~ Siedemnaście dni do rozpoczęcia Polowania ~
Chcąc iść za ciosem, Hermiona wstała
wcześniej niż zwykle, by pojawić się w pracy przed swoim szefem.
Nim wejdzie do biura, dziewczyna będzie miała przygotowane papiery
potrzebujące jego podpisu i ciepłą kawę.
„Czy ty się przypadkiem nie
podlizujesz?”
Skrzywiła się, niechętnie przyznając
rację natrętnemu głosikowi, który, de facto, brzmiał jak Malfoy.
Miała jednak wrażenie, że po jej wczorajszym wyczynie, arystokrata
patrzył na nią nieco bardziej przychylnym okiem. Jeszcze trochę
wysiłku, jeszcze trochę znoszenia jaśnie wielmożnego panicza, a
być może osiągnie cel.
„Hermiona Granger, asystentka
szefa departamentu do współpracy czarodziei. Jak to pięknie brzmi”
— pomyślała,
z uśmiechem kiwając sąsiadowi na powitanie.
„Tak samo pięknie,
jak lizanie dupska przełożonego?”
„Pieprz się,
Malfoy.”
Odsuwając
od siebie myśl, że przez nadmiar obowiązków nabawiła się
schizofrenii, skręciła w boczną alejkę, rozejrzała się, po czym
przeniosła do Ministerstwa. Nie musząc lawirować przez tłum
pracowników, szybko dotarła do wind.
Wszystko
szło zgodnie z jej planem. Sporządziła kopie dokumentów,
powsadzała wszystko do teczek i zrobiwszy kawy, weszła do
gabinetu Malfoya. I tu wiara w ów plan zachwiała się, gdyż Draco
przybył na miejsce przed nią. A raczej, sądząc po jego
wyglądzie, w ogóle stąd nie wychodził.
Hermiona
przygryzła wargę, wpatrując się w śpiącego blondyna. Nie
podobała jej się ta sytuacja. Po pierwsze: istniało wielce
prawdopodobne ryzyko, że Draco będzie w paskudnym nastroju. Po
drugie: będzie musiała go obudzić.
„Pięknie...”
—
Ehem... Panie Malfoy?
Nic.
Zero reakcji. Młody mężczyzna dalej spał w najlepsze, wtulając
twarz w leżące na jego biurku dokumenty.
Podeszła
bliżej niego, odkładając teczki na blat.
—
Och, ty snobistyczny gnojku... — mruknęła pod nosem, sięgając
do jego ramienia. Delikatnie nim potrząsnęła. — Panie Malfoy.
Skrzywił
się i mruknął coś niezrozumiałego. Ot, cała jego reakcja.
—
Wstawaj, księżniczko. Nie masz czasu na drzemkę dla urody.
—
Granger...?
Hermiona
mocniej zacisnęła dłoń na kubku, słysząc jego zaspany głos.
Była pewna, że nie udało jej się go obudzić. I kiedy już
myślała, że właśnie oto dorobiła się kolejnej reprymendy,
Malfoy dodał:
—
Czy to kawa?
Wyprostował
się, pociągając nosem, a dziewczyna westchnęła w duchu, widząc,
jak kieruje nieobecne spojrzenie na kubek. Blondyn potarł twarz
naznaczoną wgłębieniami po nocy spędzonej na biurku i nieco
bardziej przytomnym głosem spytał:
—
Która godzina?
— Za
pięć ósma — odpowiedziała, podając mu kubek.
— Co
takiego się stało, że postanowiłaś zaszczycić Ministerstwo
swoją obecnością o pięć minut wcześniej?
Draco
odebrał od niej kubek i upił łyk, niemal jęcząc, czując smak
czarnego napoju bogów. Zaraz jednak zmarszczył brwi, jakby coś
sobie przypominając i z żalem odstawił kawę.
Hermiona
wzruszyła ramionami, mimowolnie przypominając sobie swoje
wcześniejsze myśli.
— I
tak musiałam wcześniej wyjść z domu — skłamała gładko.
Draco
zerknął na kawę, po czym posłał jej powątpiewające spojrzenie.
—
Granger, to, że wczoraj coś ci się udało, nie oznacza, że jak mi
się trochę popodlizujesz, to cię awansuję. Co w tym jest?
Podążyła
za jego wzrokiem na teczki.
—
Dokumenty, o które pan prosił.
Na jej
słowa, skrzywił się nieznacznie i potarł skroń, odpędzając od
siebie resztki snu. Otworzył teczkę, przebiegł pierwszą stronę
wzrokiem i odrzucił całość z powrotem na blat. Nie zamierzał
niczego podpisywać, dopóki nie będzie wyglądać jak całkowicie
przytomny człowiek.
— No
dobrze, Granger, dam ci okazję do podlizania się.
— Ja
się wcale...
—
Muszę na chwilę wrócić do siebie. W razie czego jestem na ważnym
spotkaniu i niedługo powinienem wrócić. Gdyby w tym czasie
wydarzyło się coś... niepożądanego, wina spadnie na ciebie —
oznajmił, zakładając marynarkę na mocno pogniecioną koszulę. —
Aha i jeszcze jedno — dodał, będąc już przy drzwiach. — Od
wczoraj nie piję kawy. Możesz to wyrzucić i przynieść coś
zdrowego. Żadnej kofeiny i innych dodatków.
Gdy
została sama, przeniosła wzrok na kawę, nie mogąc odtrącić
natrętnej myśli o tym, jak miło by było wsadzić mu ten kubek w
odbyt. Akurat dziś musiał stać się fanem zdrowego żywienia!
„Żadnych dodatków?
Bez kofeiny? Będziesz pił samą wodę.”
Z
ciekawości zerknęła do papierów, nad którymi pracował całą
noc i skrzywiła się. Kosztorys. Wzięła jego pióro i usiadła za
biurkiem, dokańczając za Dracona pracę, po czym wróciła do
części dla sekretarek, gdzie panna Patil poczęstowała ją
niechętnym spojrzeniem. Parvati nie było na rękę to, że jej
rywalka wróciła i to w tak niezwykły sposób. Można by pomyśleć,
iż po czymś takim Malfoy mógłby dać jej awans.
—
Rogers prosi cię do swojego gabinetu — rzuciła, patrząc, jak
druga sekretarka z mściwym uśmiechem stawia na tacy szklankę z
wodą.
— Ma
jakieś zastrzeżenia co do sympozjum?
—
Nie, to jakaś sprawa z kadrą tej nowej szkoły.
Gdy
została sama, panna Patil zerknęła na zegarek i pisnęła z
podekscytowania. Zobaczy ją! Najsłynniejszą modelkę świata
czarodziei! I osobiście da jej zaproszenie na pokaz Which Witch?,
o czym Parvati marzyła od lat. A to wszystko miało stać
się... teraz.
Zaparło
jej dech, gdy zobaczyła wchodzącą do środka blondwłosą
piękność. Wysoka, posągowa, obdarzona oczami w kolorze
pochmurnego nieba, przyciągała wszystkie spojrzenia niczym grecka
bogini zstępująca z Olimpu. Właśnie ta bogini podeszła do
Parvati i z uśmiechem, który uwydatnił jej kształtne usta, podała
jej dłoń.
— Ty
musisz być Parvati. Draco nie wie?
—
Oczywiście. Nie ma go nawet w biurze, więc tak jak pani mówiła,
będzie miał niespodziankę — odpowiedziała, rosnąc z dumy na
błysk aprobaty w oczach piękności.
Blondynka
wyjęła z torebki kopertę i wręczyła ją sekretarce.
—
Doskonale się spisałaś. To nie będzie problem, jeśli poczekam na
niego w jego gabinecie?
—
Och, ależ skąd!
Kobieta
uśmiechnęła się raz jeszcze i podeszła do drzwi. Nim je
otworzyła, zdołała jeszcze usłyszeć zduszony okrzyk sekretarki:
—
Miejsce w pierwszym rzędzie!
Przewróciła
oczami i rozejrzała się po pomieszczeniu.
— A
więc to tu siedzisz tyle czasu — mruknęła, przechadzając się
po gabinecie.
Przeszła
obok biurka, muskając dłonią jego blat, jednak gdy zauważyła
przewieszony przez krzesło krawat, podeszła bliżej i podniosła
go. Zbliżyła materiał do twarzy i nabrała powietrza, rozkoszując
się zapachem tak dobrze znanych jej perfum. Cynamon, drzewo
sandałowe i nutka czegoś, co przywodziło na myśl długie noce
spędzone na plaży. Bardzo długie noce.
