sobota, 16 września 2017

Jeszcze więcej kawy

~ Osiemnaście dni do rozpoczęcia Polowania ~

Ciepłe strumienie wody lądowały na jego głowie, spływały strużkami po plecach i wśród szumu lądowały na dnie kabiny. Żałował, że nie mogą w cudowny sposób zabrać choć części jego myśli i razem z nimi zniknąć w odpływie. A tego ranka myślał o swojej rodzinie.
Nie wiedział, co za tym stało. Wyczerpanie? Spotkanie ojca? Tak, to pewnie to — pomyślał, wcierając we włosy szampon. Po takim czasie to nic dziwnego.
Arystokrata z pewnością się nie mylił. Któż by nie zareagował tak jak on? W końcu Draco Malfoy od ośmiu lat nie widział rodziców. Nie odpowiadał na listy, sam też do nich nie pisał. Wyjątkiem był okres świąt, w którym wysyłał pierwszą lepszą kartkę kupioną przez niego lub kogoś, kogo do tego wyznaczył. Jedynym członkiem rodziny, z którym utrzymywał stały kontakt, był wuj Cyrius, z którym mieszkał przez pierwsze dwa lata w Paryżu. Wuj, który, de facto, lata temu został wyrzucony z rodu Malfoyów za udzielanie pomocy innemu zbuntowanemu bratankowi.
Odchylił głowę w tył, pozwalając, by strumienie zmyły resztki piany zalegające w mokrych kosmykach. Zakręcił wodę i pobieżnie się wytarłszy, owinął ręcznik wokół bioder. Wychodząc z łazienki, chwycił jeszcze jeden, by w drodze do kuchni osuszyć sobie włosy. Zerknął na zegarek. Miał niecałą godzinę, by stawić się w Ministerstwie.
W Ministerstwie, do którego z łatwością można się wkraść i napaść na jednego z pracowników.
Zawiesił wilgotny ręcznik na barkach i wsypał porcję płatków do miski. Nie miał czasu na przyrządzenie czegoś bardziej pożywnego.
Septimus. Zastanawiał się, czy rzeczywiście ktoś wyszeptał to słowo, czy może tylko mu się wydawało. Dlaczego ktoś, kto zakradł się do Ministerstwa, ryzykowałby nakrycie? Chyba że nie był sam i z kimś rozmawiał.
Opierając się o szafkę, w pośpiechu spożywał śniadanie, a jego myśli ponownie wróciły do liczb, kontraktów i sympozjum. Był pewien, że dzięki zaangażowaniu w przedsięwzięcie Lavine'a jego przełożony utwierdzi się w przekonaniu, że wybrał odpowiedniego pracownika na stanowisko zastępcy.
Machnął krótko różdżką, wprawiając tym samym w ruch dokumenty leżące na stole, które uniosły się i poszybowały wprost do czekającej na nich teczki. W tym czasie Draco wrócił do sypialni i nałożył na siebie ciemny, granatowy garnitur.
Tym razem Ministerstwo żyło historią o wczorajszej napaści. Arystokrata tylko przewrócił oczami i z irytacją stwierdził, że powoli przywyka do tutejszych obyczajów. Strach pomyśleć, że cisza i spokój mogłyby stać się dla niego nienaturalne i męczące.
A skoro mowa o ciszy i spokoju...
Gdy tylko opuścił windę, dotarł do niego wysoki, choć zachrypnięty przez ciągłe wydzieranie się, kobiecy głos. Mijani przez niego pracownicy nie zwracali na to większej uwagi, co uświadomiło Dracona, iż podobne sceny odgrywały się tu dość często. Co poniektórzy wymieniali rozbawione spojrzenia, jednak nikt nie zatrzymywał się na dłużej, by ową sprawę przedyskutować. Ba! Nikt nawet nie rwał się do tego, by odpowiednio zaingerować.
— NIE KŁAM! Doskonale wiem, że ich kryjesz. Wiesz, gdzie są! NIE MAM ZAMIARU SIĘ USPOKOIĆ, DOPÓKI NIE DOSTANĘ SWOICH PIENIĘDZY! Ach, tak? Czekać? Czekam od MIESIĘCY! Wiesz, ile kosztuje najlepsza prywatna szkoła w tym cholernym kraju?
— Przykro mi bardzo, jednak nie potrafię pani pomóc. Obecnie nie wiem, gdzie przebywa pan Rogers, jednak jeśli pani sobie życzy, mogę przekazać od pani wiadomość...
Rudowłosa, niska kobieta zaśmiała się zimno, jednak jej rechot został przerwany przez atak kaszlu. Przysłoniła usta kościstą ręką, po czym pogroziła dziewczynie palcem.
— Nie próbuj mi zamydlić oczu, dziewucho. Stoisz po stronie tego łajdaka i jego bezmózgiej lali.
Nim Hermiona zdążyła odpowiedzieć, arystokrata wszedł do środka, nie przejmując się tym, że być może zbyt głośno zatrzasnął drzwi. Sekretarka zerknęła na niego, a jej klatka piersiowa gwałtownie opadła, jakby westchnęła z ulgi na jego widok.
— Co tu się dzieje, Granger? — spytał, podchodząc do obu pań.
— Pani Rogers przyszła z wizytą do swojego męża...
— Eks męża — wtrąciła burkliwie kobieta, nerwowo okręcając w palcach guzik swojej zielonej garsonki.
— ... jednak go nie zastała, a ja niestety nie wiem, gdzie jest i o której zjawi się w biurze.
Pani Rogers ponownie się zaśmiała.
— O, ale za to wiemy, Z KIM jest.
Guzik w końcu wylądował na podłodze. Zirytowana kobieta machnęła różdżką, ponownie przyczepiając go do garsonki.
Draco uniósł jasną brew i przeniósł spojrzenie na Hermionę.
— Więc nie jest to nikt ważny, tak?
Korzystając z tego, że pani Rogers piorunowała wzrokiem jej przełożonego, Hermiona szybko skinęła głową.
— I mimo to pozwalasz na ten cyrk. Granger, jeśli nie znasz odpowiednich zaklęć, należy zawołać kogoś z ochrony — skarcił ją. — Jeśli jeszcze raz dopuścisz do sytuacji, która może przeszkodzić mi w pracy, obetną ci pensję.
— Posłuchaj no, ty filcowany gogusiu — warknęła pani Rogers, podchodząc do Malfoya, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił, wpadając jej w słowo.
— Jeżeli jeszcze raz tu panią zobaczę, osobiście zadbam, by nie mogła pani przekroczyć nawet progu Ministerstwa — ostrzegł ją, zachowując beznamiętny ton, jednak jego oczy tliły się kpiną. Znał typ krzykacza, wystarczy nie dać mu się rozkręcić, by z łatwością sobie z nim poradzić. — Jeśli ma pani taką potrzebę, znam inne, bardziej odpowiednie miejsca na tego typu ekscesy. Jak na przykład sale rozpraw dwa piętra wyżej. Albo oddział chorób psychicznych w Mungu. Żegnam.
Nim nikły uśmiech satysfakcji pojawił się na ustach Hermiony, a pani Rogers rzuciła się na Malfoya, drzwi raz jeszcze otworzyły się, a do środka weszła Parvati wraz z nieszczęsnym Aidenem, który zbyt późno zauważył żonę.
— Ty! Z nią! Znowu!
— Przypominam ci, Sofio, że jesteśmy w trakcie rozwodu — oznajmił Rogers, przezornie stając przed Parvati. — I jesteśmy w miejscu publicznym.
— Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo publicznym — syknęła Sofia, wykrzywiając się do panny Patil, która obronnie przycisnęła do klatki niesione dokumenty. — Chcę moich pieniędzy!
— Mówiłem ci, nie dostaniesz ich, dopóki sąd nie wyda oświadczenia.
Draco zmrużył oczy i posłał Hermionie spojrzenie, które znaczyło ni mniej, ni więcej jak: pozbądź się ich. Po raz ostatni zerknął na kłócących się Rogersów i już miał zamknąć się w swoim gabinecie, gdy jego wzrok padł na papiery, które ściskała Parvati. A dokładniej, na pierwszą, widoczną stronę, której zawartość dobrze znał, bowiem sam ją tam umieścił nie dalej niż piętnaście godzin temu.
Świetnie — pomyślał, z zadowoleniem zerkając na sekretarkę. Kontrakt już podpisany. Jeden problem mniej.
— Patil, chodź z tym do mojego gabinetu — rzucił przez ramię, przechodząc do sąsiedniego pomieszczenia.
Parvati chyba jeszcze nigdy nie cieszyła perspektywa przebywania z Malfoyem sam na sam bardziej niż w tej chwili. Szybkim krokiem wyminęła Sofię i przemknęła do gabinetu przełożonego.
Pani Rogers zmierzyła ją wzrokiem, prychnęła pogardliwie i z powrotem odwróciła się do męża.
— W ogóle nie masz wstydu. Nawet się z tym nie kryjecie!
— To nie miejsce na takie rozmowy.
— Ale na pieprzenie się z podwładną to już tak? — warknęła Sofia, po czym pokręciła głową, marudząc płaczliwym głosem: — Merlinie, za co spotyka mnie to upokorzenie? Wychowałam czwórkę dzieci, ostatnie może zostać wyrzucone ze szkoły — kontynuowała, ocierając oczy koronkową chusteczką. — A wszystko przez ciebie! Ten podły gargulec specjalnie odciąga cię od dzieci.
— Parvati, na miłość Merlina, zamknij w końcu te drzwi i przestań podsłuchiwać — polecił blondyn, zajmując miejsce przy swoim biurku. — Kontrakt — rzucił, wyciągając rękę po teczkę, jednocześnie robiąc miejsce na blacie. Zajęty porządkowaniem dokumentów, nie mógł zauważyć, jak mina sekretarki zrzedła, gdy ta spojrzała na trzymany przez nią kontrakt.
Ponaglana przez zniecierpliwione spojrzenie przełożonego, przełknęła ślinę i podeszła do niego, z niechęcią wsuwając mu teczkę do ręki. Spuściła głowę, gdy mężczyzna pewnym ruchem otworzył ją i zamarł, wpatrując się w dokument. Dokument, na którym w miejscu przeznaczonym na podpis pana Lavine'a widniała pustka.
— Co to jest? — spytał z zimną furią w głosie.
Sekretarka skuliła się w odpowiedzi na ostry, przenikliwy ton. Choć nie podniósł głosu, czuła, jak strużka potu przemyka jej po plecach.
— Kontrakt.
— To, że kontrakt, to akurat widzę, ale dlaczego, do cholery, nie jest podpisany przez drugą stronę?! — warknął, powoli tracąc nad sobą panowanie.
Czuł, że sprawy wymykają mu się spod kontroli. Że jego kariera chwieje się w posadach. Że wszystko, co osiągnął własną, ciężką pracą może skończyć w rynsztoku razem z nim. Mógł mieć tylko nadzieję, iż pan Lavine wykaże się wyrozumiałością i da mu kolejną szansę.
— Zapomniałam go wysłać — wyjaśniła Parvati, wykazując się przez długi czas uśpioną gryfońską odwagą.
Blondyn uśmiechnął się szyderczo.
— Ach, tak. Zapomniałaś.
Sekretarka przygryzła usta, szukając odpowiednich słów na swoją obronę, gdy na biurku Malfoya zmaterializował się zwój pergaminu. Mężczyzna rzucił jej spod rzęs ostre spojrzenie, rozwinął pismo i zaczął czytać, a z każdą linijką krew coraz bardziej szumiała mu w głowie.

