sobota, 29 czerwca 2019

Prolog


Razu pewnego, w niewielkiej mieścinie, spokojnej i cichej aż do bólu, stało się coś, co zaburzyło nudną codzienność. Ludzie szeptali gorączkowo, z podnieceniem wymieniali porozumiewawcze spojrzenia i nawet samo powietrze wydawało się gęstsze, jakby zatrzymało się w oczekiwaniu na nadchodzące wydarzenie.
Całe to napięcie i radosne oczekiwanie trwało aż do południa, kiedy to na rynku ustawiono pojedynczy stos, na którym wkrótce miała spłonąć wiedźma.
A na imię jej było Hermiona.
Niewiele czasu minęło, nim rynek wypełnił się po brzegi widzami: wysokimi, niskimi, chudymi, grubymi, tymi biednymi i tymi, którzy szczycili się swą majętnością. Nawet zwaśnione rodziny stały ramię w ramię, wszystkich bowiem łączyły strach i nienawiść do złej, okrutnej czarownicy, która sprowadziła na nich tyle nieszczęścia.
Wśród tej przedziwnej mieszanki znalazła się również wysoka, jasnowłosa dziewczyna, z oczami czarnymi jak dwa węgielki. Ana, bo tam miała na imię ta niemałej urody dziewczyna, wytrwale przepychała się na sam przód, ignorując gniewne pomruki mijanych mieszkańców. Tuż za nią podążała jej przyjaciółka, choć z mniejszym uporem i determinacją.
Jesteś pewna, że chcesz stać tak blisko, Ano? — spytała, z niepokojem zerkając na stos. — To wiedźma. Może się bronić.
Jasnowłosa uśmiechnęła się mściwie, razem z innymi wypatrując skazanej.
Chce dokładnie widzieć, jak umiera.
Odwróciła się i wyciągając długą szyję, poczęła błądzić wzrokiem przez zebrany tłum, starając dostrzec wśród niego obiekt swych westchnień. Mężczyznę o stalowych oczach, najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek widziała.
Myślisz, że przyjdzie? — dziwiła się jej przyjaciółka. — Pewnie już stąd wyjechał. Ja bym tak zrobiła. Gdyby ludzie myśleli, że to w mojej rodzinie jest czarownica...
Kobiety wzdrygnęły się na samą myśl, a gdy z powrotem spojrzały na stos, zaśmiały się złośliwie. Uśmiech jednej gościł na ustach wyjątkowo krótko, co szybko wyłapała druga.
Chcesz jej śmierci. Prawda? Mir?
Miranda zamrugała, przenosząc wzrok ze stosu na przyjaciółkę.
Tak, Ano. Za wszystko, co mi zrobiła.
W oczach Any błysnęła satysfakcja.
To dobrze.
Nieco dalej od nich stała krzepka kobieta, głośno lamentując. Wielkie łzy nieustannie spływały po jej policzkach, które nieudolnie próbowała osuszyć.
W moim domu. W moim własnym domu! — powtarzała, wzbudzając tym współczucie jej towarzyszy. — Co za skaza! Co za poniżenie, dla mojej biednej rodziny! Wiedźma... A ona nie jedyna — wykrzyczała głośno, po czym skryła twarz w szerokiej piersi karczmarza Gilberta.
Kogo masz na myśli? — dopytywał ktoś.
Jej brata!
Słysząc to, stojąca nieopodal Ana wyprostowała się jak struna i odwróciła w jej stronę.
To niemożliwe! — zawołała z czystym oburzeniem w głosie, broniąc ukochanego.
Niemożliwe — prychnęła pogardliwie zapłakana, na chwilę gubiąc swój zdruzgotany ton. — A jak wyjaśnić to, że zniknął zaraz po tym, jak ją złapali? Nie wziął nawet swoich rzeczy, tak mu było śpieszno — syknęła, po czym wróciła do płaczu.
I tak rozmowom, łkaniom i żarliwym kłótniom nie było końca, do czasu aż nie wprowadzili czarownicy. Wszystko to na chwilę ustało, by wrócić ze zdwojoną siłą. Widok tej zgarbionej, zakrwawionej szkarady podsycił płomień nienawiści w sercach mieszkańców. Niegdyś radosna i urokliwa dziewczyna dziś jawiła się jako potwór z głębin piekła. Wielkimi oczyma łypała na nich spod kurtyny mokrych włosów, poruszając niemrawo ustami, zapewne rzucając okrutną klątwę.
Stała niepewnie, obejmując się ramionami. Idąc w stronę stosu, potykała się raz po raz, aż w końcu upadła, wbijając w powietrze piach i kurz.
Wstawaj, potworze! — wrzasnął ktoś, a reszta podchwyciła słowa.
Mały chłopiec, korzystając z nieuwagi matki, wyrwał się z jej ramion. Podbiegł bliżej wiedźmy, podniósł kamień i rzucił nim. Szkarada krzyknęła z bólu, przyciskając dłoń do rozciętej skroni.
Cofnij się!
Chłopiec zignorował strażnika i chwycił następny kamień. Nim jednak zdążył nim rzucić, wiedźma odsłoniła zakrwawioną twarz i spojrzała na niego.
Proszę — wychrypiała błagalnie.
Zostaw mojego syna!
Hermiona spojrzała na matkę chłopca, która podbiegła do nich i objęła swoje dziecko. Zaczęło się szarpać w jej uścisku, więc podniosła je i zniknęła w tłumie, który zaczął przybliżać się wiedźmy, pomimo otaczających ją mężczyzn.