Odłożyła
krawat i podeszła do ściany pokrytej obrazami i nagrodami
niejakiego Aidena Rogersa. Właśnie nachylała się nad jedną z
nich, gdy drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Draco. Nie
zauważając jej, podszedł do biurka i zaczął szybko przeglądać
jakieś papiery. Uśmiechnęła się i podkradła do niego, po czym
przysłoniła mu oczy dłońmi i szepnęła wprost do jego ucha:
—
Zgadnij kto?
Arystokrata
natychmiast się odwrócił.
—
Gabrielle.
Imię
niemal bezwiednie opuściło jego usta. W pierwszej chwili na jego
twarzy widoczny był szok, niedowierzanie, a nawet i strach, jednak
szybko zastąpił je gniew.
—
Tęskniłeś? — wymruczała, sunąc dłońmi po jego klatce.
—
Wynoś się.
Kobieta
zamarła i wyczuwając jego nastrój, odsunęła się nieco. Przez
chwilę wodziła tęsknym wzrokiem po jego sylwetce, aż w końcu
wróciła do jego twarzy i zimnych oczu.
—
Myślałam, że się ucieszysz.
— W
takim razie źle myślałaś. Wynoś się — powtórzył, odwracając
się od niej.
Gabrielle
wypuściła drżący oddech, nie mogąc znieść tego, że Draco stoi
tak blisko, a jednocześnie wydaje się być oddalony od niej o
tysiące kilometrów, pozostając poza jej zasięgiem. Była tu, z
trudem powstrzymując się od rzucenia mu się z płaczem na szyję,
a on wydawał się niewzruszony. Jedynie pogięte brzegi dokumentów,
które trzymał, wskazywały na to, iż w środku targa nim prawdziwe
tornado emocji.
—
Nie czytałeś moich listów? — spytała, a kiedy nie otrzymała
odpowiedzi, spróbowała raz jeszcze, tym razem nieco ostrzejszym
tonem. — Nie czytałeś ich, prawda?
—
Nie, Gabrielle, nie czytałem tych pierdolonych listów. Wszystkie,
co do jednego, wylądowały wśród śmieci, tam, gdzie było ich
miejsce — warknął, zerkając na nią przez ramię.
Jego
nienawistny wzrok jasno dopowiadał resztę zdania.
„I tam, gdzie jest
twoje”.
—
Nic dziwnego, że taki jesteś.
Draco
zaśmiał się szorstko.
—
Byłbym taki, nawet gdybyś pisała w nich o przygotowanym dla mnie
stanowisku Ministra Magii i haremie. Ani pozycja i pieniądze, ani
stado prostytutek nie są dla mnie wystarczającą zachętą, do
czytania twoich wypocin.
Gabrielle
prychnęła oburzona, odrzucając do tyłu swoje długie włosy,
które niegdyś tak bardzo lubił czuć w dłoni, pieszcząc
ustami jej szyję. Niemal skrzywił się, gdy zalała go fala
wspomnień.
Podróż
po Wenecji.
Gondola.
Jedwab
jej ud parzący mu dłoń, podczas gdy zerkał, czy ich przewodnik na
nich nie patrzy.
—
Myślałam, że ci przejdzie. Naprawdę chcesz ze mną skończyć?
Przez jeden głupi wybryk?
Tego
Draco już nie mógł znieść. Odwrócił się do niej i wrzasnął:
—
JEDEN GŁUPI WYBRYK?! JEDEN GŁUPI WYBRYK?! PIEPRZYŁAŚ SIĘ Z
NIM!!!
— To
był tylko ten jeden raz!
Zaśmiał
się, a dźwięk ten zmroził jej krew w żyłach.
—
Ach, ależ oczywiście, to zmienia wszystko.
—
Ty... ty nie rozumiesz! — rzuciła niemal płaczliwie Gabrielle. —
Pokłóciliśmy się i myślałam, że między nami koniec. Nick
akurat był w Paryżu, wpadłam na niego...
— A
on akurat miał zdjęte spodnie i jakoś tak wyszło.
Kobieta
spojrzała na niego z wyrzutem.
—
Nie bądź taki. Byłam zdruzgotana, a on zawsze umiał mnie
pocieszyć. Na początku tylko rozmawialiśmy, trochę wypiliśmy
i... Nawet nie wiesz, jak żałowałam tego, co się stało.
—
Biedna Gabrielle. Przespała się ze swoją pierwszą miłością i
teraz się dziwi, że nikt jej nie chce.
Kobieta
podeszła do niego i nie zważając na bijący od niego wstręt,
ujęła jego twarz w dłonie.
—
Proszę cię, nie przekreślaj tego. Przecież wiesz, ile dla mnie
znaczysz — szepnęła, zbliżając się do niego bardziej, tak, że
jej ciepły oddech lądował na jego ustach. — Oboje sobie
pomogliśmy, wiem o tobie wszystko, każdy twój sekret i lęk...
— I
mimo to, zdradziłaś — syknął, nachylając się nad nią. —
Dobrze wiedziałaś, czym to dla mnie jest.
—
Błagam cię, nie niszcz tego. Kocham cię, Draco.
Arystokrata
skrzywił się, jakby jej słowa zadawały mu ból. Przy niej nie
mógł długo utrzymać maski, nie przy osobie, która miała swój
udział zarówno w jego uzdrowieniu, jak i w ponownym zniszczeniu.
Wyprostował się i zdjął jej ręce z twarzy.
—
Nie robię tego. Ty to zrobiłaś. I teraz jesteś dla mnie niczym —
warknął, wsączając w te słowa cały jad, na jaki było go stać.
— Przydrożna dziwka ma dla mnie większą wartość niż ty.
Gabrielle
drgnęła, jakby dźgnął ją sztyletem. Pokręciła głową, a w
jej pięknych oczach błysnęły łzy.
—
Nie wierzę ci — szepnęła i nim zdołał odgadnąć jej zamiary,
pchnęła go na biurko i wpiła się w jego wargi.
Draco
zachwiał się i oparł dłonią o blat. Druga ręka odruchowo lgnęła
do jej talii, zanim jednak zdążył pogładzić jej ciało, odwrócił
głowę. Jej gorące usta tylko obudziły uśpione dotąd upokorzenie
i poczucie zdrady. Przez ten pocałunek znowu poczuł się jak gówno.
Dlatego przerwał go i odepchnął od siebie Gabrielle.
I
właśnie wtedy zobaczył stojącą w drzwiach Hermionę. Sekretarka
z szeroko otwartymi oczami spoglądała to na niego, to na Gabrielle,
nie za bardzo wiedząc, jak się zachować.
—
Och... to ja...
Nim
zdążyła się wycofać, w głowie Dracona uformowała się pewna
myśl.
—
Nie, nie wychodź. Dobrze, że jesteś. Wejdź... Hermiono.
Dziewczyna
niepewnie spełniła jego polecenie. Czuła się jak idiotka, niosąc
na tacy szklankę wody pod czujnym wzrokiem przełożonego i
nieznanej jej kobiety. Zerknęła na nią. Była bardzo piękna, a
długa, ciemnoczerwona sukienka podkreślała jej idealną, posągową
figurę... choć Hermiona z zadowoleniem stwierdziła, że piersi ma
od niej większe.
„Pewnie modelka...”
—
Gabrielle, chciałbym, żebyś poznała ostateczny powód, dla
którego twoja wizyta nie ma najmniejszego sensu.
Kobieta
prychnęła, lustrując wzrokiem Hermionę. Uśmiechnęła się
pogardliwie na widok długiej do kolan spódnicy, burzy loków i
twarzy z minimalną warstwą makijażu.
—
Ona? — zaśmiała się. — Daj spokój. Ty z nią?
Sekretarka
zmarszczyła brwi i spojrzała oskarżająco na blondyna.
— Co
ty ze mną?
Ten
nie odpowiedział. Zamiast tego nachylił się nad nią i zgarnął
jej usta w mistrzowskim pocałunku. Jednym ruchem języka rozchylił
jej wargi i zaczął pieścić wnętrze jej ust, jednocześnie
zaborczo zaciskając dłoń na jej pośladku. Przycisnął ją do
swojego ciała, drugą ręką rozpoczynając wędrówkę od jej
biodra, poprzez talię, na bocznej stronie piersi kończąc. Coś,
nie do końca wiedział co, kazało mu pogłębić pocałunek. Zrobił
to, jednocześnie gładząc kciukiem pierś podwładnej.
Dziewczyna
stała nieruchomo, bojąc się nawet oddychać. To, co się teraz
działo, było ostatnim scenariuszem, jaki przyszedłby jej do głowy.