Zerwanie współpracy w trybie natychmiastowym...
...nieprofesjonalizm...
...niedopełnienie obowiązków...

Parvati nerwowo przestępowała z nogi na nogę, co chwilę przełykając ślinę. Przez jej głowę przebiegła myśl, że może stracić posadę, zaraz jednak odsunęła ją od siebie. To tylko jedna pomyłka. Poza tym, jest Aiden, on nigdy nie pozwoli, by stała się jej krzywda.
Jej rozmyślenia przerwał szelest pergaminu. Zamrugała i wróciła wzrokiem do przełożonego, który miął w pięści list.
— Wynocha.
— Ale to żaden problem, mogę wysłać go teraz...
— NIE, PARVATI — ryknął, uderzając dłońmi o blat. Pochylił się w jej stronę, miażdżąc w uścisku krawędź biurka. — WŁAŚNIE, ŻE JEST PROBLEM I NIE MOŻESZ GO WYSŁAĆ!
Sekretarka cofnęła się, marząc o tym, by być z dala od niego, choćby za cenę ponownego spotkania z Sofią.
— Nie wiem, jak bardzo trzeba być upośledzonym, żeby nie być w stanie wykonać jasnego polecenia. NIE WAŻ MI SIĘ WCHODZIĆ W SŁOWO, PATIL. NAJWYRAŹIEJ ROZUMU PRZEZ ŁÓŻKO NIE JESTEŚ W STANIE SOBIE ZAŁATWIĆ!
— Wypraszam sobie! Nie pozwolę siebie tak obrażać!
Och, przepraszam — zaśmiał się Draco, jednak jego oczy nadal ciskały gromy. — Przepraszam, że cię uraziłem, chcąc nazwać rzeczy po imieniu. Ale może najwyraźniej tego też nie zrozumiałaś, wiec postaram się mówić jasno — zaproponował, zaraz jednak fałszywy uśmiech spełzł mu z ust, ustępując miejsca czystej, niczym nieskrępowanej furii. — JESTEŚ BEZUŻYTECZNĄ, PUSTĄ IDIOTKĄ, PATIL! IDIOTKĄ, KTÓRĄ KAŻDY JEST W STANIE ZACIĄGNĄĆ DO ŁÓŻKA, BO DO NICZEGO INNEGO SIĘ NIE NADAJESZ! NAWET DO WYSŁANIA JEDNEJ, PIERDOLONEJ KOPERTY! JEDYNE, CO POTRAFISZ, TO ROZBIERANIE SIĘ RÓWNIE SZYBKO, CO PIERWSZA LEPSZA LADACZNICA!
— Dość! — wrzasnął pan Rogers, wpadając do biura. Zerknął na niemal wciskającą się w ścianę Parvati i odwrócił się do Malfoya. — Może mi pan przedstawić powód, dla którego miesza pan z błotem moją sekretarkę?
Arystokrata wyprostował pomięty list i podał mu go bez słowa.
Aiden zazgrzytał zębami i niemal porwał pergamin, odbierając go od Dracona.
— Bez względu na wszystko — odezwał się po chwili — proszę zważać na słowa. Nawet jeśli ich treść całkowicie miałaby oddawać stan rzeczy — dodał, piorunując kochankę wzrokiem.
— Że co, proszę?
— Do mojego gabinetu, Patil. W. Tej. Chwili — wyrzucił przez zaciśnięte zęby, po czym zamaszystym ruchem otworzył drzwi i skinięciem głowy nakazał jej iść pierwszej.
Widocznie kobieca duma mogła znieść szefowską burę, jednak dołożona do tego krytyka kochanka była ponad jej wytrzymałość. Nozdrza sekretarki zadrżały, jakby powstrzymywała się od płaczu — ze wściekłości, a może i z upokorzenia — i z opuszczoną głową szybko wyszła z gabinetu.
Hermiona odepchnęła się lekko, przesuwając się wraz z krzesłem do wiszącej szafki, biorąc z niej plik pergaminów i wróciła na miejsce. Słysząc stukot obcasów, uniosła znad papierów wzrok i przygryzła policzek. Jej współpracownica wyglądała, jakby nie marzyła o niczym innym, jak o zniszczeniu całego Ministerstwa, cegiełka po cegiełce. I choć w pewnym stopniu było jej żal Parvati (chyba każdy, kto usłyszałby słowa Malfoya, odczuwałby do niej żal), dziewczyna sama sobie była winna. Ona i ich tymczasowy przełożony.
Złożyła podpis na dole pergaminu, włożyła go do koperty i wstała, by wsunąć list w szczelinę w ścianie, którędy miał bezpiecznie przedostać się do działu przesyłek oficjalnych.
— Tak to się kończy — mruknęła do siebie, umieszczając list w szczelinie — jak przydziela się zadania nieodpowiedniej osobie z czystej złośliwości.
Hermiona odwróciła się i drgnęła, przeklinając los, własne szczęście, a nawet i samego Merlina za to, że akurat teraz Malfoy zdecydował się opuścić gabinet. Malfoy, który przyglądał się jej beznamiętnym wzrokiem. Malfoy, który prawdopodobnie w myślach już zadźgał ją jej własną różdżką, przyozdabiając tym samym biuro jej wnętrznościami niczym świątecznymi ozdobami.
Cudownie.
— Tak, Granger? Mówiłaś coś? — spytał uprzejmie, przechylając głowę, jakby naprawdę oczekiwał jej odpowiedzi.
— Ja tylko...
— Tak. Ty zawsze tylko. Dostajesz tylko nic nieznaczące zadania, ty tylko chcesz się wykazać, ty tylko wszystko wiesz najlepiej — powiedział, odpychając się od framugi. — Ale skoro tak bardzo chcesz się wykazać, to proszę. Mam dla ciebie zadanie — oznajmił, powoli podchodząc do niej. Mijając jej biurko, rzucił na nie stertę papierów i ciągnął dalej tym samym entuzjastycznym tonem. — Załatwisz nam kontrakt z kimś rangi Lavine'a. Kimś, kto dorównuje jego umiejętnościom. Albo nie! Z kimś jeszcze lepszym — poprawił się, unosząc palec. — Chcę kontraktu z goblinem. Masz czas do osiemnastej, w przeciwnym wypadku spakujesz manatki w tekturowe pudło i pójdziesz stąd w cholerę. I zanim się tym zajmiesz, prześlij to do Francji — warknął na odchodne, zatrzaskując za sobą drzwi.
Dziewczyna stała w bezruchu, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Draco Malfoy. Z jej ust wydostał się ni to jęk, ni to prychnięcie. To było niemożliwe. No bo... który goblin zgodzi się wytworzyć nagrody dla czarodziei? I to ot tak, po prostu, od razu podpisze kontrakt.
Popatrzyła na zawalone pergaminami biurko i zacisnęła pięści. Nie mógł jej tak po prostu zwolnić.
Z tą myślą wtargnęła do gabinetu arystokraty, który gorączkowo przeszukiwał opasły wolumin.
— Panie Malfoy — o ile użyła zwrotu grzecznościowego, jej ton w ogóle nie miał w sobie ani krztyny uprzejmości. Odchrząknęła, gdy ten nadal ją ignorował i spróbowała ponownie. — Malfoy!
— Chyba wyraziłem się dostatecznie jasno — syknął, kopiując kolejną stronę z księgi. — Czy w tym przeklętym miejscu nikt nie jest w stanie zrozumieć nawet najprostszego przekazu? — dodał, jakby do siebie, nerwowo przeczesując włosy.
— Owszem, jednak twoje przekazy pozbawione są realizmu.
— Co ty nie powiesz, Granger — prychnął, wyjmując kolejny spis usług czarodziejskich. — Może po prostu nie jesteś w stanie sprostać oczekiwaniom? Widziałem parę kartonów w recepcji. Jeden powinien wystarczyć na twoje rzeczy.
Hermiona nerwowo wciągnęła powietrze.
— Nie możesz mnie wyrzucić. Nie masz takiego prawa.
— Owszem, mam — odpowiedział, wspierając dłonie na blacie. — Według statutu delegacji jej członkowie mogą wprowadzać zmiany w kadrach pod warunkiem, iż zmiany te są uzasadnione, a podejmujący decyzję zajmuje stanowisko co najmniej zastępcy danego departamentu. Czas ci leci, Granger — dodał, unosząc brew, gdy dziewczyna wpatrywała się w niego w milczeniu.
— Tobie również — odpowiedziała, znacząco patrząc na trzymaną przez niego księgę. — Ciekawe ile minie, nim we Francji dowiedzą się o wszystkim.
Powiedziawszy ostatnie słowo, wyszła z gabinetu i z zaskoczeniem zauważyła, że Patil już wróciła, a co więcej pracuje. Zerknęła na swoje biurko. Połowa papierów w cudowny sposób przeniosła się na stanowisko drugiej sekretarki.
— Parvati, wiesz, gdzie jest Rogers?
— Nie mam cholernego pojęcia — burknęła pod nosem, nie odrywając się od swojej pracy.
Świetnie — pomyślała Hermiona. Jak nie on, to kto mi pomoże? — zastanawiała się, dokładając na biurko panny Patil kolejną stertę pergaminów.
— A to co? — spytała wojowniczo Parvati, mierząc w nią niezadowolonym spojrzeniem.
— Tym też musisz się zająć. Te teczki wyślij do Francji, możliwie jak najszybciej. Jak skończysz, zajmij się, proszę, resztą z mojego przydziału.
— A ty? Gdzie się wybierasz? — dopytywała, widząc, jak dziewczyna kieruje się ku drzwiom.
— Do działu obsługi departamentu, próbując dokonać cudu.
Patil zaśmiała się z niedowierzaniem.
— Ale ja się z tym sama nie wyrobię!
— Ja musiałam — odparła Hermiona.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Zaszyła się we wskazanym dziale, spisując wszystkich zamieszkałych w Anglii goblinów, zajmujących się wyrobami z metali szlachetnych. Następnie zajęła się sporządzaniem listów, w których przedstawiała ofertę Ministerstwa i prosiła o odpowiedź do godziny osiemnastej. Tworząc kolejne kopie, z niezadowoleniem kręciła głową. Była pewna, że nikt jej nie odpowie. Większość zapewne weźmie to za głupi żart, psiocząc na Ministerstwo i panoszących się czarodziei. Co jednak mogła zrobić, skoro cała jej wspinaczka po szczeblach zawodowych mogła zakończyć się katastrofą? Od razu się spakować? Mowy nie ma!
Wysłała listy i już miała wracać do siebie, gdy zaczepił ją jeden ze stażystów.
— Kolejny list prywatny do pana Malfoya — powiedział i zniknął wśród labiryntu biurek i pozostałych krzątających się pracowników.
Hermiona weszła do środka, zerkając na kopertę.
Gabrielle Levittoux. Znowu.
Podarła list i od razu wyrzuciła go do kosza. Jedyne, co jej pozostało, to czekać na odpowiedź.

