~ Osiemnaście dni do rozpoczęcia Polowania ~
Ciepłe strumienie wody lądowały na
jego głowie, spływały strużkami po plecach i wśród szumu
lądowały na dnie kabiny. Żałował, że nie mogą w cudowny sposób
zabrać choć części jego myśli i razem z nimi zniknąć
w odpływie. A tego ranka myślał o swojej rodzinie.
Nie wiedział, co za tym stało.
Wyczerpanie? Spotkanie ojca? „Tak,
to pewnie to”
— pomyślał,
wcierając we włosy szampon. „Po
takim czasie to nic dziwnego.”
Arystokrata
z pewnością się nie mylił. Któż by nie zareagował tak jak on?
W końcu Draco Malfoy od ośmiu lat nie widział rodziców. Nie
odpowiadał na listy, sam też do nich nie pisał. Wyjątkiem był
okres świąt, w którym wysyłał pierwszą lepszą kartkę kupioną
przez niego lub kogoś, kogo do tego wyznaczył. Jedynym członkiem
rodziny, z którym utrzymywał stały kontakt, był wuj Cyrius, z
którym mieszkał przez pierwsze dwa lata w Paryżu. Wuj, który, de
facto, lata temu został wyrzucony z rodu Malfoyów za udzielanie
pomocy innemu zbuntowanemu bratankowi.
Odchylił
głowę w tył, pozwalając, by strumienie zmyły resztki piany
zalegające w mokrych kosmykach. Zakręcił wodę i pobieżnie się
wytarłszy, owinął ręcznik wokół bioder. Wychodząc z łazienki,
chwycił jeszcze jeden, by w drodze do kuchni osuszyć sobie
włosy. Zerknął na zegarek. Miał niecałą godzinę, by stawić
się w Ministerstwie.
„W Ministerstwie, do
którego z łatwością można się wkraść i napaść na jednego z
pracowników.”
Zawiesił
wilgotny ręcznik na barkach i wsypał porcję płatków do miski.
Nie miał czasu na przyrządzenie czegoś bardziej pożywnego.
Septimus.
Zastanawiał się, czy rzeczywiście ktoś wyszeptał to słowo, czy
może tylko mu się wydawało. Dlaczego ktoś, kto zakradł się do
Ministerstwa, ryzykowałby nakrycie? Chyba że nie był sam i z kimś
rozmawiał.
Opierając
się o szafkę, w pośpiechu spożywał śniadanie, a jego myśli
ponownie wróciły do liczb, kontraktów i sympozjum. Był
pewien, że dzięki zaangażowaniu w przedsięwzięcie Lavine'a jego
przełożony utwierdzi się w przekonaniu, że wybrał
odpowiedniego pracownika na stanowisko zastępcy.
Machnął
krótko różdżką, wprawiając tym samym w ruch dokumenty leżące
na stole, które uniosły się i poszybowały wprost do
czekającej na nich teczki. W tym czasie Draco wrócił do sypialni i
nałożył na siebie ciemny, granatowy garnitur.
Tym
razem Ministerstwo żyło historią o wczorajszej napaści.
Arystokrata tylko przewrócił oczami i z irytacją stwierdził, że
powoli przywyka do tutejszych obyczajów. Strach pomyśleć, że
cisza i spokój mogłyby stać się dla niego nienaturalne i męczące.
A
skoro mowa o ciszy i spokoju...
Gdy
tylko opuścił windę, dotarł do niego wysoki, choć zachrypnięty
przez ciągłe wydzieranie się, kobiecy głos. Mijani przez niego
pracownicy nie zwracali na to większej uwagi, co uświadomiło
Dracona, iż podobne sceny odgrywały się tu dość często. Co
poniektórzy wymieniali rozbawione spojrzenia, jednak nikt nie
zatrzymywał się na dłużej, by ową sprawę przedyskutować. Ba!
Nikt nawet nie rwał się do tego, by odpowiednio zaingerować.
—
NIE KŁAM! Doskonale wiem, że ich kryjesz. Wiesz, gdzie są! NIE MAM
ZAMIARU SIĘ USPOKOIĆ, DOPÓKI NIE DOSTANĘ SWOICH PIENIĘDZY! Ach,
tak? Czekać? Czekam od MIESIĘCY! Wiesz, ile kosztuje najlepsza
prywatna szkoła w tym cholernym kraju?
—
Przykro mi bardzo, jednak nie potrafię pani pomóc. Obecnie nie
wiem, gdzie przebywa pan Rogers, jednak jeśli pani sobie życzy,
mogę przekazać od pani wiadomość...
Rudowłosa,
niska kobieta zaśmiała się zimno, jednak jej rechot został
przerwany przez atak kaszlu. Przysłoniła usta kościstą ręką, po
czym pogroziła dziewczynie palcem.
—
Nie próbuj mi zamydlić oczu, dziewucho. Stoisz po stronie tego
łajdaka i jego bezmózgiej lali.
Nim
Hermiona zdążyła odpowiedzieć, arystokrata wszedł do środka,
nie przejmując się tym, że być może zbyt głośno zatrzasnął
drzwi. Sekretarka zerknęła na niego, a jej klatka piersiowa
gwałtownie opadła, jakby westchnęła z ulgi na jego widok.
— Co
tu się dzieje, Granger? — spytał, podchodząc do obu pań.
—
Pani Rogers przyszła z wizytą do swojego męża...
—
Eks męża — wtrąciła burkliwie kobieta, nerwowo okręcając w
palcach guzik swojej zielonej garsonki.
—
... jednak go nie zastała, a ja niestety nie wiem, gdzie jest i o
której zjawi się w biurze.
Pani
Rogers ponownie się zaśmiała.
— O,
ale za to wiemy, Z KIM jest.
Guzik
w końcu wylądował na podłodze. Zirytowana kobieta machnęła
różdżką, ponownie przyczepiając go do garsonki.
Draco
uniósł jasną brew i przeniósł spojrzenie na Hermionę.
—
Więc nie jest to nikt ważny, tak?
Korzystając
z tego, że pani Rogers piorunowała wzrokiem jej przełożonego,
Hermiona szybko skinęła głową.
— I
mimo to pozwalasz na ten cyrk. Granger, jeśli nie znasz odpowiednich
zaklęć, należy zawołać kogoś z ochrony — skarcił ją. —
Jeśli jeszcze raz dopuścisz do sytuacji, która może przeszkodzić
mi w pracy, obetną ci pensję.
—
Posłuchaj no, ty filcowany gogusiu — warknęła pani Rogers,
podchodząc do Malfoya, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił,
wpadając jej w słowo.
—
Jeżeli jeszcze raz tu panią zobaczę, osobiście zadbam, by nie
mogła pani przekroczyć nawet progu Ministerstwa — ostrzegł ją,
zachowując beznamiętny ton, jednak jego oczy tliły się kpiną.
Znał typ krzykacza, wystarczy nie dać mu się rozkręcić, by z
łatwością sobie z nim poradzić. — Jeśli ma pani taką
potrzebę, znam inne, bardziej odpowiednie miejsca na tego typu
ekscesy. Jak na przykład sale rozpraw dwa piętra wyżej. Albo
oddział chorób psychicznych w Mungu. Żegnam.
Nim
nikły uśmiech satysfakcji pojawił się na ustach Hermiony, a pani
Rogers rzuciła się na Malfoya, drzwi raz jeszcze otworzyły się, a
do środka weszła Parvati wraz z nieszczęsnym Aidenem, który zbyt
późno zauważył żonę.
—
Ty! Z nią! Znowu!
—
Przypominam ci, Sofio, że jesteśmy w trakcie rozwodu — oznajmił
Rogers, przezornie stając przed Parvati. — I jesteśmy w
miejscu publicznym.
—
Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo publicznym — syknęła
Sofia, wykrzywiając się do panny Patil, która obronnie przycisnęła
do klatki niesione dokumenty. — Chcę moich pieniędzy!