Gdzieś z tyłu głowy porządna i rozsądna Hermiona wydzierała się
wniebogłosy, karząc jej natychmiast odepchnąć od siebie
arystokratę i złożyć na niego skargę. Jednak ta druga Hermiona,
skończona idiotka bądź też niewyżyta nimfomanka, skutecznie
zagłuszała swoją przeciwniczkę. Początkowo nie odwzajemniała
pocałunku, jednak kiedy poczuła jego dłoń na swoim tyłku, coś w
niej zaskoczyło. Delikatnie zassała język Dracona, na co ten na
chwilę zamarł, jakby zaskoczony jej odpowiedzią. Powoli, jakby
niepewnie, położyła dłonie na jego ramionach i zacisnęła je,
gdy poczuła subtelny dotyk na piersi.
Odskoczyli
od siebie wraz z głośnym zatrzaśnięciem drzwi.
—
Możesz... możesz już iść — oznajmił Draco jak gdyby nigdy
nic.
Odchrząknął
i spojrzał na nią wyczekująco. Tylko przyśpieszony oddech
zdradzał, że przed chwilą przyssał się do niej jak glonojad na
sterydach.
Hermiona
w końcu poukładała sobie wszystko w głowie. Zmrużyła oczy i
wymierzyła mu siarczysty policzek, zła na siebie, że robi to nie
dlatego, że była naprawdę wściekła, ale dlatego, że czuła, iż
tak powinna zrobić. Być może powodem takiego zachowania mógł być
też fakt, że nadal była w ciężkim szoku.
Blondyn
poprawił krawat, powstrzymując się od roztarcia zaczerwionego
policzka.
—
Nie zwolnię cię tylko dlatego, że w pewnym sensie mi się
należało.
— W
pewnym sensie? W PEWNYM SENSIE? To... To było molestowanie! —
krzyknęła z oburzeniem.
Miał
na tyle przyzwoitości, by się zarumienić.
—
Osoby molestowane z całą pewnością tak nie reagują.
Tym
razem to Hermiona się zarumieniła. Porządna podświadomość
wróciła na swoje miejsce i teraz dziewczyna naprawdę była zła.
Zła na siebie za to, że od razu mu nie przywaliła i na niego za
to, że śmiał ją wykorzystać do swoich gier.
—
Posłuchaj no, Malfoy — zaczęła, ignorując jego uniesioną brew.
— Może i chwilowo masz nade mną władzę, może i zależy mi na
tej pracy, ale jeśli następnym razem posuniesz się do czegoś
takiego, policzek będzie twoim ostatnim zmartwieniem. Złożę
oficjalną skargę — zapowiedziała, wbijając palec wskazujący w
jego klatkę piersiową. — Zrozumiałeś?
—
Zapewniam cię, że nie mam kłopotów ze słuchem. Co do... tamtego
incydentu, gwarantuję, że nigdy więcej się to nie powtórzy —
powiedział cicho oschłym tonem, a nieco zażenowany i zawstydzony
Draco przemienił się w dobrze znanego jej Draco-dupka.
Dziewczyna
wyprostowała się z godnością i poprawiła żakiet.
—
No. A teraz żegnam.
—
Granger.
—
Tak?
Zerknęła
na niego przez ramię w momencie, w którym kamienna maska na powrót
zakryła jego twarz. Draco Malfoy w pełni powrócił do siebie.
—
Przyślij tu do mnie Parvati i wróć — rzucił miękko, głosem
podszytym zimną stalą.
„Powinnam
sobie kupić zatyczki do uszu”
— pomyślała, przeczuwając, czego za chwilę będzie świadkiem.
Nie
myliła się. Chwilę później stała przed nim razem z Parvati,
czekając tylko, aż ich szef zacznie się wydzierać.
—
Mam do was kilka pytań — zaczął pozornie przyjaznym tonem. —
Czy kiedy rozpoczynaliśmy naszą współpracę, nie wspomniałem o
tym, że podczas mojej nieobecności, nieupoważnieni nie mają prawa
tu wchodzić?
Parvati
nerwowo przygryzła wargę.
—
Wspominał pan, ale...
—
Podejrzewam, że ty ją tu wpuściłaś, tak? A ty, Granger?
Hermiona
uniosła głowę. Do tej pory była pewna, że tym razem to nie do
niej się przyczepi.
— Co
ja?
—
Skoro wyraźnie poleciłem ci... zajmowanie się tymi szczególnymi
listami, nie przyszło ci do tej pustej głowy, że nie życzę sobie
jej obecności?
—
Ja... nie było mnie w biurze.
—
Ach, tak. Gdzie zatem była panna Granger? Na ploteczkach? A może
znowu ratowałaś świat? — spytał zgryźliwie, posyłając w jej
stronę lodowaty uśmiech.
Dziewczyna
zacisnęła pięści. Jeszcze przed chwilą ratował nią swoją
męską dumę, a teraz mieszał ją z błotem. Nim zdołała się
powstrzymać, warknęła:
— O
dziwo nie. Parvati powiedziała, że pan Rogers wzywa mnie do siebie.
Druga
sekretarka zamarła, z napięciem czekając na następne pytanie
arystokraty.
— A
czy pan Rogers rzeczywiście tam na ciebie czekał?
Panna
Patil spojrzała na Hermionę, niemo błagając, by nie wydała jej
na pastwę Dracona. W jej głowie rozbrzmiało echo rozmowy, jaką
odbyła z Aidenem po niedawnej wpadce z kontraktem. Jeśli dziewczyna
ją wyda, mogła już teraz zacząć szukać nowej pracy... i nowego
kochanka.
„Błagam, skłam.
Skłam, do jasnej cholery!”
Hermiona
przeniosła wzrok z powrotem na przełożonego i po chwili wydającej
się Parvati wiecznością, pewnym tonem oznajmiła:
—
Tak. Miałam sporządzić spis kandydatów do kadry nowej szkoły i
wysłać to do Departamentu Edukacji.
—
Dokładnie — wtrąciła druga kobieta. — Pani Levittoux
przedstawiła się jako pańska przyjaciółka, więc...
—
PATIL! — ryknął, sprawiając, że obie sekretarki drgnęły. —
Czy to takie trudne zadanie: nikogo nie wpuszczać? Nawet podwórkowy
kundel potrafiłby to zrobić! NIE PRZERYWAJ MI! Gdybyś tylko nie
miała mocnych pleców, w tej chwili wyleciałabyś z Ministerstwa z
hukiem! Może na twoje miejsce powinniśmy zatrudnić jakieś
zwierzę? Przy tobie nawet osły wydają się mieć rozum! NIE WAŻ
SIĘ TERAZ ODZYWAĆ, PATIL! Mam cię dość. Wracaj na swoje miejsce
i nie wchodź do mojego gabinetu. Po prostu... zejdź mi z oczu,
Patil.
Kobieta
niemal wybiegła. Hermiona również chciała stąd wyjść, jednak
Draco miał inne plany.
—
Granger.
Skrzywiła
się i nim się do niego odwróciła, przybrała, jak miała
nadzieję, neutralny wyraz twarzy.
—
Tak?
Draco
odchrząknął, zastanawiając się, co dokładnie ma jej powiedzieć.
Ostatnie, czego potrzebował, to kolejne plotki w Ministerstwie, tym
razem o jego romansach.
—
Jeśli... jeśli chodzi o to, co widziałaś... — zaczął wolno,
jednak dziewczyna weszła mu w słowo.
—
Nic nie widziałam. Coś jeszcze, czy mogę wracać do siebie?
Zamrugał,
lekko zaskoczony, jednak szybko odzyskał rezon.
—
Tak, ale jak skończę kosztorys, wyślesz go...
—
Mogę go wysłać w tej chwili. Dokończyłam go za pana.
Draco
podszedł do biurka i chwycił plik pergaminów, lustrując go
badawczym wzrokiem. Powoli uniósł brew. Rzeczywiście, kosztorys
był skończony, a on mógł przejść do ważniejszych rzeczy.
— I
jesteś pewna, że nie zrobiłaś żadnego błędu? — spytał, a
gdy otrzymał odpowiedź, dodał: — W takim razie go wyślij. I
zrób mi... herbaty.
***
Dni
mijały, wielkimi krokami przybliżając ich do świąt i choć
pogoda, jak to w Londynie, bywała kapryśna, Hermiona nie mogła
narzekać. Niedługo miała odpocząć od zgiełku Ministerstwa,
wiecznie obrażonej na wszystko Parvati i Malfoya. Chociaż jeśli
chodziło o niego, nawet tu widziała postęp. Nie oznaczało to, że
nagle stał się miły i dobroduszny, co to, to nie. Po prostu
zamykał się na całe dnie, samemu pracując nad sprawą sympozjum i
tylko od czasu do czasu wołał o herbatę bądź wysłanie czegoś.
Jak dla niej była to zmiana na wielki plus.