Jeden z nich zacisnął dłoń na jej posiniaczonym ramieniu i szarpnął nią, brutalnie stawiając na nogi. Popychając, zmuszał ją do dalszej drogi.
Plugawa szmata.
Kochanica diabła!
Mam nadzieję, że będziesz długo płonąć, wiedźmo.
Nie próbowała się bronić. W milczeniu wodziła rozpaczliwym wzrokiem po tłumie, zdając się kogoś w nim szukać. Była w niej, w jej postawie iskra czegoś, co przypominało ledwie tlący się płomień nadziei. Odziana w porwaną szmatę, pobita i zakrwawiona nadal miała w sobie wiarę, lecz im bliżej była swojego przeznaczenia, tym wiara ta stawała się coraz mniejsza.
Każdy kolejny krok sprawiał, że tuż obok niej pojawiały się coraz to nowe twarze. Pociągłe i okrągłe, szczupłe i pulchne, każda inna, a jednak wyglądająca tak samo. W ich oczach widziała tą samą wściekłość, to samo obrzydzenie i satysfakcję. Mimo to nie odwracała wzroku, szukając wśród nich jednej, szczególnej pary.
Odmawiała spojrzenia na stos do momentu, w którym nie zatrzymała się tuż przed nim. Jego widok musiał złamać jej ducha, bowiem jej posiniaczona twarz wykrzywiła się w rozpaczy i przerażeniu.
Taki jest koniec wszystkich wiedźm — usłyszała spokojny głos. — Taki jest koniec wszystkiego, co występuje przeciw Bogu.
Odwróciła się powoli, drżącą dłonią odsuwając z twarzy mokre włosy. Tłum cofnął się lękliwie, jednak ksiądz nawet nie drgnął.
Powiedz mi, ojcze — szepnęła pogardliwie — kto występuje przeciw Bogu? Ten, kto uratował życie umierającemu chłopcu czy ten, który skazuje za to na śmierć?
Mężczyzna uśmiechnął się, powoli podchodząc do niej bliżej. Jeden ze strażników próbował go przed tym powstrzymać, jednak on uspokajająco poklepał go po ramieniu.
Wiesz — zaczął, w zamyśleniu spoglądając na stos — jest kilka sposobów ich budowania. Można tak ułożyć kłody, że ofiara omdlewa przez dym, nim dotrą do niej płomienie. Twój skonstruowany jest tak, by ogień pochłaniał ją stopniowo — wyjaśnił, wracając do niej spojrzeniem. — To będzie bardzo długa i bolesna śmierć. Czasem jednak właśnie takiej potrzeba, by wymazać grzechy, szczególnie tak brudne, jak twoje. — Uśmiechnął się z udawanym żalem i gestem nakazał, by zaprowadzono ją na stos. — Masz ostatnią szansę. Przyznaj się do czarów.
Użyłam ziół, których używa każda inna kobieta. To nie magia, to tylko nauka.
Kapłan zmrużył oczy, podchodząc bliżej, tak, by tylko ona go usłyszała.
Okaż skruchę. Wyjaw, gdzie ukrywają się pozostałe wiedźmy, a zmienimy stos. Być może nawet nie poczujesz bólu.
Hermiona spojrzała na niego pustymi oczami i splunęła mu prosto w twarz. Wyprostował się i jakby niedowierzając otarł dłonią policzek, po czym uderzył ją, wywołując jeszcze większą radość mieszkańców.
Zaczynajcie — warknął do strażników, po czym odwrócił się do tłumu i zawołał: — Magia jest złem. Zło jest nieczystością. Nieczystość jest grzechem, który należy wytępić za pomocą ognia.
Stos zapłonął. Dziewczyna nie wiła się w walce, tak jak inne wiedźmy, nie przeklinała mieszkańców, nie błagała o litość. Milczała, tęsknym wzrokiem spoglądając w dół, znowu kogoś szukając, a gdy ponownie go nie znalazła, zaczęła płakać. Najpierw cicho, niemal niesłyszalnie, potem coraz głośniej, aż w końcu całe ciało Hermiony drżało od siły jej rozpaczy.
Im więcej łez wylewała, tym bardziej rozjuszeni byli mieszkańcy. Swąd drewna szczypał ją w oczy, zabierał powietrze, jednak był zbyt słaby, by odebrać jej przytomność. Uniosła zapłakaną twarz i spojrzała w niebo, pogodne i bezchmurne. I choć całe jej jestestwo łkało, jej spierzchnięte wargi drgnęły w uśmiechu na wspomnienie, jak jeszcze niedawno pod tym niebem spędziła jedne z najszczęśliwszych chwil jej życia.
Odcinając się od wszystkiego, przywołała te wspomnienia. Odtworzyła w pamięci czuły dotyk ust, zręczne, smukłe dłonie i mięśnie, które napinały się pod jej dotykiem. Jednak najwyraźniej widziała jego twarz, czasem wykrzywioną przez irytację, czasem zmiękczoną rozbawieniem, a czasem wyostrzoną surowymi liniami pożądania.
Próbowała uciec od cierpienia, otulając się płaszczem wspomnień związanych z kimś, przed kim uciekała całe życie.
I nawet gdy pierwsze płomienie zaczęły lizać jej młode ciało, przed oczyma nadal miała jego twarz.

