiągnęła swoje stanowisko. A osiągnęła je dzięki mężczyznom, którzy tracili zdrowy rozsądek pod wpływem jej egzotycznej urody.
— To dla ciebie — Hermiona podała jej kopię i usiadła na swoim miejscu, wyciągając z szafki plik segregatorów.
Parvati nachyliła się i niechętnym wzrokiem przyjrzała się kartce.
— Co to?
— Lista zadań. Te podkreślone są dla ciebie... — resztę jej zdania zagłuszył jęk zawodu panny Patil.
— Korespondencja? — spytała, wydymając wargę. — Przecież to nudy. A ty co masz? Co masz, co masz, co masz... — podśpiewywała pod nosem, skanując wzrokiem jej zadania. — O. Delegacja.
Hermiona uniosła wzrok znad dokumentów. Nie podobał jej się ton Parvati.
— O co chodzi?
— Delegacja już tu jest. Jednoosobowa. W gabinecie szefa — dodała, zerkając z uśmiechem na drzwi.
Kasztanowłosa poderwała się z miejsca.
— I ty mi to mówisz dopiero teraz? — szepnęła, piorunując ją wzrokiem.
Parvati machnęła dłonią.
— Nie gorączkuj się tak. Delegacja nie zając, a wiedzieć co w trawie piszczy zawsze warto — oznajmiła, rozsiadając się na swoim krześle. Zarzuciła nogę na nogę i zaczęła piłować paznokcie.
— Jak długo tu siedzi?
— Jakieś dziesięć minut.
— Merlinie — jęknęła żałośnie dziewczyna, biorąc cenne aktówki. Podeszła do drzwi i wzięła głęboki oddech.
Widząc to, druga sekretarka zachichotała.
— Przydałoby ci się coś więcej na uspokojenie niż wentylacja.
Hermiona przewróciła oczami i zapukała. Po chwili weszła do środka, nie spuszczając wzroku z aktówek, które powoli zaczęły wymykać się z jej uścisku.
— Przepraszam, że tyle to trwało. Jestem Hermiona Granger i podczas nieobecności pana Rogersa postaram się przedstawić podstawowe informacje o wkładzie brytyjskiego Ministerstwa Magii w projekt.
Gdy poprawiła dokumenty i w końcu miała pewność, iż te nie wylądują na podłodze, dziewczyna uniosła wzrok.
Nie śpieszyłaś się zbytnio... Granger.

***

Witamy,

Dzisiaj trochę w okrojonym składzie, bo Cookie jest ze mną tylko duchem (oby!), ale mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie zmodyfikowany pierwszy rozdział, który w pierwotnej wersji uchodził za prolog. Nasza praca skończona - teraz pałeczkę przekazujemy Wam, licząc na komentarze :D

PS: Z racji tego, że trochę trudno wracać po tak długiej przerwie i móc z powrotem dotrzeć do czytelników, mamy maleńkie pytanie: skąd obecnie czerpiecie wiedzę o nowych rozdziałach bądź też nowych opowiadaniach Dramione? Są jakieś aktualne stowarzyszenia/zbiory itp? Z góry dzięki za pomoc :)

Do następnego!

16 komentarzy:

  1. Cześć i czołem!
    Jestem pewna, że Cookie na pewno jest znami, niezależnie od tego, gdzie znajduje się cieleśnie XD Możesz jej śmiało przekazać, że rozdział jest cudowny, bo
    1. Zakonnica - uśmiałam się do łez, serio
    2. (A może to powinien być numer 1) Hermiona żyje i nie płonie (choć początek wcale na to nie wskazywał - och, wy podstępne)
    3. Charakterek Hermiony - te jej soczyste 'kurwa' XD
    4. Jest wreszcie Malfoy!!! Moje serce się raduje
    5. W MM się dzieje i to dużo
    6. Czuję, że nie polubię Patil a nic tak nie jednoczy ludzi, jak wspólny wróg
    Ale mało mi ,mało! Kiedy planujecie następny? W międzyczasie czytam 'Naucz mnie latać ' także przyjemne zajęcie mam (zostawiłam tam kilka komentarzy - jeśli chcecie możecie zerknąć).
    Jeśli chodzi o wasze pytanie: osobiście chyba jedynie z grupy na fb - dramione pl
    Pozdrawiam i życzę zdobycia rzeszy czytelników takich jak ja - zfiksowanych już na punkcie waszej twórczości.
    (W niektórych miejscach jest chyba nieco inna czcionka, blogger chyba poszalał, jakoś bardzo w czytaniu to nie przeszkadza, ale pewnie wolałybyście wiedzieć)
    Miss Nothing

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, wszystkie komentarze czytamy na bieżąco - zarówno tutaj, jak i na naszym poprzednim opowiadaniu i za każdy serdecznie dziękujemy.
      Dzięki za czujność jeśli chodzi o czcionkę; podczas wstawiania blogger krzaczył się niesamowicie, w wolnej chwili oczywiście poprawię, bo nie zdzierżę :)
      Pozdrawiamy CM&S