Zastanawiała
się nad tym, czy na te kilka dni gdzieś się nie wybrać. Czasami
myślała o tym, by wyjechać gdzieś grupą, jednak Ginny była
uziemiona, Harry panikował na samą myśl, że mógłby ją
zostawić, a Ron chciałby pewnie zabrać Heather, swoją nową
dziewczynę. Nie uśmiechało jej się być piątym kołem u wozu...
chyba że zaprosiłaby Olivera.
Lubiła
go. Coraz częściej wspólnie spędzali przerwę obiadową i o dziwo
zawsze znajdowali ciekawy temat do rozmowy. Gdyby miała go opisać,
użyłaby takich słów jak poukładany, spokojny... i, zdaniem
Ginny, po prostu nudny.
Do tej
pory była wściekła, wspominając „tamten
incydent”,
jednak udało jej się znaleźć usprawiedliwienie, dla swojego
zachowania. Po pierwsze: okres i wzburzone przez niego hormony. To,
że kobieta bywa pobudzona w te dni, zostało przecież udowodnione
naukowo. Malfoy po prostu wbił się w moment. Po drugie:
prawdopodobnie miała dość samotności i był to najwyższy czas,
by znaleźć sobie partnera i się zakochać. Teraz była pewna, że
gdyby kogoś miała, Malfoy musiałby wstawiać sobie zęby.
— Co
z tą herbatą?!
Głos
przełożonego skutecznie wyrwał ją z rozmyślań. Przewróciła
oczami, nalała wrzątku do kubka i weszła do jego gabinetu.
—
Coś jeszcze? — spytała, kładąc tacę na biurku.
Gdy
nie odpowiadał, uniosła wzrok. Jakoś dziwnie się w nią
wpatrywał. Zerknęła szybko w dół, by sprawdzić, czy przypadkiem
nie zabrudziła gdzieś garsonki, jednak ta prezentowała się
nienagannie.
Draco
obrócił w dłoni zegarek, który zdawał się mu ją parzyć.
Wiedział, co to oznaczało: powinien w końcu schować dumę do
kieszeni, spróbować zignorować to, że sam widok Hermiony wywołuje
w nim wspomnienia i raz na zawsze odciąć się od przeszłości.
Jednak trudno było tego dokonać, gdy przeszłość pracowała tuż
za ścianą. Dobrze wiedział, że musi to w końcu zrobić, choćby
dla organizacji sympozjum. Pracując w pojedynkę, nie wyrabiał się,
a nie mógł w nieskończoność wydłużać terminów i zapracowywać
się na śmierć, gdy tuż obok znajdowała się kompetentna osoba,
która była w stanie mu pomóc.
„Czas
spojrzeć prawdzie w oczy”
— pomyślał, chowając zegarek do kieszeni.
—
Siadaj — powiedział, ruchem głowy wskazując krzesło naprzeciw
niego. — Myślałem trochę i postanowiłem dać ci szansę.
—
Dać. Mi. Szansę.
Niemal
uśmiechnął się, słysząc potężną dozę podejrzliwości, która
momentalnie wkradła się do jej tonu. Niemal.
—
Rozmawiałem już z Rogersem, wszystko ustalone. Patil zajmie się
ogólnymi sprawami departamentu, dostanie osobę do pomocy. Ty
natomiast będziesz pracować ze mną nad sympozjum.
Na
usta dziewczyny powoli wpłynął uśmiech. Zaraz jednak przypomniała
sobie, gdzie jest i z kim rozmawia i wypaliła:
— A
jaki jest haczyk?
—
Zero haczyków. Solidna, rzetelna współpraca. Najlepiej będzie,
jeśli przeniesiesz się do konferencyjnej. Na przykład w tym
momencie.
Hermiona
puściła tę delikatną sugestię mimo uszu i nadal wpatrywała się
w niego, nie mogąc ukryć zaskoczenia. Zaskoczenia i czegoś
jeszcze. Dumy.
—
Ale... nie rozumiem. Dlaczego ja?
— Bo
twoja poprzedniczka ignorowała polecenia, zadawała głupie pytania
i zamiast iść do konferencyjnej, wgapiała się we mnie jak
niuchacz w sztabkę złota. Granger, idiotko, mówię o tobie.
Draco
pokręcił głową, zaczynając żałować swojej decyzji.
Pracowali
już kilka godzin, jednak dzięki temu, że zdecydował się na pracę
z nią, wszystko nabrało tempa. I choć za każdym razem, gdy
patrzył na Hermionę, miał ochotę zgrzytać zębami, musiał
przyznać, że dziewczyna wiedziała, co robi i zbytnio go nie
irytowała... oczywiście wtedy, gdy nie znikała bez słowa na
piętnaście minut.
Uniósł
głowę, gdy do jego nozdrzy dotarł zapach świeżych placuszków
dyniowych, frytek i kurczaka, a ślina momentalnie napłynęła mu do
ust. Ze złością odłożył pióro i przeniósł wzrok z tacy
wypełnionej jedzeniem na sekretarkę.
—
Granger, to nie jest czas na twoją przerwę i z całą pewnością
to miejsce nie jest stołówką — burknął, mimowolnie zjeżdżając
wzrokiem w dół.
„Na Merlina, ile ta
kobieta je?!”
Dziewczyna
wzruszyła ramionami, jednak nie podeszła bliżej.
—
Pomyślałam, że skoro tyle tu siedzimy i ominęła nas przerwa,
dobrze byłoby coś zjeść. A skoro stołówka dostępna jest tylko
przez te półtorej godziny, przyniosłam to tutaj. Ale jeśli nie
jest pan głodny, mogę to odnieść...
Arystokrata
podwinął rękaw i zerknął na zegarek. Rzeczywiście, siedzieli tu
od pięciu godzin bez żadnej przerwy. Spojrzał na teczki i z
powrotem na jedzenie. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo był głodny.
„Cholerna Granger!”
— W
porządku, niech będzie — powiedział, robiąc miejsce na stole. —
Nie było nic lepszego?
Hermiona
powstrzymała się od przewrócenia oczami. Nie dość, że
przynosiła mu lunch, to jeszcze narzekał.
Wyjęła
spod spodu drugą tacę i położyła na niej część zestawu.
—
Tylko to mogłam zamówić w tak krótkim czasie.
—
Tłuste to jakieś...
—
Ale dobre i tanie.
Na jej
słowa Draco zmarszczył brwi, jakby coś sobie przypomniał.
Odjechał w tył razem z fotelem i sięgnął do swojej teczki.
Chwilę w niej pogrzebał, po czym wrócił na miejsce i położył
przed Hermioną garść monet.
Brwi
sekretarki momentalnie wystrzeliły w górę.
—
Nie wiem, na jakim świecie pan żyje, ale przeraża mnie
rzeczywistość, w której frytki i kurczak kosztuje dziesięć
galeonów i piętnaście sykli — rzuciła, nawet nie sięgając po
monety.
—
Sykle są za jedzenie — odpowiedział blondyn, gromiąc ją
spojrzeniem. — Galeony zwracam za wydatki, jakie poniosłaś przy
sprowadzeniu tu tego półgoblina. Jeśli mogę coś zasugerować,
kup sobie za to zapas Ulizanny. I powiedz Patil, żeby zrobiła
nam herbaty.
—
Oczywiście...
Tym
razem Draco skończył pracę o czasie. Wrócił do swojego gabinetu,
założył marynarkę i przeszedł do sekcji sekretarek, gdzie obie
panie szykowały się do wyjścia. Podszedł do biurka Hermiony i na
tyle głośno, by usłyszała to Parvati, zapytał:
—
Jesteś wolna w ten weekend?
Dziewczyna
spojrzała na niego, marszcząc brwi.
—
Raczej tak — powiedziała wolno. — A o co...?
— W
takim razie pojedziesz ze mną na kolację do Paryża. Spotkamy się
z ważnymi pracownikami francuskiego Ministerstwa. Mam nadzieję, że
masz coś, co... będzie pasowało do takiego spotkania.
Hermiona
omal nie podskoczyła z podekscytowania. Wybierała się z nim do
Paryża! Na kolację biznesową! Dla niej była to niesamowita
okazja, by nawiązać ważne znajomości i porozmawiać z wybitnymi
profesorami wiedzy czarodziejskiej.
—
Ależ oczywiście... coś się znajdzie. Gdzie dokładnie będzie
miało miejsce to spotkanie?
—
Jestem pewny, że panna Patil dokładnie wszystko pamięta —
powiedział, zerkając na nią przez ramię.
—
Owszem — niemal warknęła, a gdy Draco wyszedł, przeklęła i
rzuciła kopertę na biurko Hermiony. — Masz. Mam nadzieję, że
jesteś z siebie zadowolona.
Dziewczyna
nie zdążyła powiedzieć nawet słowa. Parvati wyszła, głośno
trzaskając drzwiami, zapewne odreagowując szpilę wbitą przez
przełożonego.