***

— I naprawdę nie da się nic zrobić?
Dziewczyna posłała Oliverowi ponure spojrzenie znad sałatki i pokręciła głową.
— Nie — odpowiedziała, wbijając plastikowy widelec w ćwiartkę pomidora. — Od początku chciał się mnie pozbyć. Jak na złość Rogers zaszył się pod ziemię i nikt nic nie wie.
Wood skrzywił się.
— Wiesz — zaczął, wycierając ręce serwetką — zawsze jest szansa na to, że któryś się odezwie. Niewielka — przyznał, widząc jej spojrzenie — ale jest. No i w razie czego możesz się odwołać od decyzji Malfoya. Może Rogers coś wskóra...
— Nie, jeśli blond glizda się uprze i załatwi mi zwolnienie dyscyplinarne. Wtedy sam Minister Magii nie pomoże.
Brunet uniósł brwi.
— Ale dla ciebie można nagiąć zasady. Sama wiesz, o czym mówię.
— Nie chcę tego tak rozgrywać. Trudno, będę musiała poszukać czegoś innego.
Hermiona upiła łyk herbaty, drżąc na myśl o tym, jak uda jej się dokończyć remont domu bez jej obecnej pensji. O pensji asystentki już dawno przestała marzyć, a dokładniej, trzy dni temu. Prawie całość nagrody, jaką Ministerstwo przyznało Harry'emu, Ronowi i jej, przeznaczyła na zakup domu. Czekało ją jeszcze dużo pracy, a magia, niestety, nie załatwiała wszystkich problemów.
— O czym myślisz?
Dziewczyna wyrwała się z zamyślenia i dopiero teraz poczuła dłoń Olivera na swojej. W pierwszej chwili chciała ją zabrać, jednak nie zrobiła tego. Miło było czuć w tym momencie, że nie jest sama. Miło było czuć ciężar jego ciepłej, silnej ręki. Spojrzała na ich splecione palce i przygryzła wargę.
— Myślę o tym, co będzie. I jak ja sobie z tym poradzę.
— Na pewno sobie poradzisz — oznajmił, uśmiechając się. — W końcu jesteś Hermioną Granger... i zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
Odwzajemniła uśmiech, jednak nie na długo zagościł on na jej ustach.
— Muszę wracać — westchnęła, napotykając wzrokiem tarczę zegara.
— Daj — rzucił Wood, wskazując ruchem głowy na trzymane przez nią puste opakowanie. Wyrzucił wszystko do kosza i razem ruszyli do wind. — Na razie nie myśl o tym i rób swoje. Jest jeszcze szansa — powtórzył.
Ona jednak w to nie wierzyła.
Gdy tylko wróciła do biura, Parvati wcisnęła jej do ręki kubek z kawą. Dziewczyna uniosła brew.
— Dla mnie? — zdziwiła się, na co panna Patil pokręciła głową.
— Nie. Zanieś mu ją. Nie chcę nawet na niego patrzeć — warknęła, wracając na stanowisko. Widocznie przeszła jej zarówno słabość do Malfoya, jak i chęć awansu. Ciekawe na jak długo.
Pomimo tego, że Hermiona również nie miała ochoty na kolejne spotkanie z przełożonym, zebrała się w sobie i weszła do jego gabinetu.
— Chyba naprawdę już ci nie zależy, co? — burknął arystokrata, zerkając na nią znad listów.
Nie marnował czasu. Z góry wiedział, że Granger zawiedzie i żaden goblin nie zdecyduje się na współpracę z nimi, więc zaczął wysyłać listy do czarodziei parających się kunsztem goblinów.
— Proszę?
Nie odpowiedział, jakby uznał, że nie jest to warte utraty bezcennego dla niego czasu. Dziewczyna z trudem powstrzymywała się od komentarza.
— Coś jeszcze dla pana?
— Nie przemęczaj się, Granger. Jak dla mnie, możesz już zacząć się pakować.
Draco przymknął oczy, gdy sekretarka z hukiem zatrzasnęła drzwi. Skopiował list, zmieniając w odpowiednich miejscach treść, plując sobie w brodę za powierzenie tak ważnego zadania Patil. Mógł zrobić to osobiście, cholera, nawet Granger mogła to zrobić, ale nie. On musiał postawić na swoim, zaspokoić swoją dumę i upokorzyć ją za to, że wszystko mu przypominała.
Zegarek zdawał się wypalać dziurę w kieszeni. Zignorował to. Nawet jeśli by chciał, było już za późno na zmianę decyzji. Od teraz będzie pracował sam. Da radę, zwłaszcza gdy zatrudni ekipy specjalistów. Wtedy wszystko będzie łatwiejsze.
— Panie Malfoy.
Rzucił nerwowe spojrzenie w stronę kominka. Przeklinając w myślach, podszedł do niego i zaprószył w nim ogień.
— Doszły nas słuchy o przejęciu Lavine'a. Firma McGuffina trąbi na lewo i prawo o tym, że podpisał z nimi kontrakt. A więc?
— Niestety to prawda — przyznał arystokrata. — Kontrakt... nie doszedł na czas.
— Nie doszedł na czas?!
— Tak. Ale już pracuję nad zastępstwem.
Pan Bonnet przez chwilę mierzył w niego srogim spojrzeniem, po czym jego głowa zniknęła, pozostawiając tańczące płomienie w samotności.
Blondyn ścisnął nasadę nosa, już czując nadchodzącą migrenę. W jego głowie irytujący głosik podszeptywał, że za swoją porażkę może zapłacić naprawdę wysoką cenę.