—
Mówiłem ci, nie dostaniesz ich, dopóki sąd nie wyda oświadczenia.
Draco
zmrużył oczy i posłał Hermionie spojrzenie, które znaczyło ni
mniej, ni więcej jak: pozbądź się ich. Po raz ostatni zerknął
na kłócących się Rogersów i już miał zamknąć się w swoim
gabinecie, gdy jego wzrok padł na papiery, które ściskała
Parvati. A dokładniej, na pierwszą, widoczną stronę, której
zawartość dobrze znał, bowiem sam ją tam umieścił nie dalej niż
piętnaście godzin temu.
„Świetnie”
— pomyślał, z zadowoleniem zerkając na sekretarkę. „Kontrakt
już podpisany. Jeden problem mniej.”
—
Patil, chodź z tym do mojego gabinetu — rzucił przez ramię,
przechodząc do sąsiedniego pomieszczenia.
Parvati
chyba jeszcze nigdy nie cieszyła perspektywa przebywania z Malfoyem
sam na sam bardziej niż w tej chwili. Szybkim krokiem wyminęła
Sofię i przemknęła do gabinetu przełożonego.
Pani
Rogers zmierzyła ją wzrokiem, prychnęła pogardliwie i z powrotem
odwróciła się do męża.
— W
ogóle nie masz wstydu. Nawet się z tym nie kryjecie!
— To
nie miejsce na takie rozmowy.
—
Ale na pieprzenie się z podwładną to już tak? — warknęła
Sofia, po czym pokręciła głową, marudząc płaczliwym głosem: —
Merlinie, za co spotyka mnie to upokorzenie? Wychowałam czwórkę
dzieci, ostatnie może zostać wyrzucone ze szkoły — kontynuowała,
ocierając oczy koronkową chusteczką. — A wszystko przez ciebie!
Ten podły gargulec specjalnie odciąga cię od dzieci.
—
Parvati, na miłość Merlina, zamknij w końcu te drzwi i przestań
podsłuchiwać — polecił blondyn, zajmując miejsce przy swoim
biurku. — Kontrakt — rzucił, wyciągając rękę po teczkę,
jednocześnie robiąc miejsce na blacie. Zajęty porządkowaniem
dokumentów, nie mógł zauważyć, jak mina sekretarki zrzedła, gdy
ta spojrzała na trzymany przez nią kontrakt.
Ponaglana
przez zniecierpliwione spojrzenie przełożonego, przełknęła ślinę
i podeszła do niego, z niechęcią wsuwając mu teczkę do ręki.
Spuściła głowę, gdy mężczyzna pewnym ruchem otworzył ją i
zamarł, wpatrując się w dokument. Dokument, na którym w
miejscu przeznaczonym na podpis pana Lavine'a widniała pustka.
— Co
to jest? — spytał z zimną furią w głosie.
Sekretarka
skuliła się w odpowiedzi na ostry, przenikliwy ton. Choć nie
podniósł głosu, czuła, jak strużka potu przemyka jej po plecach.
—
Kontrakt.
—
To, że kontrakt, to akurat widzę, ale dlaczego, do cholery, nie
jest podpisany przez drugą stronę?! — warknął, powoli tracąc
nad sobą panowanie.
Czuł,
że sprawy wymykają mu się spod kontroli. Że jego kariera chwieje
się w posadach. Że wszystko, co osiągnął własną, ciężką
pracą może skończyć w rynsztoku razem z nim. Mógł mieć tylko
nadzieję, iż pan Lavine wykaże się wyrozumiałością i da mu
kolejną szansę.
—
Zapomniałam go wysłać — wyjaśniła Parvati, wykazując się
przez długi czas uśpioną gryfońską odwagą.
Blondyn
uśmiechnął się szyderczo.
—
Ach, tak. Zapomniałaś.
Sekretarka
przygryzła usta, szukając odpowiednich słów na swoją obronę,
gdy na biurku Malfoya zmaterializował się zwój pergaminu.
Mężczyzna rzucił jej spod rzęs ostre spojrzenie, rozwinął pismo
i zaczął czytać, a z każdą linijką krew coraz bardziej szumiała
mu w głowie.
Zerwanie współpracy w
trybie natychmiastowym...
...nieprofesjonalizm...
...niedopełnienie
obowiązków...
Parvati
nerwowo przestępowała z nogi na nogę, co chwilę przełykając
ślinę. Przez jej głowę przebiegła myśl, że może stracić
posadę, zaraz jednak odsunęła ją od siebie. To tylko jedna
pomyłka. Poza tym, jest Aiden, on nigdy nie pozwoli, by stała się
jej krzywda.
Jej
rozmyślenia przerwał szelest pergaminu. Zamrugała i wróciła
wzrokiem do przełożonego, który miął w pięści list.
—
Wynocha.
—
Ale to żaden problem, mogę wysłać go teraz...
—
NIE, PARVATI — ryknął, uderzając dłońmi o blat. Pochylił się
w jej stronę, miażdżąc w uścisku krawędź biurka. — WŁAŚNIE,
ŻE JEST PROBLEM I NIE MOŻESZ GO WYSŁAĆ!
Sekretarka
cofnęła się, marząc o tym, by być z dala od niego, choćby za
cenę ponownego spotkania z Sofią.
—
Nie wiem, jak bardzo trzeba być upośledzonym, żeby nie być w
stanie wykonać jasnego polecenia. NIE WAŻ MI SIĘ WCHODZIĆ W
SŁOWO, PATIL. NAJWYRAŹIEJ ROZUMU PRZEZ ŁÓŻKO NIE JESTEŚ
W STANIE SOBIE ZAŁATWIĆ!
—
Wypraszam sobie! Nie pozwolę siebie tak obrażać!
— Och,
przepraszam — zaśmiał się Draco, jednak jego oczy nadal ciskały
gromy. — Przepraszam, że cię uraziłem, chcąc nazwać rzeczy po
imieniu. Ale może najwyraźniej tego też nie zrozumiałaś, wiec
postaram się mówić jasno — zaproponował, zaraz jednak fałszywy
uśmiech spełzł mu z ust, ustępując miejsca czystej, niczym
nieskrępowanej furii. — JESTEŚ BEZUŻYTECZNĄ,
PUSTĄ IDIOTKĄ, PATIL! IDIOTKĄ, KTÓRĄ KAŻDY JEST W STANIE
ZACIĄGNĄĆ DO ŁÓŻKA, BO DO NICZEGO INNEGO SIĘ NIE NADAJESZ!
NAWET DO WYSŁANIA JEDNEJ, PIERDOLONEJ KOPERTY! JEDYNE, CO POTRAFISZ,
TO ROZBIERANIE SIĘ RÓWNIE SZYBKO, CO PIERWSZA LEPSZA LADACZNICA!
—
Dość! — wrzasnął pan Rogers, wpadając do biura. Zerknął na
niemal wciskającą się w ścianę Parvati i odwrócił się do
Malfoya. — Może mi pan przedstawić powód, dla którego miesza
pan z błotem moją sekretarkę?
Arystokrata
wyprostował pomięty list i podał mu go bez słowa.
Aiden
zazgrzytał zębami i niemal porwał pergamin, odbierając go od
Dracona.
—
Bez względu na wszystko — odezwał się po chwili — proszę
zważać na słowa. Nawet jeśli ich treść całkowicie miałaby
oddawać stan rzeczy — dodał, piorunując kochankę wzrokiem.
— Że
co, proszę?
— Do
mojego gabinetu, Patil. W. Tej. Chwili — wyrzucił przez zaciśnięte
zęby, po czym zamaszystym ruchem otworzył drzwi i skinięciem głowy
nakazał jej iść pierwszej.
Widocznie
kobieca duma mogła znieść szefowską burę, jednak dołożona do
tego krytyka kochanka była ponad jej wytrzymałość. Nozdrza
sekretarki zadrżały, jakby powstrzymywała się od płaczu — ze
wściekłości, a może i z upokorzenia — i z opuszczoną
głową szybko wyszła z gabinetu.