      Usuń
    2. Kiedy możemy się spodziewać następnego rozdziału?
      Pozdrawiam, Miss Nothing

      Usuń
    3. Rozdział jest już gotowy, czeka na korektę i akceptację Sappy. O ile znowu nie zmieni nam się koncepcja, rozdział pojawi się na blogu w przeciągu kilku dni :)

      Usuń
    4. W takim razie czekam z niecierpliwością i wypiekami na twarzy:)
      Miss Nothing

      Usuń
  2. Z facebookowej grupy Dramione 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy kto choć raz wykonywał deskę, łączy się w bólu z Hermioną Xp Dobrze, że opowiadanie wróciło na znane nam tory, bo trochę się obawiałam tego, że sporo z tego, co skradlo moje serce poślecie do kosza, ale póki co wszystko wskazuje na to, że moje obawy nie były słuszne. Postać zakonnicy (czuję, że będzie to coś na miarę Babci Rose) interesująca : skąd się wzięła? Ciekawe, nie powiem. Czekam na więcej, Monia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam obie Panie :)
    Rozdział bardzo mi się podobał, w szczegolnosci epizod Hermiony i jej wspołlokatorki :D Pomimo tej przerwy nadal potraficie rozbawić i poprawić humor w poniedziałek XD
    Planujecie zachować częstotliwość publikowania nowych rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy,
      Bardzo byśmy chciały zachować publikacje nowych rozdziałów co dwa tygodnie, ale jak będzie - czas pokaże :)

      Usuń
  5. hejka, jestem tutaj pierwszy raz (dopiero co skonczyłam tez po raz pierwszy cudowne NML, a konkretniej to DZISAJ xD. o mało na zawał nie padłam jak na grupie dramione na fb zobaczyłam ze dodałyście tu coś, bo myślałam, że dalej macie przerwę) mam takie małe pytanie organizacyjne. jak mam czytać tę opowieść? czy te rozdziły nowsze pasują z tymi starszym sprzed korekty? bo nie wiem czy jak przeczytam te nowe, to mogę doczytać sobie te starsze? kurczę, mętnie tłumaczę, ale mam nadzieje że wiecie o co mi chodzi :/ albo w sumie to poczekam na te nowe i nie będę czytać starych. mam nadzieję, że mnie nic nie ominie XD
    życzę dużo weny i czasu na pisanie
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze powiedziawszy to bardziej podobala mi sie poprzednia wersja ale nie narzekam tylko czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo. Zakonnica współlokatorką? znając Wasze niezwykłe poczucie humoru czuję, że będzie się działo. Już lubię Hermionę. Nic, tylko czekać cierpliwie na kolejne rozdziały, no i Draco oczywiście ;) Pozdrawiam, s.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham na maxa!!! Dajcie więcej!

    OdpowiedzUsuń
  9. "Ocena kondycji: gorsza niż u ciężarnej trolicy" - jeśli dalej będziecie pisać takie teksty, to niedługo pojawi się informacja w radio o dziewczynie, która zmarła ze śmiechu. Może wtedy dołączyłabym do Waszego opowiadania jako kolejna współlokatorka Hermiony? Cały rozdział jest niesamowity. Jestem zachwycona tym nowym opowiadaniem, tym bardziej, że pojawiła się nowa bohaterka. Cierpliwie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Gwendolyn Shepherd

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurczę, naprawdę uwielbiam wasz sposób pisania. Postać zakonnicy-ktora-zmarla jest świetnym podparciem do pisania prześmiesznych scen w przyszłości. A sam początek to majstersztyk - po tym jak zostało nam zasugerowane, że Hermiona płonie na stosie rozpoczęcie kolejnego rozdziału od...treningu było bardzo zmyślne ;) A urządzenie (czyżby produkcji George'a?) wyszło wam świetnie, liczę na wiecej zastosowań w kolejnych rozdziałach, może będzie sarkastycznie doradzać w różnych sytuacjach codziennych? Bo do prologu mam podejrzenia, że akcja działa się w zamierzchłej przeszłości i to jakaś przodkini Hermiony zmarła na stosie, a teraz historia ma zatoczyć koło. Ale skoro w grę wchodzi zabawa z czasem to równie dobrze może być zupełnie inaczej. Nie zmienia to faktu, że lecę czytać następny rozdział i nie mogę się doczekać waszego powrotu z kolejnymi!

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Szczególnie podoba mi się sam jego początek, w którym tak ładnie nawiązałyście do prologu... kurde, nawet ja się nabrałam i przez chwilę zastanawiałam, czy od razu przeskoczymy do tamtych czasów. Ale na szczęście nie! ;) Ulżyło mi. Natomiast porównanie płonięcia na stosie do robienia deski jest aż nazbyt prawdziwe! To wam się udało.
    Ciekawi mnie też postać Zakonnicy i to, jakie plany z nią wiążecie... Oraz skąd wzięła się w mieszkaniu Hermiony. Kurde , same niewiadome!

    OdpowiedzUsuń