Sekretarka
westchnęła, nie mając już siły do współpracownicy. Nie dość,
że ją kryła, to jeszcze ta miała jej za złe, że od teraz to ona
pracowała z Malfoyem nad sympozjum. Miała dość jej humorków.
Wyszła na korytarz, postanawiając, że był to ostatni raz, kiedy
jej pomogła.
Nadal
będąc myślami przy kolacji w Paryżu, weszła do windy i syknęła,
gdy ktoś stanął jej na stopie.
—
Och, przepraszam — mruknął mężczyzna, przecierając oczy. —
Nie zauważyłem.
—
Harry? Dobrze się czujesz?
Auror
wyprostował się i posłał jej zmęczony uśmiech.
—
Szczerze? Nie za bardzo. Od rana siedziałem przy papierkach, a
ostatnie cztery godziny spędziłem na maratonie za nastolatkiem,
który napadł na mugolski bank. I jeszcze James...
—
Stało się coś? — spytała zmartwiona.
Harry
przymknął oczy i skrzywił się, licząc dni bez snu.
—
Nie spałem od... w sumie to nie spałem od wizyty u ciebie. U małego
uaktywniły się moce i gdy tylko oboje z Ginny zasypiamy, James
albo coś podpala, albo zmienia nam dom w wesołe miasteczko.
Ostatnio w jakiś sposób przeniósł do nas wszystkie koty z
sąsiedztwa.
Słysząc
chichot przyjaciółki, posłał jej oskarżające spojrzenie.
—
Wybacz.
Auror
machnął na to dłonią.
—
Przywykłem, każdy tak reaguje... każdy, kto nie musi odsypiać w
pracy. Mam nadzieję, że zdołamy go tego oduczyć, zanim Ginny
urodzi.
—
Który to już miesiąc? — zastanawiała się, wychodząc z nim na
atrium. — Piąty? W takim razie macie na to jeszcze trochę
czasu... Harry?
Nie
słysząc odpowiedzi przyjaciela ani nawet jego kroków, Hermiona
odwróciła się i zamarła na widok aurora śpiącego w windzie.
Wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie, które zatrzymało
zasuwające się drzwi windy, jednocześnie wołając Harry'ego. Ten
momentalnie otworzył oczy, burknął coś pod nosem i szybko
dołączył do dziewczyny, która przyglądała mu się zmartwionym
wzrokiem.
—
Wiesz, może spróbujcie podawać mu od czasu do czasu eliksir na
sen?
—
Próbowałem — odpowiedział auror, potężnie ziewając. — Ale
kiedy Ginny się o tym dowiedziała, wpadła w szał.
Powiedziała, że nie chce mu nic podawać tak wcześnie. Łatwo jej
mówić, to nie ona ma jutro kontrolę.
Hermiona
przygryzła wargę, zastanawiając się, jak mu pomóc. W jej głowie
szybko pojawił się pomysł, jednak nie była do niego w pełni
przekonana. W końcu jednak podjęła decyzję, powtarzając, że
niewyspanie przy Malfoyu było niczym w porównaniu do bycia
nieprzytomnym podczas kontroli.
—
Mogę się nim dzisiaj zająć. Przyjdź z Jamesem za jakąś
godzinę, żebym mogła przygotować dom.
Harry
przystanął i choć próbował udawać zakłopotanie, nie mógł
ukryć zadowolenia z takiego obrotu spraw.
—
Jesteś tego absolutnie pewna?
—
Harry, to tylko dziecko — zaśmiała się. — Co takiego może się
stać?
Nim
jeszcze skończyła mówić, chłopak błysnął zębami i zniknął,
zapewne nie chcąc dawać jej okazji do zmiany zdania.
***
—
Wykąpany, przebrany i nakarmiony — oznajmił godzinę później,
wchodząc do domu przyjaciółki. — W torbie masz wszystko,
czego mogłabyś potrzebować. Gdzie ją postawić?
— Na
tamtym stole. Cześć, skarbie — zwróciła się do Jamesa,
wyciągając po niego ręce.
—
Cioć! A!
Hermiona,
czując, jak się jej wyrywa, odstawiła malca na ziemię. Już po
chwili musiała go łapać, zapobiegając zabawie z piekarnikiem.
—
Czy on o tej porze nie powinien być choć trochę śpiący?
Harry
zaśmiał się. Wyjął z torby pomniejszone łóżeczko, przeniósł
je na podłogę i przywrócił do normalnych rozmiarów.
— To
w połowie Weasley. Będzie robił, co chce. Jeszcze raz, dzięki. I
powodzenia w usypianiu.
„To nie może być
takie trudne...”
Po
niedługim czasie okazało się, że usypianie dziecka to
najtrudniejsze zadanie, przed jakim przyszło jej stanąć. James za
każdym razem, gdy kładła go do łóżeczka, w jakiś sposób z
niego wychodził, a czytanie bajek, kołysanki i inne mugolskie
chwyty zupełnie na niego nie działały.
—
James — zwróciła się do niego, po raz setny wkładając go do
łóżeczka. — Jestem twoją matką chrzestną — przypomniała,
przykucając przy nim. — Zrób mi tę przyjemność i zaśnij.
Chłopczyk
zachichotał na jej smutną minę i poprzez szczebelki pogłaskał ją
po głowie.
—
Nie zupełnie o to mi chodziło... Na Merlina, skarbie, już po
jedenastej — jęknęła błagalnie i ziewnęła tak mocno, że
zaszkliły jej się oczy. — Nie nadaję się na matkę. Nawet tą
chrzestną...
Westchnęła
i spojrzała na dziecko, które w tej chwili właśnie ziewało.
Zastanawiała się, jak bardzo będzie jutro po niej widać brak snu.
Albo czy Malfoy będzie to w jakikolwiek sposób komentował.
Zaraz.
On ziewał!
Hermiona
przeciągnęła się, przysłaniając dłonią usta.
„Bingo!”
— pomyślała, obserwując, jak mały powtarza jej gest. W końcu
widząc, jak James robi się coraz bardziej senny, położyła się
na podłodze i zamknęła oczy. Po pięciu minutach odważyła się
otworzyć jedno oko. Chłopiec w końcu zasnął.
Uśmiechnęła
się i najciszej jak tylko mogła, wstała i wyszła z pokoju.
Przeklęła pod nosem, gdy podłoga zaskrzypiała, jednak James tylko
przewrócił się na drugi bok. I kiedy wypełniona dumą i poczuciem
dobrze wykonanego zadania schodziła w glorii chwały do kuchni...
ktoś załomotał w drzwi. Głośno.
—
Nie wierzę — szepnęła do siebie, słysząc płacz dziecka.
Zawahała
się na schodach. Jej gość nieustannie walił do drzwi, a płacz
Jamesa przybierał na sile. W końcu wróciła się, wzięła małego
na ręce i trzymając go w ramionach, otworzyła drzwi. Niemal nie
upuściła swojego chrześniaka, gdy zobaczyła, kto postanowił ją
odwiedzić o tak późnej porze.
—
Pani Levittoux — wydukała w końcu. — Nie wiem, po co pani tu
przyszła, ale to nie jest odpowiednia pora. Skąd pani wie,
gdzie...?
—
Daruj sobie — przerwała jej Gabrielle, po czym z wyraźnym
obrzydzeniem zlustrowała ją wzrokiem. — Wiem, że nie jesteście
razem.
Hermiona
zamrugała, próbując znaleźć sens dla jej słów.
—
Ach. Świetnie. Więc dlaczego nachodzi mnie pani w moim domu?
Usta
kobiety wygiął uśmiech, jednak z całą pewnością nie był to
przyjazny gest. Wręcz przeciwnie, wyglądała, jakby ktoś pod jej
zgrabny nosek podstawił łajno sklątki.
—
Chciałam cię tylko ostrzec. Draco jest mój i jeśli spróbujesz z
nim czegokolwiek, pożałujesz. Ostatnio dziennikarze prześcigają
się o wywiad ze mną — dodała, lekceważąco odrzucając włosy.
„Żeby
ci się tylko kark nie złamał od tego trzepotania”
— pomyślała złośliwie dziewczyna, nim spytała:
— To
znaczy?
—
Jeśli dowiem się czegokolwiek, co mi się nie spodoba, z
przyjemnością wspomnę o tobie w jednym z nich. Więc jeśli
ostrzyłaś sobie na niego pazurki, przemyśl to jeszcze raz. Prędzej
czy później, on znowu będzie mój.
Hermiona
pokręciła głową z niedowierzaniem. Ta kobieta zdobyła jej adres,
nachodziła ją o późnej porze i obudziła Jamesa tylko po to,
by odgryźć się za tamten pocałunek?