Hermiona
odepchnęła się lekko, przesuwając się wraz z krzesłem do
wiszącej szafki, biorąc z niej plik pergaminów i wróciła na
miejsce. Słysząc stukot obcasów, uniosła znad papierów wzrok i
przygryzła policzek. Jej współpracownica wyglądała, jakby nie
marzyła o niczym innym, jak o zniszczeniu całego Ministerstwa,
cegiełka po cegiełce. I choć w pewnym stopniu było jej żal
Parvati (chyba każdy, kto usłyszałby słowa Malfoya, odczuwałby
do niej żal), dziewczyna sama sobie była winna. Ona i ich
tymczasowy przełożony.
Złożyła
podpis na dole pergaminu, włożyła go do koperty i wstała, by
wsunąć list w szczelinę w ścianie, którędy miał bezpiecznie
przedostać się do działu przesyłek oficjalnych.
—
Tak to się kończy — mruknęła do siebie, umieszczając list w
szczelinie — jak przydziela się zadania nieodpowiedniej osobie z
czystej złośliwości.
Hermiona
odwróciła się i drgnęła, przeklinając los, własne szczęście,
a nawet i samego Merlina za to, że akurat teraz Malfoy zdecydował
się opuścić gabinet. Malfoy, który przyglądał się jej
beznamiętnym wzrokiem. Malfoy, który prawdopodobnie w myślach już
zadźgał ją jej własną różdżką, przyozdabiając tym samym
biuro jej wnętrznościami niczym świątecznymi ozdobami.
Cudownie.
—
Tak, Granger? Mówiłaś coś? — spytał uprzejmie, przechylając
głowę, jakby naprawdę oczekiwał jej odpowiedzi.
— Ja
tylko...
—
Tak. Ty zawsze „tylko”.
Dostajesz tylko nic nieznaczące zadania, ty tylko chcesz się
wykazać, ty tylko wszystko wiesz najlepiej — powiedział,
odpychając się od framugi. — Ale skoro tak bardzo chcesz się
wykazać, to proszę. Mam dla ciebie zadanie — oznajmił, powoli
podchodząc do niej. Mijając jej biurko, rzucił na nie stertę
papierów i ciągnął dalej tym samym entuzjastycznym tonem. —
Załatwisz nam kontrakt z kimś rangi Lavine'a. Kimś, kto dorównuje
jego umiejętnościom. Albo nie! Z kimś jeszcze lepszym — poprawił
się, unosząc palec. — Chcę kontraktu z goblinem. Masz czas do
osiemnastej, w przeciwnym wypadku spakujesz manatki w tekturowe pudło
i pójdziesz stąd w cholerę. I zanim się tym zajmiesz,
prześlij to do Francji — warknął na odchodne, zatrzaskując za
sobą drzwi.
Dziewczyna
stała w bezruchu, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed
chwilą stał Draco Malfoy. Z jej ust wydostał się ni to jęk, ni
to prychnięcie. To było niemożliwe. No bo... który goblin zgodzi
się wytworzyć nagrody dla czarodziei? I to ot tak, po prostu, od
razu podpisze kontrakt.
Popatrzyła
na zawalone pergaminami biurko i zacisnęła pięści. Nie mógł jej
tak po prostu zwolnić.
Z tą
myślą wtargnęła do gabinetu arystokraty, który gorączkowo
przeszukiwał opasły wolumin.
—
Panie Malfoy — o ile użyła zwrotu grzecznościowego, jej ton w
ogóle nie miał w sobie ani krztyny uprzejmości. Odchrząknęła,
gdy ten nadal ją ignorował i spróbowała ponownie. — Malfoy!
—
Chyba wyraziłem się dostatecznie jasno — syknął, kopiując
kolejną stronę z księgi. — Czy w tym przeklętym miejscu nikt
nie jest w stanie zrozumieć nawet najprostszego przekazu? — dodał,
jakby do siebie, nerwowo przeczesując włosy.
—
Owszem, jednak twoje przekazy pozbawione są realizmu.
— Co
ty nie powiesz, Granger — prychnął, wyjmując kolejny spis usług
czarodziejskich. — Może po prostu nie jesteś w stanie sprostać
oczekiwaniom? Widziałem parę kartonów w recepcji. Jeden powinien
wystarczyć na twoje rzeczy.
Hermiona
nerwowo wciągnęła powietrze.
—
Nie możesz mnie wyrzucić. Nie masz takiego prawa.
—
Owszem, mam — odpowiedział, wspierając dłonie na blacie. —
Według statutu delegacji jej członkowie mogą wprowadzać zmiany w
kadrach pod warunkiem, iż zmiany te są uzasadnione, a podejmujący
decyzję zajmuje stanowisko co najmniej zastępcy danego
departamentu. Czas ci leci, Granger — dodał, unosząc brew, gdy
dziewczyna wpatrywała się w niego w milczeniu.
—
Tobie również — odpowiedziała, znacząco patrząc na trzymaną
przez niego księgę. — Ciekawe ile minie, nim we Francji dowiedzą
się o wszystkim.
Powiedziawszy
ostatnie słowo, wyszła z gabinetu i z zaskoczeniem zauważyła, że
Patil już wróciła, a co więcej pracuje. Zerknęła na
swoje biurko. Połowa papierów w cudowny sposób przeniosła się na
stanowisko drugiej sekretarki.
—
Parvati, wiesz, gdzie jest Rogers?
—
Nie mam cholernego pojęcia — burknęła pod nosem, nie odrywając
się od swojej pracy.
„Świetnie”
— pomyślała Hermiona. „Jak
nie on, to kto mi pomoże?”
— zastanawiała się, dokładając na biurko panny Patil kolejną
stertę pergaminów.
— A
to co? — spytała wojowniczo Parvati, mierząc w nią
niezadowolonym spojrzeniem.
—
Tym też musisz się zająć. Te teczki wyślij do Francji, możliwie
jak najszybciej. Jak skończysz, zajmij się, proszę, resztą z
mojego przydziału.
— A
ty? Gdzie się wybierasz? — dopytywała, widząc, jak dziewczyna
kieruje się ku drzwiom.
— Do
działu obsługi departamentu, próbując dokonać cudu.
Patil
zaśmiała się z niedowierzaniem.
—
Ale ja się z tym sama nie wyrobię!
— Ja
musiałam — odparła Hermiona.
Jak
powiedziała, tak zrobiła. Zaszyła się we wskazanym dziale,
spisując wszystkich zamieszkałych w Anglii goblinów, zajmujących
się wyrobami z metali szlachetnych. Następnie zajęła się
sporządzaniem listów, w których przedstawiała ofertę
Ministerstwa i prosiła o odpowiedź do godziny osiemnastej. Tworząc
kolejne kopie, z niezadowoleniem kręciła głową. Była pewna,
że nikt jej nie odpowie. Większość zapewne weźmie to za głupi
żart, psiocząc na Ministerstwo i „panoszących
się czarodziei”.
Co jednak mogła zrobić, skoro cała jej wspinaczka po szczeblach
zawodowych mogła zakończyć się katastrofą? Od razu się
spakować? Mowy nie ma!
Wysłała
listy i już miała wracać do siebie, gdy zaczepił ją jeden ze
stażystów.
—
Kolejny list prywatny do pana Malfoya — powiedział i zniknął
wśród labiryntu biurek i pozostałych krzątających się
pracowników.
Hermiona
weszła do środka, zerkając na kopertę.
Gabrielle
Levittoux. Znowu.
Podarła
list i od razu wyrzuciła go do kosza. Jedyne, co jej pozostało, to
czekać na odpowiedź.
***
— I
naprawdę nie da się nic zrobić?
Dziewczyna
posłała Oliverowi ponure spojrzenie znad sałatki i pokręciła
głową.