***

Osiemnasta zbliżała się wielkimi krokami. Hermiona co chwilę rozpaczliwie zerkała na drzwi, jednak nikt nie zjawiał się z upragnioną odpowiedzią od choćby jednego wytwórcy. Załamana, skryła twarz w dłoniach. To był jej koniec.
Z zaszklonymi oczami wstała i wyjęła spod biurka tekturowe pudło. Nic innego jej nie pozostało. I choć przeczuwała, że tak się to właśnie skończy, nie mogła stłumić targających nią uczuć. Tyle czasu tu spędziła, tak ciężko pracowała na to, by znaleźć się w tym miejscu. A teraz opuszczała je, wyrzucona przez Malfoya, z marnym pudłem w dłoniach.
— Hermiono...
Dziewczyna odwróciła się, nieco zaskoczona, gdy Parvati w końcu się do niej odezwała.
— Tak? — spytała, z ręką na klamce.
— Powodzenia.
Przynajmniej ona na koniec zachowuje się jak człowiek — pomyślała, uśmiechając się do niej.
— Dzięki. Tobie również.
Nawet nie wiedziała, jak wylądowała w Dziurawym Kotle. Nie chciała wracać do pustego domu, ani też błąkać się po mieście. Chciała być sama, jednocześnie czując obecność innych czarodziei. Znajome, dodające otuchy cztery kąty pubu wydawały się odpowiednim miejscem.
Usiadła przy barze i położyła na sąsiednim miejscu swoje rzeczy, żeby przypadkiem ktoś nie wtargnął do jej samotni. Zamówiła drinka — należał jej się — zastanawiając się, co dalej.
Może mogłaby zatrudnić się w jakiejś prywatnej firmie. Albo sama taką założy... a raczej założyłaby, gdyby miała wystarczająco dużo galeonów.
Musnęła brzeg szklanki, zastanawiając się, po co w ogóle zamówiła drinka. Rzadko piła. W końcu wzruszyła ramionami i opróżniła szkło jednym haustem.
Krzywiąc się, otarła usta. Wtem do jej uszu dotarła rozmowa siedzących na lewo dwóch mężczyzn.
— ... denerwuje się, jak każda panna młoda.
— Kobiety... Skoro wszystko dopięte na ostatni guzik, to czym tu się denerwować?
— Pieniędzmi — zaśmiał się drugi. — Sam mam ochotę wrzeszczeć, gdy patrzę na rachunki. Na szczęście udało mi się obniżyć koszty wyrobu diademu.
— Diademu?
Mężczyzna skinął głową.
— Owszem, moja córka zażyczyła sobie diademu. Zamówiłem go u Larry'ego, tego, co do niedawna miał tu warsztat. Wziął o połowę mniej niż te skąpe gargulce. Jutro go od niego odbieram.
Hermiona zerwała się z miejsca, niemal do nich biegnąc.
— Przepraszam bardzo. Czy mówił pan o Larrym, pół goblinie?
— Owszem, panienko.
— Z białym irokezem i tatuażem? — dopytywała dalej z rosnącym podekscytowaniem. — Dzięki ci, Merlinie! — zawołała, gdy mężczyzna skinął głową. — Czy mógłbym mi pan podać jego adres?
— No nie wiem. Raczej nie powinienem. Larry mówił...
— To mój przyjaciel. Znajomy — poprawiła się, widząc jego powątpiewające spojrzenie. — I bardzo mi zależy, żeby się z nim spotkać.
Czarodziej zerknął na swojego przyjaciela, po czym pokręcił głową.
— Proszę zostawić jakiś kontakt. Może, kiedy się zgodzi, jutro...
— Nie mam czasu do jutra! Nie zamierzam sprawić mu kłopotu, wręcz przeciwnie, pomogę mu zarobić olbrzymie pieniądze.
— Pieniądze?
Hermiona domyśliła się, że popełniła błąd.
— Zapłacę. Czy pięć galeonów wystarczy?
— No, sam nie wiem, naprawdę, nie powinienem...
Dziewczyna wyjęła z sakiewki garść złotych monet i położyła je przed nim na blacie, mając nadzieję, że ich błysk pomoże mu w podjęciu decyzji.
— Dziesięć galeonów — zaproponowała, mając nadzieję, że się zgodzi. Więcej przy sobie nie miała, tylko to, co Mark oddał jej dzisiejszego popołudnia.
— W porządku. Skoro nie ma pani złych intencji...
Dziesięć minut później zastukała w drzwi, mając nadzieję, że mężczyzna jej nie oszukał i nie dobijała się do domu nieznajomego. Wraz z coraz głośniejszym odgłosem kroków, jej serce zwiększało tempo pracy. Jeszcze miała szansę.
Klamka drgnęła...
Oby to był on.
Zawiasy skrzypnęły...
Jeśli to on, sama mogę mu naoliwić to cholerstwo...
Drzwi uchyliły się...
Czy ta scena musi być taka długa?
... i w końcu jej oczom ukazał się...
— Larry! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę.
— Laska? Co ty tu robisz?
— Ratuję swoją karierę, przy okazji pomagając ci zarobić małą fortunę.
Na usta goblina powoli wpłynął psotny uśmiech.
— Wiedziałem, że cię za coś lubię, laska. Właź — zaprosił ją, odsuwając się od drzwi. — A teraz mów, co to za interesik — dodał, zacierając ręce.
Hermiona podążyła za nim do salonu i niepewnie usiadła na niewielkim stoliku. Nie było tak źle, jak się spodziewała po jego sposobie bycia. Klasycznie umeblowany pokój wyróżniał się jedynie plakatami półnagich nimf wodnych i walającymi się po podłodze narzędziami.
— Coś nielegalnego? — szepnął Larry, widząc jej zmarszczone brwi.
— Nie! Skądże! — oburzyła się. — Chodzi o pracę dla Ministerstwa.
— A jednak jakiś szwindel...
Dziewczyna przewróciła oczami.
— Czeka tam już na ciebie gotowy kontrakt. — No... prawie... — Chodzi o wykonanie nagród z okazji pierwszej edycji Sympozjum Wiedzy Czarodziejskiej. To właśnie ty zostałeś wybrany. — Tak trochę nie do końca... — Jestem pewna, że twoje wyroby zachwycą nas wszystkich. — Tego akurat jestem pewna.
Larry klepnął na kanapę. Jego oczy błysnęły złośliwie.
— A tak serio?
— A tak serio, to grozi mi zwolnienie dyscyplinarne i tylko ty możesz się na to zgodzić w tak krótkim czasie. Więc? Zgodzisz się?
Goblin przechylił głowę. Przestał się uśmiechać, co zaniepokoiło Hermionę.
— Wpadasz mi tu do domu, bez zapowiedzi, ani nawet jakiegoś trunku, słodzisz mi, chcąc wciągnąć mnie w pracę dla Ministerstwa, tylko po to, żeby uratować swój tyłek. — Nagle wyszczerzył zęby. — Oczywiście, że w to wchodzę! Wreszcie odegram się na tych zapyziałych gnojkach.