„Och,
przepraszam, incydent. To był incydent”
— poprawiła się dziewczyna.
— I
świetnie. Naprawdę wam kibicuję, bo nic, ale to nic poza pracą
nie łączy mnie z Draconem Malfoyem. Więc jeśli to wszystko, co
miała pani do powiedzenia, to żegnam — powiedziała, jednak nim
zdołała zamknąć jej drzwi przed nosem, modelka zablokowała je
stopą i szarpnęła, ponownie je otwierając.
—
Potrzebuję planu waszej wizyty w Paryżu.
—
Przykro mi, ale ode mnie pani go nie dostanie — „bo
sama go jeszcze nie mam”.
— Proponuję wyciągnąć więcej z Parvati, skoro tak dużo już
pani powiedziała, możliwe, że i tym zechce się podzielić.
Gabrielle
prychnęła pod nosem, nachylając się nad nią.
—
Posłuchaj, ty mała, napuszona... — syknęła, jednak coś jej
przerwało, a dokładnej: narastające... brzęczenie?
W
jednej chwili kobieta groziła Hermionie, w drugiej z wrzaskiem
uciekała przed chmarą os. Dziewczyna stała jak zamurowana,
przyglądając się całej scenie. Mogła jej jakoś pomóc, mogła
chwycić różdżkę i odpędzić napastników, ale dziwnym
zrządzeniem losu rozbolał ją nadgarstek. Prawdziwą głupotą
byłoby go teraz nadwyrężać.
—
Dziwna sprawa — rzucił pan Cross, sąsiad Hermiony, wracający z
pracy. — Osy o tej porze?
—
Taak — rzuciła, zerkając na Jamesa. — Dziwna.
Mężczyzna
wszedł po schodkach i poszperał w kieszeni wysłużonej marynarki.
Wyjął z niej klucze i otworzył drzwi, zerkając na werandę.
—
Możliwe, że mają gniazdo gdzieś pod dachem. Jeśli pani chce,
mogę się jutro rozejrzeć również po pani stronie.
Hermiona
uśmiechnęła się i skinęła głową.
—
Dziękuję, byłoby wspaniale. Dobranoc — rzuciła, po czym
zamknęła drzwi. — Gabrielle, Gabrielle, tępe ciele... To twoja
sprawka, tak?
James
wyszczerzył się, zupełnie jak wcześniej jego ojciec i ku jej
przerażeniu, pisnął:
—
Gabrjele... tępe ciele...
Serce
w klatce piersiowej panny Granger zamarło. Harry machnie na to ręką,
ale Ginny...
—
Nienienie, skarbie, bardzo nieładnie — mamrotała, z powrotem
kładąc go do łóżeczka. — Zapomnij o tym i po prostu
zaśnij. Nie zrobisz tego cioci, prawda?
—
Tępe ciele!
—
Świetnie...
Zrezygnowana,
usiadła na podłodze. Widocznie musiała mieć wyjątkowo zabawną
minę, bo James Potter wciąż i wciąż zanosił się śmiechem,
niwecząc jej nadzieję na to, że szybko zaśnie. Nie sądziła, że
była dziewczyna Dracona jeszcze bardziej zajdzie jej za skórę. To
spojrzenie, jakie posłała jej w biurze... Wydawała się kobietą
wyniosłą, pewną siebie i władczą, taką, która zmiecie cię z
powierzchni ziemi, jeśli tylko jej podpadniesz.
„Zupełnie
jak Malfoy”
— pomyślała, przeszukując torbę zostawioną przez Harry'ego
licząc na to, że spakował tam kilka zabawek. Uśmiechnęła się
na widok pluszowej maskotki z twarzą wokalisty Fatalnych Jędz i
podała ją małemu, zastanawiając się, czy gdyby podpuściła
Dracona, ten odpowiednio zająłby się Gabrielle. Przecież nie
mogła jej ot tak nachodzić, a Malfoy, gdyby dowiedział się o tym,
że chciała wyciągnąć od Hermiony plan wizyty, na pewno byłby
wściekły. A gdyby się wściekł, na pewno podjąłby stosowne
kroki...
„Tylko czy ta gra
jest warta knuta?”
Po
pokoju rozniósł się dźwięk. Dopiero za trzecim razem Hermiona
zrozumiała, że to, co wyrwało ją z rozmyślań to rzadko
przez nią używany telefon. Zerwała się z podłogi i z uśmiechem
podbiegła do ściany, wiedząc, że tylko dwie osoby na świecie
mogły do niej dzwonić.
—
Tak? — spytała, podnosząc słuchawkę.
Odwróciła
się i pokręciła do Jamesa palcem, widząc, jak próbuje uciec z
łóżeczka.
—
Cześć, skarbie.
—
Hej, mamo. Jak tam urlop?
Państwo
Granger postanowili zamknąć na tydzień swój gabinet i wybrać się
w podróż razem ze swoimi przyjaciółmi z Australii. Przez ten
czas, gdy Hermiona wyczyściła im pamięć i wysłała ich za
granicę, zdołali zaprzyjaźnić się z naprawdę sporą grupką
osób... zresztą, dokonali nie tylko tego. Nigdy wcześniej nie
narzekała na swoją pracę, jednak teraz zazdrościła im tego, że
w każdej chwili mogą spakować walizki i wyjechać do cieplejszych
miejsc.
—
Cudownie. No, właściwie dla mnie cudownie. Twój ojciec obecnie
jęczy i kwiczy, bo nie posłuchał swojej mądrej żony.
—
... posmarowałbym się, gdybyś nie wylała na siebie całej
butelki...
Hermiona
zaśmiała się, słysząc niewyraźny głos ojca.
—
Ucałuj go ode mnie — poprosiła, okręcając kabel wokół palca.
—
Zrobię to, jak tylko przestanie zrzucać skórę z pleców. Do tego
czasu nie zbliżam się do niego.
—
Poczekaj chwilkę — rzuciła dziewczyna i podbiegła do łóżeczka,
by chwycić uciekającego z niego Jamesa. — Dobrze, skarbie,
wypuszczę cię, ale nie wychodź z pokoju. Zobacz, tu masz
zabaweczki. Pobaw się i staraj się nie podpalić domu, ok? —
pocałowała go w czarną czuprynkę i wróciła do słuchawki. —
Już jestem. Aż tak źle z nim?
— Z
kim?
— Z
tatą.
—
Wygląda jak wąż zrzucający skórę.
Hermiona
wybuchła śmiechem. Mogła sobie wyobrazić, jak jej ojciec
przewracał w tym momencie oczami.
—
Jak wrócicie, mogę podrzucić mu eliksir na oparzenia. Mamo? —
spytała, nie słysząc odpowiedzi.
Zerknęła
na słuchawkę, jakby dopatrując się w niej przyczyny głuchej
ciszy po drugiej stronie.
—
Bo, widzisz skarbie, my jeszcze nie wracamy — przyznała w końcu
pani Granger. — Anthony zaprosił nas do siebie na święta. Nie
mogliśmy odmówić. Australia to nasz taki drugi dom, tak długo tam
nie byliśmy...
— A
co z...?
— No
właśnie, czy mogłaby zostać u ciebie? Teraz jest u Margaret.
Pamiętasz? To nasza sąsiadka z dołu. Przywiozłaby ją do ciebie.
Oczywiście, jeśli masz jakieś plany, to Margaret powiedziała, że
bez problemu może spędzić u niej na święta.
Dziewczyna
potrząsnęła głową.
—
Mamo, zwariowałaś? Pewnie, że może do mnie przyjechać. Tylko
szkoda, że was nie będzie...
„Zabrzmiałam
jak rozpieszczona nastolatka”
— skarciła siebie w duchu i puściła oczko do Jamesa, który
właśnie chwalił się jej swoją imponującą budowlą z klocków.
Wytrzeszczyła oczy z zachwytu, sprawiając, że mały zaczął
chichotać.
—
Ale jakoś sobie poradzimy — zapewniła, zerkając na zegarek.
Skrzywiła się, gdy bezczelne wskazówki przesunęły się,
informując o nastaniu północy. — Pozdrów tam wszystkich.
Zmarszczyła
brwi, słysząc jęk matki.
—
Wolałabym nie. Nie, że jestem niemiła, ale gdy tylko pada twoje
imię, śmieją się z nas. Jak można zapomnieć o swoim dziecku?
Nawet amnezja nie jest wyjaśnieniem... i tego typu teksty. Zwariować
można...
—
Wiesz, jak ostatnio na nas mówią? — Hermiona usłyszała głos
ojca.
Widocznie
pan Granger przestał „jęczeć
i kwiczeć”,
bo jego głos brzmiał wyraźniej niż wcześniej.
— No
jak?