—
Nie — odpowiedziała, wbijając plastikowy widelec w ćwiartkę
pomidora. — Od początku chciał się mnie pozbyć. Jak na złość
Rogers zaszył się pod ziemię i nikt nic nie wie.
Wood
skrzywił się.
—
Wiesz — zaczął, wycierając
ręce serwetką — zawsze jest szansa na to, że któryś się
odezwie. Niewielka — przyznał, widząc jej spojrzenie — ale
jest. No i w razie czego możesz się odwołać od decyzji Malfoya.
Może Rogers coś wskóra...
— Nie, jeśli blond glizda się uprze i załatwi mi zwolnienie
dyscyplinarne. Wtedy sam Minister Magii nie pomoże.
Brunet uniósł brwi.
— Ale dla ciebie można nagiąć zasady. Sama wiesz, o czym mówię.
— Nie chcę tego tak rozgrywać. Trudno, będę musiała poszukać
czegoś innego.
Hermiona upiła łyk herbaty, drżąc na myśl o tym, jak uda jej się
dokończyć remont domu bez jej obecnej pensji. O pensji asystentki
już dawno przestała marzyć, a dokładniej, trzy dni temu. Prawie
całość nagrody, jaką Ministerstwo przyznało Harry'emu, Ronowi i
jej, przeznaczyła na zakup domu. Czekało ją jeszcze dużo pracy,
a magia, niestety, nie załatwiała wszystkich problemów.
— O czym myślisz?
Dziewczyna wyrwała się z zamyślenia i dopiero teraz poczuła dłoń
Olivera na swojej. W pierwszej chwili chciała ją zabrać, jednak
nie zrobiła tego. Miło było czuć w tym momencie, że nie jest
sama. Miło było czuć ciężar jego ciepłej, silnej ręki.
Spojrzała na ich splecione palce i przygryzła wargę.
— Myślę o tym, co będzie. I jak ja sobie z tym poradzę.
— Na pewno sobie poradzisz — oznajmił, uśmiechając się. — W
końcu jesteś Hermioną Granger... i zawsze możesz liczyć na moją
pomoc.
Odwzajemniła uśmiech, jednak nie na długo zagościł on na jej
ustach.
— Muszę wracać — westchnęła, napotykając wzrokiem tarczę
zegara.
— Daj — rzucił Wood, wskazując ruchem głowy na trzymane przez
nią puste opakowanie. Wyrzucił wszystko do kosza i razem ruszyli do
wind. — Na razie nie myśl o tym i rób swoje. Jest jeszcze szansa
— powtórzył.
Ona jednak w to nie wierzyła.
Gdy tylko wróciła do biura, Parvati wcisnęła jej do ręki kubek z
kawą. Dziewczyna uniosła brew.
— Dla mnie? — zdziwiła się, na co panna Patil pokręciła
głową.
— Nie. Zanieś mu ją. Nie chcę nawet na niego patrzeć —
warknęła, wracając na stanowisko. Widocznie przeszła jej zarówno
słabość do Malfoya, jak i chęć awansu. Ciekawe na jak długo.
Pomimo tego, że Hermiona również nie miała ochoty na kolejne
spotkanie z przełożonym, zebrała się w sobie i weszła do
jego gabinetu.
— Chyba naprawdę już ci nie zależy, co? — burknął
arystokrata, zerkając na nią znad listów.
Nie marnował czasu. Z góry wiedział, że Granger zawiedzie i żaden
goblin nie zdecyduje się na współpracę z nimi, więc zaczął
wysyłać listy do czarodziei parających się kunsztem goblinów.
— Proszę?
Nie odpowiedział, jakby uznał, że nie jest to warte utraty
bezcennego dla niego czasu. Dziewczyna z trudem powstrzymywała się
od komentarza.
— Coś jeszcze dla pana?
— Nie przemęczaj się, Granger. Jak dla mnie, możesz już zacząć
się pakować.
Draco przymknął oczy, gdy sekretarka z hukiem zatrzasnęła drzwi.
Skopiował list, zmieniając w odpowiednich miejscach treść, plując
sobie w brodę za powierzenie tak ważnego zadania Patil. Mógł
zrobić to osobiście, cholera, nawet Granger mogła to zrobić, ale
nie. On musiał postawić na swoim, zaspokoić swoją dumę i
upokorzyć ją za to, że wszystko mu przypominała.
Zegarek zdawał się wypalać dziurę w kieszeni. Zignorował to.
Nawet jeśli by chciał, było już za późno na zmianę decyzji. Od
teraz będzie pracował sam. Da radę, zwłaszcza gdy zatrudni ekipy
specjalistów. Wtedy wszystko będzie łatwiejsze.
— Panie Malfoy.
Rzucił nerwowe spojrzenie w stronę kominka. Przeklinając w
myślach, podszedł do niego i zaprószył w nim ogień.
— Doszły nas słuchy o przejęciu Lavine'a. Firma McGuffina trąbi
na lewo i prawo o tym, że podpisał z nimi kontrakt. A więc?
— Niestety to prawda — przyznał arystokrata. — Kontrakt... nie
doszedł na czas.
— Nie doszedł na czas?!
— Tak. Ale już pracuję nad zastępstwem.
Pan Bonnet przez chwilę mierzył w niego srogim spojrzeniem, po czym
jego głowa zniknęła, pozostawiając tańczące płomienie
w samotności.
Blondyn ścisnął nasadę nosa, już czując nadchodzącą migrenę.
W jego głowie irytujący głosik podszeptywał, że za swoją
porażkę może zapłacić naprawdę wysoką cenę.
***
Osiemnasta zbliżała się wielkimi krokami. Hermiona co chwilę
rozpaczliwie zerkała na drzwi, jednak nikt nie zjawiał się z
upragnioną odpowiedzią od choćby jednego wytwórcy. Załamana,
skryła twarz w dłoniach. To był jej koniec.
Z zaszklonymi oczami wstała i wyjęła spod biurka tekturowe pudło.
Nic innego jej nie pozostało. I choć przeczuwała, że tak się to
właśnie skończy, nie mogła stłumić targających nią uczuć.
Tyle czasu tu spędziła, tak ciężko pracowała na to, by znaleźć
się w tym miejscu. A teraz opuszczała je, wyrzucona przez Malfoya,
z marnym pudłem w dłoniach.
— Hermiono...
Dziewczyna odwróciła się, nieco zaskoczona, gdy Parvati w końcu
się do niej odezwała.
— Tak? — spytała, z ręką na klamce.
— Powodzenia.
„Przynajmniej ona na koniec zachowuje się jak człowiek”
— pomyślała, uśmiechając się do niej.
— Dzięki. Tobie również.
Nawet nie wiedziała, jak wylądowała w Dziurawym Kotle. Nie chciała
wracać do pustego domu, ani też błąkać się po mieście. Chciała
być sama, jednocześnie czując obecność innych czarodziei.
Znajome, dodające otuchy cztery kąty pubu wydawały się
odpowiednim miejscem.
Usiadła przy barze i położyła na sąsiednim miejscu swoje rzeczy,
żeby przypadkiem ktoś nie wtargnął do jej „samotni”.
Zamówiła drinka — należał jej się — zastanawiając się, co
dalej.
Może mogłaby zatrudnić się w jakiejś prywatnej firmie. Albo sama
taką założy... a raczej założyłaby, gdyby miała wystarczająco
dużo galeonów.
Musnęła brzeg szklanki, zastanawiając się, po co w ogóle
zamówiła drinka. Rzadko piła. W końcu wzruszyła ramionami i
opróżniła szkło jednym haustem.
Krzywiąc się, otarła usta. Wtem do jej uszu dotarła rozmowa
siedzących na lewo dwóch mężczyzn.
— ... denerwuje się, jak każda panna młoda.
— Kobiety... Skoro wszystko dopięte na ostatni guzik, to czym tu
się denerwować?