Odetchnęła z ulgą. Coś jej mówiło, że jest to początek nowej, choć mocno pokręconej przyjaźni.
Z dumą rozpierającą jej klatkę piersiową i szerokim uśmiechem prowadziła Larry'ego przez korytarze Ministerstwa. Nie mogła się doczekać miny Malfoya, gdy poinformuje go o pół goblinie, zwartym, chętnym i gotowym do pracy.
Otwierała już drzwi do biura, gdy Larry położył jej dłoń na udzie i szepnął:
— Chwila, moment...
Wstrzymała oddech, na myśl, że teraz mógłby się rozmyślić.
— O co chodzi?
— Czy to jest... nimfa wodna?
Sekretarka zmarszczyła brwi, starając sobie przypomnieć, kiedy po drodze goblin zdołał uderzyć się w głowę, jednak gdy spojrzała w tę samą stronę, pokiwała twierdząco głową. Rzeczywiście, nie dalej niż dziesięć metrów od nich stała odziana w półprzezroczystą sukienkę nimfa.
— Chcę ją poznać — oznajmił Larry, wyrywając ją z zamyślenia.
— Słucham?
— No... poznać, porozmawiać. Zawsze chciałem... porozmawiać z nimfą wodną.
Hermiona pokręciła głową.
— Nie mamy na to czasu. Może kiedy podpiszesz...
— A co, jeśli do tego czasu zdąży wyjść? — przerwał jej, nadal wgapiając się w swój obiekt zauroczenia. — Chcę ją poznać. Inaczej nici z kontraktu — dodał stanowczo.
— Dobrze — niemal warknęła, psiocząc na jego goblińską naturę. Nawet jeśli myślał, że różni się od pozostałych ze swojego rodzaju, był do nich bardziej podobny, niż sądził.
Przynajmniej nie chce miecza Godryka Gryffindora.
— Przepraszam. Pomóc w czymś? — spytała, gdy podeszli do nimfy.
Kobieta błysnęła uśmiechem, odrzucając turkusowe włosy za ramiona.
— Nie — odpowiedziała, zerkając z ciekawością na Larry'ego. — Czekam tylko na jeden papierek. Jestem Lithien — dodała, mrugając do niego.
Aqua lilium.
— Och.
Hermiona zmarszczyła brwi, widząc, jak pół goblin otwiera drzwi do poczekalni.
— Z chęcią ci potowarzyszę, Lithien.
Gdy nimfa weszła do środka, dziewczyna chwyciła go za ramię i szepnęła:
— Co ty wyrabiasz?
— To potrwa chwilkę.
— CO potrwa chwilkę?
— Spoko, laska, chcę tylko porozmawiać — zapewnił ją Larry, zamykając drzwi.
Sekretarka z czerwonymi policzkami oparła się o nie, by zablokować wejście pozostałym pracownikom. Naiwnie trzymała się nadziei, że ta dwójka naprawdę tylko rozmawia, jednak gdy do jej uszu dotarły odgłosy szurania i jęki, spiekła jeszcze większego raka.
Po czasie o wiele za długim niżby życzyła sobie tego Hermiona, pół goblin w końcu wyszedł z poczekalni, poprawiając białego irokeza.
— Mieliście rozmawiać! — syknęła, popychając go w stronę sali konferencyjnej.
— No i rozmawialiśmy. Tylko żywo gestykulowaliśmy — zarechotał z własnego żartu.
Otworzyła drzwi i skinęła głową, by wszedł do środka.
— Usiądź i poczekaj, Lilio Wodna. Za chwilę przyjdzie mój szef. A za tamten wybryk dostaniesz dziesięć procent mniej.
Nim zdołał cokolwiek odpowiedzieć, zamknęła drzwi i weszła do gabinetu sekretarek, gdzie zastała schowaną za górą papierów Parvati. Odłożyła z hukiem pudło na swoje uprzątnięte biurko i ignorując ciekawskie spojrzenie panny Patil, weszła do gabinetu Malfoya. Ten nawet jej nie zauważył, pochłonięty pracą. Dopiero gdy odchrząknęła, zaskoczony uniósł głowę, by po chwili rzucić:
— Moja decyzja jest jakoby nieodwołalna, Granger. Zdania nie zmienię.
— Zmieni pan, jak pan wejdzie do konferencyjnej.
Draco uniósł brew i odłożył pióro.
— W co ty pogrywasz, Granger? — spytał z mieszanką rozdrażnienia i zaciekawienia w głosie.
Gdy wzruszyła ramionami, odepchnął się od biurka i podszedł do drzwi.
— Lepiej, żeby to było naprawdę ważne.
Otworzył je i stanął jak zamurowany, wgapiając się w swojego gościa.
— Siema. Larry jestem. Macie już to pisemko?
Arystokrata szybko zatrzasnął drzwi i spojrzał na Hermionę.
— Co tam robi goblin, dlaczego czeka w konferencyjnej i chce kontraktu? — wypalił, błyszczącymi oczami wpatrując się w nią, tak, jakby potrzebował potwierdzenia swoich domysłów.
Hermiona natychmiast przestawiła się na tryb sekretarki i rzeczowym tonem wyjaśniła:
— To pół goblin, czekający na podpisanie umowy z Ministerstwem. Jest chętny i gotowy do rozpoczęcia z nami współpracy. Ponadto, jest tańszy od Lavine'a o dziesięć procent.
Blondyn zaśmiał się krótko, nie wierząc we własne szczęście. W ostatniej chwili jego arystokratyczne siedzenie zostało ocalone. Potarł czoło, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić.
— Granger, napiszesz list do pana Bonneta, w którym poinformujesz o tym, iż goblin o imieniu Larry... — zrobił przerwę, czekając, aż dziewczyna podpowie mu nazwisko, ta jednak tylko wzruszyła ramionami. — Goblin Larry zgodził się na współpracę i że jutro dostanie kopię kontraktu.
— Oczywiście.
— Masz go?
Hermiona pokręciła głową.
— Nie, ale to potrwa chwilę.
— Świetnie. Przyniesiesz dokumenty i zostaniesz tam z nami. Weź ze sobą coś do pisania, na wszelki wypadek. Powinienem coś o nim wiedzieć? Karany? Jakieś skandale na koncie?
Przygryzła wargę.
— Nie sądzę — powiedziała, mając nadzieję, że tak właśnie jest. — Powinien być czysty — dodała i niemal skrzywiła się, przypominając sobie jego tajemnicze cygaro. — Jedyne czego chce, to szybkie załatwienie formalności... i przywrócenia mnie na stanowisko.
Draco pokiwał głową, jednak bardziej zrobił to do swoich myśli, niż do sekretarki.
— Coś jeszcze? — spytała.
— Tak. Powiedz, żeby Patil zrobiła nam kawy.
Hermiona z uśmiechem ruszyła do drzwi, zachwycona tym, że od teraz to Parvati Patil jest panią od kawy. Nim jednak wyszła, rzuciła przez ramię:
— Jest mi pan dłużny dziesięć galeonów. Tyle kosztowało mnie sprowadzenie tu Larry'ego.