—
Państwo McCallister. Bardzo śmieszne... — mruknął, słysząc
wybuch śmiech córki.
Dla
ich australijskich przyjaciół dużym szokiem było, gdy któregoś
dnia Grangerowie przyprowadzili osiemnastoletnią dziewczynę i
oświadczyli, iż jest to ich córka. Hermiona długo myślała nad
odpowiednią historią, którą jej rodzice mogli przedstawić jako
wyjaśnienie całej sytuacji. Według oficjalnej wersji wyjechali na
samodzielną wycieczkę w góry, gdzie przeżyli poważny wypadek.
Cierpiąc na częściową amnezję, jakimś cudem dotarli do
Australii, gdzie po wielu miesiącach odnalazła ich córka, a na jej
widok wróciła im pamięć. Brzmiało to jak scenariusz do
kiepskiego filmu, jednak najważniejsze było to, że wszyscy kupili
ich opowieść.
— To
wy chcieliście, żebym coś wymyśliła — broniła się
dziewczyna. — Proponowałam, żebyście wrócili do Anglii bez
mówienia im o mnie, ale się uparliście, to teraz macie
McCallisterów.
— A
gdyby chcieli nas odwiedzić? Jak byśmy wyjaśnili zmianę nazwiska
i ciebie? Innego wyjścia nie było. A jak u ciebie w pracy?
Hermiona,
nie mogąc powstrzymać nakazu zmęczonego ciała, potężnie
ziewnęła. Oparła się o ścianę i przymknęła oczy.
—
Lepiej. Może nie fantastycznie, ale...
—
Zaraz, zaraz... która jest u ciebie godzina? — spytała pani
Granger.
—
Parę minut po północy, mamo.
—
Kochanie, przepraszam, myślałam, że jest wcześniej. Zadzwonię
jutro do Margaret i powiem, że się zgodziłaś. Dobranoc.
—
Dobranoc — zawtórował jej mąż. — Spokojnej nocy.
Uśmiechnęła
się sennie.
—
Nawzajem.
Hermiona
na oślep odłożyła słuchawkę i przetarła oczy. Niewiele
brakowało, by zasnęła na stojąco, jednak zapobiegł temu zapach
spalenizny, który natychmiast ją rozbudził. Otworzyła oczy i
wrzasnęła na widok płonącego ku uciesze Jamesa krzesła.
Chłopczyk stał niepewnie, z fascynacją przyglądając się swojemu
dziełu. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, iż właśnie
wyciągał drobną rączkę w kierunku płomieni.
Automatycznie
wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie. Jej chrześniak, widząc,
jak popsuła mu nową zabawkę, wybuchł głośnym płaczem.
„Spokojna noc. Dobry
żart, tato... Dobry żart”.
Ave ja!
Dzisiaj zostałam sama na placu boju, z racji tego, że Cookie bawi się gdzieś na mieście, a rozdział ktoś wstawić musiał. Obowiązek całkiem przyjemny, ale też odpowiedzialność spora, bo czytany/sprawdzany był tyko przeze mnie, a że wiadomo, że co dwie pary oczu to nie jedna, także wszelkie błędy biorę na klatę.
Jak pewnie można się było tego spodziewać, karta Gabrielle w Dzienniku Dracona została odblokowana :)
No i jest problem. Właściwie taki problemik. Miałyśmy nadzieję, że do tego czasu nadrobimy z pisaniem następnych rozdziałów, niestety piąty wciąż jest na etapie tworzenia, także nie możemy obiecać, że pojawi się już w następną sobotę (teoretycznie powinnyśmy się wyrobić, ale wtedy byłaby naprawdę spora przerwa pomiędzy 5 i 6 więc zastanawiamy się czy nie dodać go dopiero za dwa tygodnie). Ale na pocieszenie możemy powiedzieć, że będzie dosyć długi, bo już ma ponad 30 stron.
Teraz Was już zostawiam, z nadzieją, że uda mi się dzisiaj skończyć następny rozdział.
A! Byłabym zapomniała! Kto obstawiał, że ich pierwszy hmm... kontakt będzie już w czwartym rozdziale? XD
Do następnego!
Jak ja nie cierpię Patil! Wkurza mnie samo wspomnienie o niej. Ale to dobrze. Doskonale ją wykreowałyście. Była dziewczyna Malfoya jest dokładnie taka jak sobie na wyobrażałam. Władcza, pewna siebie.
OdpowiedzUsuńNo. Nie spodziewałam sie tego pocałunku już w 4 rozdziale. Wow.
Czekam na polowanie
A
Super jak zwykle tylko czekać aż DWA TYGODNIE?! Ło matko toż to szok! 😞 No ale jakoś damy rade😊 pozdrawiam cieplutko i do następnego😉😊
OdpowiedzUsuńNo, no, tego to się po pannie Granger nie spodziewałam :D Ale od początku.
OdpowiedzUsuńA na początku była Hermiona i śpiący Draco (to musiało być przeurocze) :) Możecie mu przekazać, że mam wolne biurko i jak bardzo chce to może się na nim przespać? Dałabym mu nawet poduszkę :D Swoją drogą to ubóstwiam tego Dracona z podświadomości Hermiony - jest jak taki "dobry" duszek, siedzący na jej ramieniu.
Po tym krótkim wstępie, przechodzimy do tematu głównego rozdziału, czyli Gabrielle. Nie lubię jej. Widać, że Draco przez nią się wiele nacierpiał, co bez żadnych wątpliwości zapewnia jej pierwsze miejsce w kolejce do piekła. No, jakby to powiedziała Hermiona :) Iiiii gwóźdź programu, czyli buzi-buzi. Nie tyle sam pocałunek mnie rozwalił (choć ani trochę nie ujmuję panu Malfoyowi zdolności w tej dziecinie) ile przejście Dracona do porządku dziennego, jak gdyby nic się nie stało. Bezbłędne!
Co do Patil, czuję, że jej dni są policzone i miejsce najbardziej znienawidzonej postaci po niej przejmie blond modliszka (swoją drogą bardzo ładna - widać, że pomimo niechęci Draco się przyłożył do rysowania).
Rodzice Hermiony - przemili, mam nadzieję, że jeszcze o nich usłyszymy. Przez akcję z McCallisterami zaparskałam herbatą nową bluzkę. Zastanawia mnie tylko o kim rozmawiali podczas tej rozmowy, bo chyba nie było to wyjaśnione, ale dla pewności przeczytam jeszcze raz:) Pozdrawiam i mam nadzieję, że zobaczymy się szybciej niż za dwa tygodnie. K.
Matko Święta!!!!!!! Kompletnie nie spodziewałam się ich pierwszego bliższego kontaktu, a co dopiero tak namiętnego pocałunku w 4 rozdziale! Rozdział cudowny, Gabrielle już nie lubi (xd) i wydaje mi się, że dużo jeszcze namiesza w relacjach Draco+Hermiona.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda wam się dodać następny rozdział już w kolejną sobotę, bo trudno jest wytrzymać to oczekiwanie tydzień, a co dopiero dwa! :D
Myślę, że scena z pocałunkiem zaskoczyła wszystkich pomimo, że nie było to nic znaczącego. Reakcja Malfoya bezbłędna.
OdpowiedzUsuńCzytałam rozdział akurat w autobusie i zaczytałam się do tego stopnia, że zamiast wysiąść na swoim przystanku, skończyłam podróż na końcowym :P Standard. Zrobiłam ostatecznie dłuższy spacerek, niestety w deszczu ;D
Gabriell zepchnęła Patil z roli najbardziej wkurzającej postaci. Ujawniła w jakimś stopniu przeszłość Dracona, chociaż wciąż liczę na więcej. Zastanawiają mnie te sekrety i lęki Malfoya, które Gabriell zdążyła poznać. Jednak najbardziej czekam na wyjaśnienie związane z zegarkiem głównego bohatera i normalną rozmowę między H. i D.(nie związana z pracą).
Pozdrawiam i życzę dużo wolnego czasu na pisanie rozdziałów :)
OMG! No kocham Was! ❤
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to sie dzieje, ale po przeczytaniu waszych rozdziałów nigdy nie umiem powiedziec nic sensownego :D
Pozdrawiam kochane!