— Pieniędzmi — zaśmiał się drugi. — Sam mam ochotę
wrzeszczeć, gdy patrzę na rachunki. Na szczęście udało mi się
obniżyć koszty wyrobu diademu.
— Diademu?
Mężczyzna skinął głową.
— Owszem, moja córka zażyczyła sobie diademu. Zamówiłem go u
Larry'ego, tego, co do niedawna miał tu warsztat. Wziął o połowę
mniej niż te skąpe gargulce. Jutro go od niego odbieram.
Hermiona zerwała się z miejsca, niemal do nich biegnąc.
— Przepraszam bardzo. Czy mówił pan o Larrym, pół goblinie?
— Owszem, panienko.
— Z białym irokezem i tatuażem? — dopytywała dalej z rosnącym
podekscytowaniem. — Dzięki ci, Merlinie! — zawołała, gdy
mężczyzna skinął głową. — Czy mógłbym mi pan podać jego
adres?
— No nie wiem. Raczej nie powinienem. Larry mówił...
— To mój przyjaciel. Znajomy — poprawiła się, widząc jego
powątpiewające spojrzenie. — I bardzo mi zależy, żeby się z
nim spotkać.
Czarodziej zerknął na swojego przyjaciela, po czym pokręcił
głową.
— Proszę zostawić jakiś kontakt. Może, kiedy się zgodzi,
jutro...
— Nie mam czasu do jutra! Nie zamierzam sprawić mu kłopotu, wręcz
przeciwnie, pomogę mu zarobić olbrzymie pieniądze.
— Pieniądze?
Hermiona domyśliła się, że popełniła błąd.
— Zapłacę. Czy pięć galeonów wystarczy?
— No, sam nie wiem, naprawdę, nie powinienem...
Dziewczyna wyjęła z sakiewki garść złotych monet i położyła
je przed nim na blacie, mając nadzieję, że ich błysk pomoże mu w
podjęciu decyzji.
— Dziesięć galeonów — zaproponowała, mając nadzieję, że
się zgodzi. Więcej przy sobie nie miała, tylko to, co Mark oddał
jej dzisiejszego popołudnia.
— W porządku. Skoro nie ma pani złych intencji...
Dziesięć minut później zastukała w drzwi, mając nadzieję, że
mężczyzna jej nie oszukał i nie dobijała się do domu
nieznajomego. Wraz z coraz głośniejszym odgłosem kroków, jej
serce zwiększało tempo pracy. Jeszcze miała szansę.
Klamka drgnęła...
„Oby
to był on.”
Zawiasy skrzypnęły...
„Jeśli
to on, sama mogę mu naoliwić to cholerstwo...”
Drzwi uchyliły się...
„Czy
ta scena musi być taka długa?”
... i w końcu jej oczom ukazał się...
— Larry! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę.
— Laska? Co ty tu robisz?
— Ratuję swoją karierę, przy okazji pomagając ci zarobić małą
fortunę.
Na usta goblina powoli wpłynął psotny uśmiech.
— Wiedziałem, że cię za coś lubię, laska. Właź — zaprosił
ją, odsuwając się od drzwi. — A teraz mów, co to za interesik —
dodał, zacierając ręce.
Hermiona podążyła za nim do salonu i niepewnie usiadła na
niewielkim stoliku. Nie było tak źle, jak się spodziewała po jego
sposobie bycia. Klasycznie umeblowany pokój wyróżniał się
jedynie plakatami półnagich nimf wodnych i walającymi się po
podłodze narzędziami.
— Coś nielegalnego? — szepnął Larry, widząc jej zmarszczone
brwi.
— Nie! Skądże! — oburzyła się. — Chodzi o pracę dla
Ministerstwa.
— A jednak jakiś szwindel...
Dziewczyna przewróciła oczami.
— Czeka tam już na ciebie gotowy kontrakt. — „No...
prawie...”
— Chodzi o wykonanie nagród z okazji pierwszej edycji Sympozjum
Wiedzy Czarodziejskiej. To właśnie ty zostałeś wybrany. — „Tak
trochę nie do końca...”
— Jestem pewna, że twoje wyroby zachwycą nas wszystkich. —
„Tego
akurat jestem pewna.”
Larry klepnął na kanapę. Jego oczy błysnęły złośliwie.
— A tak serio?
— A tak serio, to grozi mi zwolnienie dyscyplinarne i tylko ty
możesz się na to zgodzić w tak krótkim czasie. Więc? Zgodzisz
się?
Goblin przechylił głowę. Przestał się uśmiechać, co
zaniepokoiło Hermionę.
— Wpadasz mi tu do domu, bez zapowiedzi, ani nawet jakiegoś
trunku, słodzisz mi, chcąc wciągnąć mnie w pracę dla
Ministerstwa, tylko po to, żeby uratować swój tyłek. — Nagle
wyszczerzył zęby. — Oczywiście, że w to wchodzę! Wreszcie
odegram się na tych zapyziałych gnojkach.
Odetchnęła z ulgą. Coś jej mówiło, że jest to początek nowej,
choć mocno pokręconej przyjaźni.
Z dumą rozpierającą jej klatkę piersiową i szerokim uśmiechem
prowadziła Larry'ego przez korytarze Ministerstwa. Nie mogła się
doczekać miny Malfoya, gdy poinformuje go o pół goblinie, zwartym,
chętnym i gotowym do pracy.
Otwierała już drzwi do biura, gdy Larry położył jej dłoń na
udzie i szepnął:
— Chwila, moment...
Wstrzymała oddech, na myśl, że teraz mógłby się rozmyślić.
— O co chodzi?
— Czy to jest... nimfa wodna?
Sekretarka zmarszczyła brwi, starając sobie przypomnieć, kiedy po
drodze goblin zdołał uderzyć się w głowę, jednak gdy spojrzała
w tę samą stronę, pokiwała twierdząco głową. Rzeczywiście,
nie dalej niż dziesięć metrów od nich stała odziana w
półprzezroczystą sukienkę nimfa.
— Chcę ją poznać — oznajmił Larry, wyrywając ją z
zamyślenia.
— Słucham?
— No... poznać, porozmawiać. Zawsze chciałem... porozmawiać z
nimfą wodną.
Hermiona pokręciła głową.
— Nie mamy na to czasu. Może kiedy podpiszesz...
— A co, jeśli do tego czasu zdąży wyjść? — przerwał jej,
nadal wgapiając się w swój obiekt zauroczenia. — Chcę ją
poznać. Inaczej nici z kontraktu — dodał stanowczo.
— Dobrze — niemal warknęła, psiocząc na jego goblińską
naturę. Nawet jeśli myślał, że różni się od pozostałych ze
swojego rodzaju, był do nich bardziej podobny, niż sądził.
„Przynajmniej
nie chce miecza Godryka Gryffindora.”
— Przepraszam. Pomóc w czymś? — spytała, gdy podeszli do
nimfy.
Kobieta błysnęła uśmiechem, odrzucając turkusowe włosy za
ramiona.
— Nie — odpowiedziała, zerkając z ciekawością na Larry'ego. —
Czekam tylko na jeden papierek. Jestem Lithien — dodała, mrugając
do niego.
— Och.
Hermiona zmarszczyła brwi, widząc, jak pół goblin otwiera drzwi
do poczekalni.
— Z chęcią ci potowarzyszę, Lithien.
Gdy nimfa weszła do środka, dziewczyna chwyciła go za ramię i
szepnęła:
— Co ty wyrabiasz?
— To potrwa chwilkę.
— CO potrwa chwilkę?
— Spoko, laska, chcę tylko porozmawiać — zapewnił ją Larry,
zamykając drzwi.
Sekretarka z czerwonymi policzkami oparła się o nie, by zablokować
wejście pozostałym pracownikom. Naiwnie trzymała się nadziei, że
ta dwójka naprawdę tylko rozmawia, jednak gdy do jej uszu dotarły
odgłosy szurania i jęki, spiekła jeszcze większego raka.