***

Siedział do późna. Znowu. Nauczony doświadczeniem z Parvati, zupełnie odciął się od sekretarek, samemu wykonując swoją pracę. Czasami kazał Hermionie coś wysłać i była to ich jedyna współpraca. Pannę Patil zaś zagonił do robienia kawy, co tylko utrzymywało go w przekonaniu, że ta kobieta nie nadaje się do niczego.
Odrzucił pióro i padł na fotel. W jego głowie panoszył się szum, który skutecznie odciągał go od pracy. Czarne mroczki przed oczami również mu nie pomagały.
Za dużo kawy — pomyślał, przecierając oczy.
Nie mogąc zmusić się do powrotu do leżących przed nim pergaminów, Draco pogrążył się w półśnie. Minuty mijały, a on nadal nie otwierał oczu. Jego oddech stał się miarowy i spokojny, napięte mięśnie rozluźniły się, w końcu dostając należny im odpoczynek.
Ostra myśl przecięła jego umysł, odpędzając kuszący sen. Musiał skończyć raport.
I kiedy sięgnął do lampy, by zwiększyć jej moc, naprzeciw siebie ujrzał pochylającą się nad biurkiem postać. Drgnął, odsunął się do tyłu, jednocześnie wyciągając różdżkę. Zaklęcie przemknęło przez gabinet, nie napotykając żadnej przeszkody, aż w końcu wylądowało na jednym ze zdjęć. Rama pękła, a ostre kawałki szkła poszybowały po całym gabinecie.
Syknął, gdy jeden z nich otarł się o jego policzek. Pozapalał resztę świateł i rzucił kolejne zaklęcie. Był sam.
Otarł kroplę krwi spływającą po szczęce i przyjrzał się jej.
— Zdecydowanie za dużo kawy...