Uwielbiam wasze opowiadania, rzeczywiście zaskoczyło mnie ze ich pierwszy pocałunek będzie tak szybko i zazwyczaj jak tak jest to raczej opowiadanie nie jest wyższych lotów ale nie wasze oczywiście. Znalazłyscie receptę na to jak szybko zbliżyć Hermione i Dracona żeby nie wyszło kiczowato. Juz się wciągnęłam w wasze opowiadanie i to bardzo, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! Życzę dużo weny I odpoczynku, przesyłam buziaki/ Karolina
OdpowiedzUsuńWitam, witam! Wy to potraficie zaskakiwać! Nigdy, ale to nigdy nie sądziłam, że ich... hmm pierwszy kontakt będzie tak szybko :) Oczywiście jest to bardzo miłe zaskoczenie. Jak już doszłam do sceny pocałunku to nie sądziłam, że przyjdzie to tak... naturalnie? Gdybym nie czytała wcześniejszych rozdziałów nie widziałabym w tym nic dziwnego, że tak się zachowują - na prawdę! Czapki z głów.
OdpowiedzUsuńCo do Patil - no ja wiedziałam, że ta dziewczyna będzie działać mi na nerwy. Co prawda nie sądziłam, że aż tak. A jak na razie mamy 4 rozdział i mam ochotę wyrwać jej te kudły z głowy. Mam nadzieję, że albo przyjmiecie moją propozycję i się jej pozbędziecie w niedalekiej przyszłości, albo ona... zmieni swój charakter. No nie wiem, co jeszcze mogę Wam zaproponować.
Co do Gabrielle. Wiedziałam, że tak będzie. Nie polubiłyśmy się i to bardzo. Oczywiście jestem jasnowidzem i to przewidziałam. Nigdy nie byłam bardziej dumna ze swoich zdolności jasnowidzenia niż teraz. Mam nadzieję, że tytułowe polowanie na czarownice zacznie się od ofiary z głupiej (blond) kozy, a raczej kozicy. Podobno najlepsze ofiary składa się w rytuałach bardzo krwawych i bolesnych (tak seriale pokazują, żeby nie było :D). Może jednak w tym przypadku skusicie się na złożenie jej w ofierze? Chyba, że to będzie polowanie zaaranżowane w jakiś sposób przez tą blond kozę na Hermionę? Ewentualnie będzie jeszcze więcej mrocznych tajemnic, których jak na razie nie sposób przewidzieć? Bardzo zastanawiają mnie sekrety Malfoy'a - jestem więcej niż pewna, że wśród nich jest wytłumaczenie obsesji Malfoy'a na punkcie zegarka, a także wyjątkowej obsesji na punkcie... Granger. Mam kilka pomysłów, ale to są jak na razie takie kropelki w oceanie niewiadomych. Pytań mam za dużo, odpowiedzi praktycznie wcale :(
Jestem też bardzo ciekawa ich wspólnego wyjazdu do Paryża. Mam nadzieję, że Hermiona ubierze się w coś szykownego. Oczywiście pewnie wtedy spotkają to tępe ciele (made my day :D). Rozdział w żaden sposób nie zaspokoił mojego apetytu, ale kiedy doczytałam, że kolejny ma mieć 30 stron - WYBACZAM WAM TO :D Ba! Nawet nie będę się denerwować(aż tak :D ) jak wstawicie go 07.10 :)
Jestem też ciekawa, jakim cudem James i Draco określili Gabrielle tak samo - "Gabrielle tępe ciele". Przypadek? Wydaje mi się, że nie... Mam rację? :D
Pozdrawiam, życzę dużo weny, czasu i chęci do pisania :) Czekam z niecierpliwością na 5 rozdział :)
Pozdrawiam Was serdecznie pomimo deszczowej aury za oknem (przynajmniej u mnie)
Panda :)
Witamy, witamy :) Rozdział pojawi się jednak 30-ego i ma 39 stron lub, jak kto woli 17.714 słów :) Nie ma co zwlekać, skoro jest skończony, poza tym nie możemy doczekać się rozdziału szóstego, w którym wszyscy będziemy się rozpływać nad jedną postacią... A przynajmniej taką mamy nadzieję :)
Usuń39 stron? CO ZA RADOŚĆ :) Już nie mogę się doczekać :) Rozdział szósty? Postać nad którą będziemy się rozpływać? Czy to możliwe? Czy to będzie morderca Gabrielle? :D
Usuńpando mam te same nadzieje co ty (Parvati też mogłaby, spocząć obok Gabrielli).
OdpowiedzUsuńOsoba, na którą będziemy sie rozpływać to będzie facet, tak na 80%, a jak nie to jakieś dziecko, innej opcji nie ma! ;pp
Jejku, już się nie mogę doczekać. Tygodnie mi mijają na oczekiwaniu na kolejny dodany przez was rozdział!!!! :D
Ten rozdział ma jedną, ale bardzo poważną wadę... jest ostatni a po nim nie ma już nic. Ja chce więcej, teraz, zaraz, natychmiast!!! Nie no żartuję, nie krzyczę :D Uprzejmie proszę, ja uniżony sługa, o dalszą część historii. I choć wiem, że rozdział dopiero w sobotę, co chwila zaglądam tu jak głupia, co samo w sobie jest chore, ale to opowiadanie uzależnia :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu "Naucz mnie latać", wiedząc, że jesteście zwolenniczkami powolnego budowania relacji, które oczywiście jest jedynym sensownym spodziewałam się, że gdzieś za rok (nasz rok xD) do czegoś dojdzie. A tu proszę ;)
OdpowiedzUsuńMoje drogie!
OdpowiedzUsuńJaś ogóle się nie spodziewałam tak szybkiego kontaktu. Jednak gdy tylko przemówił do niej nie używając nazwiska podświadomie wiedziałam, że na coś się zanosi. W ogóle szok, że Granger pozwoliła się w nim zatracić, ale czego to nie zrobi wygłodniała kobita? Do tego zaszczuta. Miły jest fakt, że Malfoy wreszcie poprosił kobietę o pomoc i to w dość uprzejmy sposób. Wydaje mi się, że na tę kolację służbową wybrał właśnie Hermionę w ramach rekompensaty za incydent w konferencyjnej, ale i także, gdyż jej potrzebuje!
Gryfona nie powinna kryć Patio, ta wiecznie jej dogryza i utrudnia życie, ba nawet usiłowała odebrać jej należne stanowisko, do tego jest przekupna i pozwala Gabryśce ugościć się w jego obecnym miejscu pracy. Kobieta dopiero co się pojawia, a już wszystkich denerwuje. Wspomniane jest, że naprawiła lodowate serce Malfoya i je także zniszczyła. Cóż, zniszczyć zdrada jest bardzo łatwo i tego nigdy nie należy wybaczać, przynajmniej tu Draco nie jest głupcem, a na pewno nie teraz. W jego dzienniku widnieje info, że chciał się jej oświadczyć! Biedny facet. Był to cios prosto w serce, co dokładnie odzwierciedlają jego zimne stosunki wobec kobiety. Coś mi się zdaje, że będzie bardzo długo uprzykrzać życie obojgu i właśnie z tego powodu Dracon zbliży się do znienawidzonej dobrej pory szlamy, a wszystko całkiem przypadkiem.
Syn Potterów jest mistrzem podpalania! Biedna Ginny gdy urodzi się kolejne dziecko.
Ach i widziałam parę literówek.
Pozdrawiam ciepło!
Dzień dobry Paniom 😉
OdpowiedzUsuńOj, Granger, nieładnie xd Lizanie dupska przełożonego? Widać, że rywalizacja z Parvati obudziła nieznane nam dotąd oblicze Hermiony 😂 Śpiący, zmarnowany Malfoy w pogiętej koszuli to coś, co chcę z rana, więc ani trochę nie żałuję tego, że obudziłam się godzinę przed budzikiem i tknęło mnie, żeby przeczytać rozdział przed zajęciami.
Zakladam nowe stowarzyszenie o nazwie: 'Ruch wypierdolenia Gabrielle w kosmos'. Kobieta jest żałosna, no i Draco przez nią cierpiał (nadal cierpi) więc dla mnie jest całkowicie niestrawna.No ale. ALE. Bez niej nie było by tego. TEGO. Z jednej strony jest to takie wręcz niemożliwe i nieodpowiednie, biorąc pod uwagę ich relacje, że przez to jest jak najbardziej na miejscu. Zrobiłam sobie takie małe rozeznanie w opowiadaniach i zauważyłam dwie tendencje: albo od razu zakochują się w sobie, bo tak, albo wszystko rozwija się w swoim czasie (czego jest zdecydowanie mniej). Tutaj mamy coś absolutnie innego: mamy jakieś interakcje już na samym początku, ale i należytą na tym etapie niechęć. Jak nic będą z tego dzieci!
Hermiona jest nieco upośledzona. Po takich cyrkach jakie urządza Parvati jeszcze ją kryć? Dziewczyno, przejrzyj na oczy. Tak, jak zrobił to twój szef i teraz w końcu pracuje z właściwą osobą.
Do zobaczenia (mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj)
The Little Sparrow
Wiedziałam, że o czymś zapomnę. Ile mniej-więcej planujecie rozdziałów?
Usuń