Po czasie o wiele za długim niżby życzyła sobie tego Hermiona,
pół goblin w końcu wyszedł z poczekalni, poprawiając białego
irokeza.
— Mieliście rozmawiać! — syknęła, popychając go w stronę
sali konferencyjnej.
— No i rozmawialiśmy. Tylko żywo gestykulowaliśmy — zarechotał
z własnego żartu.
Otworzyła drzwi i skinęła głową, by wszedł do środka.
— Usiądź i poczekaj, Lilio Wodna. Za chwilę przyjdzie mój szef.
A za tamten wybryk dostaniesz dziesięć procent mniej.
Nim zdołał cokolwiek odpowiedzieć, zamknęła drzwi i weszła do
gabinetu sekretarek, gdzie zastała schowaną za górą papierów
Parvati. Odłożyła z hukiem pudło na swoje uprzątnięte biurko i
ignorując ciekawskie spojrzenie panny Patil, weszła do gabinetu
Malfoya. Ten nawet jej nie zauważył, pochłonięty pracą. Dopiero
gdy odchrząknęła, zaskoczony uniósł głowę, by po chwili
rzucić:
— Moja decyzja jest jakoby nieodwołalna, Granger. Zdania nie
zmienię.
— Zmieni pan, jak pan wejdzie do konferencyjnej.
Draco uniósł brew i odłożył pióro.
— W co ty pogrywasz, Granger? — spytał z mieszanką
rozdrażnienia i zaciekawienia w głosie.
Gdy wzruszyła ramionami, odepchnął się od biurka i podszedł do
drzwi.
— Lepiej, żeby to było naprawdę ważne.
Otworzył je i stanął jak zamurowany, wgapiając się w swojego
gościa.
— Siema. Larry jestem. Macie już to pisemko?
Arystokrata szybko zatrzasnął drzwi i spojrzał na Hermionę.
— Co tam robi goblin, dlaczego czeka w konferencyjnej i chce
kontraktu? — wypalił, błyszczącymi oczami wpatrując się w nią,
tak, jakby potrzebował potwierdzenia swoich domysłów.
Hermiona natychmiast przestawiła się na tryb sekretarki i rzeczowym
tonem wyjaśniła:
— To pół goblin, czekający na podpisanie umowy z Ministerstwem.
Jest chętny i gotowy do rozpoczęcia z nami współpracy. Ponadto,
jest tańszy od Lavine'a o dziesięć procent.
Blondyn zaśmiał się krótko, nie wierząc we własne szczęście.
W ostatniej chwili jego arystokratyczne siedzenie zostało ocalone.
Potarł czoło, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić.
— Granger, napiszesz list do pana Bonneta, w którym poinformujesz
o tym, iż goblin o imieniu Larry... — zrobił przerwę, czekając,
aż dziewczyna podpowie mu nazwisko, ta jednak tylko wzruszyła
ramionami. — Goblin Larry zgodził się na współpracę i że
jutro dostanie kopię kontraktu.
— Oczywiście.
— Masz go?
Hermiona pokręciła głową.
— Nie, ale to potrwa chwilę.
— Świetnie. Przyniesiesz dokumenty i zostaniesz tam z nami. Weź
ze sobą coś do pisania, na wszelki wypadek. Powinienem coś o nim
wiedzieć? Karany? Jakieś skandale na koncie?
Przygryzła wargę.
— Nie sądzę — powiedziała, mając nadzieję, że tak właśnie
jest. — Powinien być czysty — dodała i niemal skrzywiła się,
przypominając sobie jego tajemnicze cygaro. — Jedyne czego chce,
to szybkie załatwienie formalności... i przywrócenia mnie na
stanowisko.
Draco pokiwał głową, jednak bardziej zrobił to do swoich myśli,
niż do sekretarki.
— Coś jeszcze? — spytała.
— Tak. Powiedz, żeby Patil zrobiła nam kawy.
Hermiona z uśmiechem ruszyła do drzwi, zachwycona tym, że od teraz
to Parvati Patil jest panią od kawy. Nim jednak wyszła, rzuciła
przez ramię:
— Jest mi pan dłużny dziesięć galeonów. Tyle kosztowało mnie
sprowadzenie tu Larry'ego.
***
Siedział do późna. Znowu. Nauczony doświadczeniem z Parvati,
zupełnie odciął się od sekretarek, samemu wykonując swoją
pracę. Czasami kazał Hermionie coś wysłać i była to ich jedyna
współpraca. Pannę Patil zaś zagonił do robienia kawy, co tylko
utrzymywało go w przekonaniu, że ta kobieta nie nadaje się do
niczego.
Odrzucił pióro i padł na fotel. W jego głowie panoszył się
szum, który skutecznie odciągał go od pracy. Czarne mroczki przed
oczami również mu nie pomagały.
„Za dużo kawy”
— pomyślał, przecierając oczy.
Nie mogąc zmusić się do powrotu do leżących przed nim
pergaminów, Draco pogrążył się w półśnie. Minuty mijały, a
on nadal nie otwierał oczu. Jego oddech stał się miarowy i
spokojny, napięte mięśnie rozluźniły się, w końcu
dostając należny im odpoczynek.
Ostra myśl przecięła jego umysł, odpędzając kuszący sen.
Musiał skończyć raport.
I kiedy sięgnął do lampy, by zwiększyć jej moc, naprzeciw siebie
ujrzał pochylającą się nad biurkiem postać. Drgnął, odsunął
się do tyłu, jednocześnie wyciągając różdżkę. Zaklęcie
przemknęło przez gabinet, nie napotykając żadnej przeszkody, aż
w końcu wylądowało na jednym ze zdjęć. Rama pękła, a ostre
kawałki szkła poszybowały po całym gabinecie.
Syknął, gdy jeden z nich otarł się o jego policzek. Pozapalał
resztę świateł i rzucił kolejne zaklęcie. Był sam.
Otarł kroplę krwi spływającą po szczęce i przyjrzał się jej.
— Zdecydowanie za dużo kawy...
Witojcie!
Wybaczcie tak późną porę, ale korzystając z tego, że mogłyśmy spędzić choć trochę czasu razem, postanowiłyśmy prześledzić losy Cieplaków i... przepadłyśmy bez reszty. Pozdro dla wszystkich, którzy włączają odcinek serialu i sześć godzin później orientują się, że zdążyło się już ściemnić. Życie.
Trochę dziwnie i zarazem trudno pisać nam o wstawianych rozdziałach z racji tego, że jesteśmy w trakcie opisywania dalszych i baaardzo ciekawych sytuacji i tak nagle musimy się wrócić do początków. No ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. No i łatwo nie jest, szczególnie teraz, kiedy widzimy się tylko w weekendy, a cały tydzień mijamy się jakoś... jak u Grzeszczak. Aż strach pomyśleć, co bedzie, jak Cookie zacznie się rok akademicki. Pewnie w ogóle zapomnimy, jak wyglądamy. Muszę zacząć nosić jej zdjęcie w portfelu.
/Cookie/ Jeszcze tego nie robisz?!
/Sappy/ Oczywiście, że nie, bo swoje zdjęcie wolałaś dać komuś innemu, a mi zostały tylko te z telefonu ;/
/Cookie/ No nie, ty nadal o tym?
Dobra, kończymy. A raczej przenosimy naszą "rozmowę" na private.
A! I pozdro da kumatej Pandy ;) Więcej nie powiemy, żeby nie zdradzać, co będzie w następnym rozdziale.
A!x2: Dzięki za wszystkie komentarze, które podbudowują nas w chwilach zwątpienia :)
PS: W Dzienniku Dracona Malfoya zostały odblokowane kolejne postacie, a mianowicie: Aiden, Patil, Wood i Sofia.
Do następnego!