Witojcie!
Wybaczcie tak późną porę, ale korzystając z tego, że mogłyśmy spędzić choć trochę czasu razem, postanowiłyśmy prześledzić losy Cieplaków i... przepadłyśmy bez reszty. Pozdro dla wszystkich, którzy włączają odcinek serialu i sześć godzin później orientują się, że zdążyło się już ściemnić. Życie.
Trochę dziwnie i zarazem trudno pisać nam o wstawianych rozdziałach z racji tego, że jesteśmy w trakcie opisywania dalszych i baaardzo ciekawych sytuacji i tak nagle musimy się wrócić do początków. No ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. No i łatwo nie jest, szczególnie teraz, kiedy widzimy się tylko w weekendy, a cały tydzień mijamy się jakoś... jak u Grzeszczak. Aż strach pomyśleć, co bedzie, jak Cookie zacznie się rok akademicki. Pewnie w ogóle zapomnimy, jak wyglądamy. Muszę zacząć nosić jej zdjęcie w portfelu.
/Cookie/ Jeszcze tego nie robisz?!
/Sappy/ Oczywiście, że nie, bo swoje zdjęcie wolałaś dać komuś innemu, a mi zostały tylko te z telefonu ;/
/Cookie/ No nie, ty nadal o tym?
Dobra, kończymy. A raczej przenosimy naszą "rozmowę" na private.
A! I pozdro da kumatej Pandy ;) Więcej nie powiemy, żeby nie zdradzać, co będzie w następnym rozdziale.
A!x2: Dzięki za wszystkie komentarze, które podbudowują nas w chwilach zwątpienia :)

PS: W Dzienniku Dracona Malfoya zostały odblokowane kolejne postacie, a mianowicie: Aiden, Patil, Wood i Sofia.

Do następnego!

24 komentarze:

  1. Sztos, po prostu sztos! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy mówiłam już że fenomenalne jesteście?😊 genialny rozdział. Pozdrawiam cieplutko i do następnego😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial i z niecierpliwością czekam na następny. Postać Larrego to chyba jeden z moich ulubionych aspektow waszwgo bloga ��
    A tak z ciekawości, Cookie, jakie studia i gdzie rozpoczynasz? ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częściowo poszłam w ślady siostry i wybrałam UMCS :) Spróbuję swoich sił na pedagogice;) Na razie do studiów nie jestem w pełni przekonana, ale spróbować warto. Co do Larry'ego to jest to postać, której w ogóle nie było w planach i pojawiła się w naszych głowach znienacka ale polubiłyśmy ją od razu :)

      Usuń
  4. Super rozdział, tak jak wyżej, uważam, że Larry jest genialny. Strasznie ciekawi mnie ta Gabriella i nie mogę się doczekać kiedy dojdzie do konfrontacji między nią a Draco (bo chyba jakaś konfrontacja między nimi będzie co nie??).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrielle zawita w ich skromne progi już w następnym rozdziale :) I możecie być nieco zaskoczeni tym, co z ich konfrontacji wyniknie :)

      Usuń
  5. Czekałam na nowy rozdział całą sobotę, aż w końcu przeczytalam w niedziele :)
    Leżę chora i żałuję, że to tylko jeden nowy rozdział, gdyby było ich więcej mogłabym umilić sobie czas spędzony w łóżku :)
    Już nie mogę doczekać się rozdziału z Gabriell. Mam nadzieje, że jej postać ukaże trochę przeszłości Dracona.
    Naucz mnie latać czytałam gdy było to juz zakończone opowiadanie, w Polowaniu na czarownice musze uzbroić się w większą cierpliwość :)
    Pamiętam, że wiele razy w Naucz mnie latać miałam wrażenie, że główni bohaterowie zbliżyl się do sobie i nagle Draco znowu pokazywał swoje bezczelne oblicze..mam wrażenie, że tu będę podobnie. Długo przyjdzie nam czekać na zdrową relacje pomiędzy tą dwójką. Trzeba jednak przyznać, że powoli rozwijającą się więź między głównymi bohaterami dała cudowny efekt i nie żałuję, że trwało to tak długo :))
    Mam w głównie nadal dużo momentów z Naucz mnie latać, które sprawiają, że uśmiech sam się pojawia :)
    Pozostało 18 dni do polowania na czarownice, czyli mam rozumieć że pierwsze 20 rozdziałów to będzie wstęp do podróżowania w czasie :)
    Juz nie mogę doczekać się tych wątków :)
    Pozdrawiam Kuz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polowaniu relacja między naszą dwójką będzie zdecydowanie inna niż w NML, tu możemy Cię uspokoić. W końcu, akcja rozgrywa się po ośmiu latach od ukończenia Hogwartu, a co za tym idzie, są dojrzalsi i mają za sobą doświadczenia, które ich uformowały jako dorosłych, zwłaszcza Dracona... ale o tym później :) Ale uspokajamy, nie będzie od razu wielkiej miłości, choć pewnie wszystko będzie się działo szybciej niż w poprzednim opowiadaniu z racji tego, że akcja Polowania nie będzie aż tak rozwleczona w czasie. Na szczęście nie będziemy musieli czekać na Polowanie aż dwadzieścia rozdziałów, wkrótce przeskoczymy kilka dni i zacznie się dziać w rozdziale siódmym :)

      Usuń
  6. Mam w głowie nadal*

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi sensownie :) To właśnie te doświadczenia, które sprawiły, że na przestrzeni czasu bohaterowie dorośli..sprawiają, że najbardziej lubię Dramione osadzone w czasach powojennych, dorosłych. Życzę dużo weny i wytrwałości ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widać różnice pomiędzy Draconem i Hermioną tu niż NML zdecydowanie i chyba bardziej podobają mi się te postacie w tym opowiadaniu, ale mimo tego muszę napisać: Draco, czy ciebie to przypadkiem ktoś nie kopnął kiedyś w tyłek ? Potrzebujesz tego bardzo :) Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko uwielbiam was❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Z rozdziału na rozdział robi się co raz ciekawiej! Jeszcze 18 dni i dopiero się zacznie. Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam wasze opowiadania, czekam z niecierpliwoscia na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super!! Świetne jest to opowiadanie i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów życzę dużo weny. Bardzo mnie zaintrygowaly losy Hermiony i tego co potrafi zrobić dla awansu. Pozdrawiam, Karolina

    OdpowiedzUsuń
  13. Odkrylam to z nudy wchodzac na naucz mn latac i planujac ponownie przeczytac i jestem mile zaskoczona :3 wprawdzie nigdy nie lubilam niezkonczonych opowiadan bo ciekawosc mn zżera ale z drugiej strony nie bd siedziec jak zombie ciagle czytajac jak bylo z waszym wczesniejszym opow ktore UWIELBIAM trzymam kciuki bardzo ciekawie sie zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam, witam, to znowu ja :) Malfoy jest niesamowity... serio. Nie dojść, że zawalił sprawę z powierzeniem tego kontraktu Parvati to jeszcze znalazł sposób, by obarczyć winą Hermionę. A ta wybawiła go z opresji. Jak to się nie skończy ślubem to ja już nie wiem, jak się skończy. Łyso panu, panie Malfoy? Mam nadzieję, że tak.
    Btw, nie wiem, co musiałoby się stać, żeby ktoś wreszcie wywalił Patil. Już miałam nadzieję, że pójdzie do lasu na grzyby i tam zostanie... ale nie. Ta kobieta trzyma się tego stanowiska rękami i nogami... chociaż śmiem twierdzić, że czymś jeszcze :D
    Weny, dzielne dziewoje, a brakiem czasu się nie przejmujcie, załatwiłam Wam dodatkową godzinkę, także już możecie szykować się na cofanie zegarków. Nie ma za co ::D Widzimy się w sobotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka ze mnie gapa, że zapomniałam się podpisać. A więc, uwaga, uwaga: K.

      Usuń
  15. Hejo hejooo ;D
    Wybaczcie, że dołączam do tego zacnego grona komentujących jako ostatnia, ale nie jest to podyktowane moim lenistwem, ani brakiem czasu. Raczej złośliwością rzeczy martwych, która na dobry tydzień uczyniła ze mnie jaskiniowca bez dostępu do nowoczesnych technologii. Generalnie po tym diabolicznym odwyku czuję się mniej przeorana, niż przed, ale za Chiny Ludowe tego nie powtórzę.
    Generalnie moje drogie, pozwólcie, że właśnie w tej chwili i w tym jednym kluczowym momencie pochylę swe schorowane plecy i wykonam majestatyczny pokłon, ku Waszym zacnym licom, jako że tym rozdziałem po prostu mnie zabiłyście. I nie mam na myśli jedynie sromotnej porażki Pansy na drodze do poczciwych gatek Aidena (swoją drogą - Littefinger?!!!! Boziuuuu Ajm in heven), ale całego całokształtu, oraz mojego ukochanego goblina, którego nazwałabym nawet niezłym Kozakiem, gdyby nie fakt, że do prawdziwego Kozaka brakuje mu troszkę centymetrów.
    Pogdybałabym jeszcze troszkę, ale obawiam się, że nie jesteście jeszcze gotowe na tak trwałe uszkodzenia świadomości, toteż zostawię Was z publikacją nowego rozdziału, a sama dalej wgapiam się w Cieplaków, bo akurat leci cały maraton. Majne favourite familija!
    Także ten: padłam, leżę i nie wstaję.
    Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślałyśmy nawet, że Aiden wzbudzi aż takie emocje, tym bardziej że nie oglądamy Gry o tron i na tego aktora wpadłyśmy, wpisując w google 'brunet z kozią bródką'. Co więcej stwierdziłyśmy, że jego bródką jest za mała i na potrzeby tworzenia szkicu dokleiłyśmy mu prawdziwą bródkę kozy :D

      Usuń
  16. W końcu znalazłam chwilę czasu na to, żeby przyzwoicie skomentować rozdział, a przynajmniej się postaram. Po pierwsze, zacznę od Dziennika Draco - Littlefinger jako Aiden? Chyba w tym momencie umarłam :D Na prawdę mu dokleiłyście kozią brodę? Hahahaha made my day. Co prawda, w Grze o tron miałam ochotę go zabić gołymi rękoma :D Mam nadzieję, że tutaj nie będzie podobnie :D Notatka przy Woodzie - ciekawe, ciekawe. Czemu nie liczyłby w tym na Granger? Po za tym Mr Malfoy, za często wypisuje to nazwisko przy różnych osobach. Ciekawe, ciekawe :> BARDZO CIEKAWE :D
    Teraz przejdźmy do końca rozdziału, a raczej do Waszej notatki pod rozdziałem :D Dziękuję serdecznie za pozdrowienia, chylę czoło :D Jest mi niezmiernie miło, że nazwałyście mnie kumatą :) Mile połechtałyście moje ego :D Co od tego, że Patil zapomniała wysłać - jakie to było piękne. Ta furia Dracona... mrrrr. Nie wiedziałam, że tak spodoa mi się jego furia... a może chodziło o to, że w końcu wywalił Patil z biura? Tak to chyba to :D
    Nie sądziłam, że goblin będzie postacią bardziej istotną. Chociaż, gdyby nie miał zostać postacią istotną to po co byście o nim wspominały wcześniej? Że też wcześniej nie pomyślałam o tym :D Nie myślałam, że Malfoy byłby zdolny do zwolnienia Granger... za nic. Musi mu przypominać o czymś na prawdę strasznym - może chwila tortur w Malfoy Manor? Skoro nie ma kontaktu z rodziną to pewnie odseparował się od całego "ciemnego" towarzystwa. Obecność Granger pewnie nieustannie przypomina mu o tych chwilach w swoim życiu, o których wolałby zapomnieć. Mam też inną teorię, ale może nie będę się nią dzieliła, bo jest... prawie, że nieprawdopodobna :D Ach ta moja wyobraźnia.
    Co do Gabrielle, na pewno zobaczę ją w kolejnym rozdziale. Ciekawe, czy Draco poświęci jej notatkę w swoim dzienniku? Jednego jestem pewna na pewno jej nie polubię. Gwarantuję to Wam :D Obawiam się tego rozdziału, jak kot boi się wody. :D
    Niemniej jednak czekam na rozdział z niecierpliwością! Pozdrawiam Was serdecznie :) Widzimy się niebawem :)
    PS. Mam pytanie macie już określoną mniej więcej ilość rozdziałów tego opowiadania? :)
    Kumata Panda :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej, rozdziałów będzie 30-40 ale trudno nam wskazać konkretną ilość, bo co rusz pojawiają się nowe pomysły :) Teraz uciekamy sprawdzić rodział, także za jakąś godzinkę poznacie Gabrielle z Paryża :)

      Usuń
  17. Udało mi się szybko przebrnąć przez rozdział, tym samym skracając sobie sen (tak czy siak przerywany pobudkami roczniaka) ale co zrobić gdy opowiadanie tak wciąga? No, czytać, czytać.
    Sprawa zaatakowanego niestety się nie wyjaśniła .A może z tego wyniknie grubsza sprawa nieco później? Ja byłam pewna, że szeroko-noga Patio soartoli sprawę, bo tak się zakręci w roli kochanki i tego, że jej wszystko uchodzi płazem, to w razie "w" naprawi sytuację. Jakże się myliła. Scena w której Draco miesza mąż błotem - bezcen! Karta MasterCard nie zapłaci się za taką atrakcję! Już wyobrażam sobie jak trzęsły się ściany gdy gromił tępe dziewczę.
    Komentarz Granger był też bardzo trafny i można było się domyślić, że Malfoy go usłyszy i gdy tylko rzucił hasło o goblinie... Lary po prostu musiał to miejsce zdobyć :D cieszę się, że nie trzeba było długo czekać na jego powrót. Jego baraszki z nimfą mnie także rozbawiły. Macie dobre poczucie humoru! Oby więcej było zabawnych scen w historii.
    Ja kończę i spać idę bo będzie się źle działo.
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzień dobry, witam ponownie w ten najgorszy dzień weekendu, w którym czuć już na karku przeszywający oddech poniedziałku 😳 No ale koniec tej prywaty, zajmijmy się treścią 😊 No powiem wam, że w pierwszej chwili myślałam, że żona Rogersa alias Rudy Rozczapierzony Pigmej pogoni kota Malfoyowi i trochę przystopuje jego władcze zapędy, a tu proszę. No, no nie pozostaje mi nic innego, jak tylko poczekać na jakiś jego gorszy dzień i kogoś kto w końcu odważy mu się postawić.
    No i popłynęli na tym kontrakcie na równi pochyłej, tylko dlaczego finalnie z zawsze obrywa biedna Hermiona? Furia przy Parvati - mistrzostwo 😂 Serio, wykrzyczał jej w twarz to, co chyba każdy z nas, czytelników, by chciał jej wykrzyczeć i za to ma duuuuuży plus!
    Hermiona oczywiście podołała zadaniu, przez co wreszcie możemy liczyć na więcej sam na sam naszej dwójki (późne wieczory w pracy, sprzyjające okoliczności i takie tam). Przez tą całą aferę z Parvati jest ona na mojej prywatnej liście kandydatów do roli zakapturzonej postaci, która pojawiła się w gabinecie. Czekam na kolejnych podejrzanych, bo czuję, że jako pierwszy z moich tropów jest chybiona. A może nie?  🤔 Pozdrawiam i dziękuję za frajdę jaką mam z czytania tej historii 💚

    OdpowiedzUsuń