Wybaczcie tak późną porę, ale korzystając z tego, że mogłyśmy spędzić choć trochę czasu razem, postanowiłyśmy prześledzić losy Cieplaków i... przepadłyśmy bez reszty. Pozdro dla wszystkich, którzy włączają odcinek serialu i sześć godzin później orientują się, że zdążyło się już ściemnić. Życie.
Trochę dziwnie i zarazem trudno pisać nam o wstawianych rozdziałach z racji tego, że jesteśmy w trakcie opisywania dalszych i baaardzo ciekawych sytuacji i tak nagle musimy się wrócić do początków. No ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. No i łatwo nie jest, szczególnie teraz, kiedy widzimy się tylko w weekendy, a cały tydzień mijamy się jakoś... jak u Grzeszczak. Aż strach pomyśleć, co bedzie, jak Cookie zacznie się rok akademicki. Pewnie w ogóle zapomnimy, jak wyglądamy. Muszę zacząć nosić jej zdjęcie w portfelu.
/Cookie/ Jeszcze tego nie robisz?!
/Sappy/ Oczywiście, że nie, bo swoje zdjęcie wolałaś dać komuś innemu, a mi zostały tylko te z telefonu ;/
/Cookie/ No nie, ty nadal o tym?
Dobra, kończymy. A raczej przenosimy naszą "rozmowę" na private.
A! I pozdro da kumatej Pandy ;) Więcej nie powiemy, żeby nie zdradzać, co będzie w następnym rozdziale.
A!x2: Dzięki za wszystkie komentarze, które podbudowują nas w chwilach zwątpienia :)
PS: W Dzienniku Dracona Malfoya zostały odblokowane kolejne postacie, a mianowicie: Aiden, Patil, Wood i Sofia.
Do następnego!
Sztos, po prostu sztos! :D
OdpowiedzUsuńCzy mówiłam już że fenomenalne jesteście?😊 genialny rozdział. Pozdrawiam cieplutko i do następnego😊
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial i z niecierpliwością czekam na następny. Postać Larrego to chyba jeden z moich ulubionych aspektow waszwgo bloga ��
OdpowiedzUsuńA tak z ciekawości, Cookie, jakie studia i gdzie rozpoczynasz? ��
Częściowo poszłam w ślady siostry i wybrałam UMCS :) Spróbuję swoich sił na pedagogice;) Na razie do studiów nie jestem w pełni przekonana, ale spróbować warto. Co do Larry'ego to jest to postać, której w ogóle nie było w planach i pojawiła się w naszych głowach znienacka ale polubiłyśmy ją od razu :)
UsuńSuper rozdział, tak jak wyżej, uważam, że Larry jest genialny. Strasznie ciekawi mnie ta Gabriella i nie mogę się doczekać kiedy dojdzie do konfrontacji między nią a Draco (bo chyba jakaś konfrontacja między nimi będzie co nie??).
OdpowiedzUsuńGabrielle zawita w ich skromne progi już w następnym rozdziale :) I możecie być nieco zaskoczeni tym, co z ich konfrontacji wyniknie :)
UsuńCzekałam na nowy rozdział całą sobotę, aż w końcu przeczytalam w niedziele :)
OdpowiedzUsuńLeżę chora i żałuję, że to tylko jeden nowy rozdział, gdyby było ich więcej mogłabym umilić sobie czas spędzony w łóżku :)
Już nie mogę doczekać się rozdziału z Gabriell. Mam nadzieje, że jej postać ukaże trochę przeszłości Dracona.
Naucz mnie latać czytałam gdy było to juz zakończone opowiadanie, w Polowaniu na czarownice musze uzbroić się w większą cierpliwość :)
Pamiętam, że wiele razy w Naucz mnie latać miałam wrażenie, że główni bohaterowie zbliżyl się do sobie i nagle Draco znowu pokazywał swoje bezczelne oblicze..mam wrażenie, że tu będę podobnie. Długo przyjdzie nam czekać na zdrową relacje pomiędzy tą dwójką. Trzeba jednak przyznać, że powoli rozwijającą się więź między głównymi bohaterami dała cudowny efekt i nie żałuję, że trwało to tak długo :))
Mam w głównie nadal dużo momentów z Naucz mnie latać, które sprawiają, że uśmiech sam się pojawia :)
Pozostało 18 dni do polowania na czarownice, czyli mam rozumieć że pierwsze 20 rozdziałów to będzie wstęp do podróżowania w czasie :)
Juz nie mogę doczekać się tych wątków :)
Pozdrawiam Kuz
W Polowaniu relacja między naszą dwójką będzie zdecydowanie inna niż w NML, tu możemy Cię uspokoić. W końcu, akcja rozgrywa się po ośmiu latach od ukończenia Hogwartu, a co za tym idzie, są dojrzalsi i mają za sobą doświadczenia, które ich uformowały jako dorosłych, zwłaszcza Dracona... ale o tym później :) Ale uspokajamy, nie będzie od razu wielkiej miłości, choć pewnie wszystko będzie się działo szybciej niż w poprzednim opowiadaniu z racji tego, że akcja Polowania nie będzie aż tak rozwleczona w czasie. Na szczęście nie będziemy musieli czekać na Polowanie aż dwadzieścia rozdziałów, wkrótce przeskoczymy kilka dni i zacznie się dziać w rozdziale siódmym :)
UsuńMam w głowie nadal*
OdpowiedzUsuńBrzmi sensownie :) To właśnie te doświadczenia, które sprawiły, że na przestrzeni czasu bohaterowie dorośli..sprawiają, że najbardziej lubię Dramione osadzone w czasach powojennych, dorosłych. Życzę dużo weny i wytrwałości ;)
OdpowiedzUsuńWidać różnice pomiędzy Draconem i Hermioną tu niż NML zdecydowanie i chyba bardziej podobają mi się te postacie w tym opowiadaniu, ale mimo tego muszę napisać: Draco, czy ciebie to przypadkiem ktoś nie kopnął kiedyś w tyłek ? Potrzebujesz tego bardzo :) Do następnego!
OdpowiedzUsuńMatko uwielbiam was❤
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział robi się co raz ciekawiej! Jeszcze 18 dni i dopiero się zacznie. Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wasze opowiadania, czekam z niecierpliwoscia na wiecej :)
OdpowiedzUsuńSuper!! Świetne jest to opowiadanie i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów życzę dużo weny. Bardzo mnie zaintrygowaly losy Hermiony i tego co potrafi zrobić dla awansu. Pozdrawiam, Karolina
OdpowiedzUsuńOdkrylam to z nudy wchodzac na naucz mn latac i planujac ponownie przeczytac i jestem mile zaskoczona :3 wprawdzie nigdy nie lubilam niezkonczonych opowiadan bo ciekawosc mn zżera ale z drugiej strony nie bd siedziec jak zombie ciagle czytajac jak bylo z waszym wczesniejszym opow ktore UWIELBIAM trzymam kciuki bardzo ciekawie sie zapowiada
OdpowiedzUsuńWitam, witam, to znowu ja :) Malfoy jest niesamowity... serio. Nie dojść, że zawalił sprawę z powierzeniem tego kontraktu Parvati to jeszcze znalazł sposób, by obarczyć winą Hermionę. A ta wybawiła go z opresji. Jak to się nie skończy ślubem to ja już nie wiem, jak się skończy. Łyso panu, panie Malfoy? Mam nadzieję, że tak.
OdpowiedzUsuńBtw, nie wiem, co musiałoby się stać, żeby ktoś wreszcie wywalił Patil. Już miałam nadzieję, że pójdzie do lasu na grzyby i tam zostanie... ale nie. Ta kobieta trzyma się tego stanowiska rękami i nogami... chociaż śmiem twierdzić, że czymś jeszcze :D
Weny, dzielne dziewoje, a brakiem czasu się nie przejmujcie, załatwiłam Wam dodatkową godzinkę, także już możecie szykować się na cofanie zegarków. Nie ma za co ::D Widzimy się w sobotę :)
Taka ze mnie gapa, że zapomniałam się podpisać. A więc, uwaga, uwaga: K.
UsuńHejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńWybaczcie, że dołączam do tego zacnego grona komentujących jako ostatnia, ale nie jest to podyktowane moim lenistwem, ani brakiem czasu. Raczej złośliwością rzeczy martwych, która na dobry tydzień uczyniła ze mnie jaskiniowca bez dostępu do nowoczesnych technologii. Generalnie po tym diabolicznym odwyku czuję się mniej przeorana, niż przed, ale za Chiny Ludowe tego nie powtórzę.
Generalnie moje drogie, pozwólcie, że właśnie w tej chwili i w tym jednym kluczowym momencie pochylę swe schorowane plecy i wykonam majestatyczny pokłon, ku Waszym zacnym licom, jako że tym rozdziałem po prostu mnie zabiłyście. I nie mam na myśli jedynie sromotnej porażki Pansy na drodze do poczciwych gatek Aidena (swoją drogą - Littefinger?!!!! Boziuuuu Ajm in heven), ale całego całokształtu, oraz mojego ukochanego goblina, którego nazwałabym nawet niezłym Kozakiem, gdyby nie fakt, że do prawdziwego Kozaka brakuje mu troszkę centymetrów.
Pogdybałabym jeszcze troszkę, ale obawiam się, że nie jesteście jeszcze gotowe na tak trwałe uszkodzenia świadomości, toteż zostawię Was z publikacją nowego rozdziału, a sama dalej wgapiam się w Cieplaków, bo akurat leci cały maraton. Majne favourite familija!
Także ten: padłam, leżę i nie wstaję.
Iva Nerda
Nie myślałyśmy nawet, że Aiden wzbudzi aż takie emocje, tym bardziej że nie oglądamy Gry o tron i na tego aktora wpadłyśmy, wpisując w google 'brunet z kozią bródką'. Co więcej stwierdziłyśmy, że jego bródką jest za mała i na potrzeby tworzenia szkicu dokleiłyśmy mu prawdziwą bródkę kozy :D
UsuńW końcu znalazłam chwilę czasu na to, żeby przyzwoicie skomentować rozdział, a przynajmniej się postaram. Po pierwsze, zacznę od Dziennika Draco - Littlefinger jako Aiden? Chyba w tym momencie umarłam :D Na prawdę mu dokleiłyście kozią brodę? Hahahaha made my day. Co prawda, w Grze o tron miałam ochotę go zabić gołymi rękoma :D Mam nadzieję, że tutaj nie będzie podobnie :D Notatka przy Woodzie - ciekawe, ciekawe. Czemu nie liczyłby w tym na Granger? Po za tym Mr Malfoy, za często wypisuje to nazwisko przy różnych osobach. Ciekawe, ciekawe :> BARDZO CIEKAWE :D
OdpowiedzUsuńTeraz przejdźmy do końca rozdziału, a raczej do Waszej notatki pod rozdziałem :D Dziękuję serdecznie za pozdrowienia, chylę czoło :D Jest mi niezmiernie miło, że nazwałyście mnie kumatą :) Mile połechtałyście moje ego :D Co od tego, że Patil zapomniała wysłać - jakie to było piękne. Ta furia Dracona... mrrrr. Nie wiedziałam, że tak spodoa mi się jego furia... a może chodziło o to, że w końcu wywalił Patil z biura? Tak to chyba to :D
Nie sądziłam, że goblin będzie postacią bardziej istotną. Chociaż, gdyby nie miał zostać postacią istotną to po co byście o nim wspominały wcześniej? Że też wcześniej nie pomyślałam o tym :D Nie myślałam, że Malfoy byłby zdolny do zwolnienia Granger... za nic. Musi mu przypominać o czymś na prawdę strasznym - może chwila tortur w Malfoy Manor? Skoro nie ma kontaktu z rodziną to pewnie odseparował się od całego "ciemnego" towarzystwa. Obecność Granger pewnie nieustannie przypomina mu o tych chwilach w swoim życiu, o których wolałby zapomnieć. Mam też inną teorię, ale może nie będę się nią dzieliła, bo jest... prawie, że nieprawdopodobna :D Ach ta moja wyobraźnia.
Co do Gabrielle, na pewno zobaczę ją w kolejnym rozdziale. Ciekawe, czy Draco poświęci jej notatkę w swoim dzienniku? Jednego jestem pewna na pewno jej nie polubię. Gwarantuję to Wam :D Obawiam się tego rozdziału, jak kot boi się wody. :D
Niemniej jednak czekam na rozdział z niecierpliwością! Pozdrawiam Was serdecznie :) Widzimy się niebawem :)
PS. Mam pytanie macie już określoną mniej więcej ilość rozdziałów tego opowiadania? :)
Kumata Panda :D
Hej, hej, rozdziałów będzie 30-40 ale trudno nam wskazać konkretną ilość, bo co rusz pojawiają się nowe pomysły :) Teraz uciekamy sprawdzić rodział, także za jakąś godzinkę poznacie Gabrielle z Paryża :)
UsuńUdało mi się szybko przebrnąć przez rozdział, tym samym skracając sobie sen (tak czy siak przerywany pobudkami roczniaka) ale co zrobić gdy opowiadanie tak wciąga? No, czytać, czytać.
OdpowiedzUsuńSprawa zaatakowanego niestety się nie wyjaśniła .A może z tego wyniknie grubsza sprawa nieco później? Ja byłam pewna, że szeroko-noga Patio soartoli sprawę, bo tak się zakręci w roli kochanki i tego, że jej wszystko uchodzi płazem, to w razie "w" naprawi sytuację. Jakże się myliła. Scena w której Draco miesza mąż błotem - bezcen! Karta MasterCard nie zapłaci się za taką atrakcję! Już wyobrażam sobie jak trzęsły się ściany gdy gromił tępe dziewczę.
Komentarz Granger był też bardzo trafny i można było się domyślić, że Malfoy go usłyszy i gdy tylko rzucił hasło o goblinie... Lary po prostu musiał to miejsce zdobyć :D cieszę się, że nie trzeba było długo czekać na jego powrót. Jego baraszki z nimfą mnie także rozbawiły. Macie dobre poczucie humoru! Oby więcej było zabawnych scen w historii.
Ja kończę i spać idę bo będzie się źle działo.
Pozdrawiam gorąco
Dzień dobry, witam ponownie w ten najgorszy dzień weekendu, w którym czuć już na karku przeszywający oddech poniedziałku 😳 No ale koniec tej prywaty, zajmijmy się treścią 😊 No powiem wam, że w pierwszej chwili myślałam, że żona Rogersa alias Rudy Rozczapierzony Pigmej pogoni kota Malfoyowi i trochę przystopuje jego władcze zapędy, a tu proszę. No, no nie pozostaje mi nic innego, jak tylko poczekać na jakiś jego gorszy dzień i kogoś kto w końcu odważy mu się postawić.
OdpowiedzUsuńNo i popłynęli na tym kontrakcie na równi pochyłej, tylko dlaczego finalnie z zawsze obrywa biedna Hermiona? Furia przy Parvati - mistrzostwo 😂 Serio, wykrzyczał jej w twarz to, co chyba każdy z nas, czytelników, by chciał jej wykrzyczeć i za to ma duuuuuży plus!
Hermiona oczywiście podołała zadaniu, przez co wreszcie możemy liczyć na więcej sam na sam naszej dwójki (późne wieczory w pracy, sprzyjające okoliczności i takie tam). Przez tą całą aferę z Parvati jest ona na mojej prywatnej liście kandydatów do roli zakapturzonej postaci, która pojawiła się w gabinecie. Czekam na kolejnych podejrzanych, bo czuję, że jako pierwszy z moich tropów jest chybiona. A może nie? 🤔 Pozdrawiam i dziękuję za frajdę jaką mam z czytania tej historii 💚