***

Serdecznie witamy wszystkich tych, którzy wytrwali w oczekiwaniu na wznowienie opowiadania, a także tych, którzy trafili tu po raz pierwszy (jest ktoś takie w ogóle? Dajcie o sobie znać xd). Trochę to trwało zanim zatęskniłyśmy za pisaniem, poza tym sporo się działo w naszym prywatnym życiu i musiałyśmy się z tym wszystkim oswoić, zwłaszcza że do tej pory wiodłyśmy żywot dość uporządkowany i nudny :) I właśnie między innymi przez te zmiany tyle to trwało, zanim zarówno my jak i wy mogliśmy powrócić do "Polowania", a najbardziej na naszą pracę nad opowiadaniem wpływa to, iż nie mieszkamy już razem i czasem trudno jest się ze sobą zgrać czasowo, no i powiedzmy to szczerze - nie mamy przy sobie non stop kogoś, by nam kazał spinać poślady i pisać.
Ale tyle o nas XD 
Wracamy do Was z wielkim podekscytowaniem ale też niespotykaną u nas do tej pory tremą (a przynajmniej nie na taką skalę). Dlatego też prosimy o wyrozumiałość i już teraz dziękujemy za (mamy nadzieję) ciepłe przyjęcie nowego początku naszej historii.

O ile wszystko pójdzie dobrze rozdział pierwszy pojawi się za dwa tygodnie.

A i jeszcze jedna sprawa: to, co było do tej pory opublikowane na blogu oczywiście zostaje, nowe, odświeżone rozdziały będą podlinkowane w spisie treści. 
Chyba tyle.

Do następnego!





16 komentarzy:

  1. Witajcie ponownie !!! hmmm.....nie urywam , że poprzednie niedokończone opowiadanie bardzo mi się podobało. Co do tego prologu.... powiem szczerze nie powaliło mnie. Może to przez to , że wciąż przyciąga mnie poprzednie opowiadanie. Jestem jednak pełna nadziei, że nowe opowiadanie rozwinie się i będzie równie ekscytujące jak poprzednie. Wierze w Was i waszą twórczość. Życzę powodzenia i pozdrawiam. :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) Polowanie będzie kontynuowane, nie zaczęłyśmy całkiem nowej historii. W gruncie rzeczy nie rezygnujemy z tego, co już powstało, ale modyfikujemy rozdziały, trochę uszczuplamy z tego, co według nas było niepotrzebne. Postacie i większość wydarzeń zostaje po staremu. Dodałyśmy nowy prolog, bo poprzedni tak naprawdę z prologiem miał niewiele wspólnego.
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
    2. Mimo wszystko czekam na waszą twórczość 😉

      Usuń
    3. Jeej, Scarlett i Vincent zostają :D

      Usuń
  2. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że wróciliście!!! Kazałyście czekać na siebie bardzo długo (Nie narzekam!) ale ma to pewien plus, dzięki temu opowiadanie zdarzyło się trochę rozmyć w pamięci, przez co mogę całość chłonąć od nowa bez uczucia deja VU ��
    No więc czytam i czytam ten prolog z pogranicza opowieści czy nawet baśni i zachodzę w głowę jak połączycie to, co stare z nowościami.
    czekam na następny rozdział i melduję się tu za dwa tygodnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, och, ależ ja się na to naczekałam! Stęskniłam się za waszym stylem, takim lekkim i prostym. Miałam trochę zamieszania w głowie po ostatnim opublikowanym poście, ale teraz już wszystko wróciło do normy. Podoba mi się to, w jaki sposób został napisany prolog. Jak mniemam teraz znów czeka nas czytanie początków tej historii. Z natury nie należę do cierpliwych ludzi i miałam nadzieję na bezpośrednią kontynuację zdarzeń z wcześniejszych rozdziałów. Czytanie tamtych części napisanych w inny sposób również może być ciekawe, wiec może czekając nie wybuchnę z ekscytacji.
    Tak orientacyjnie: nie należę do nowych czytelników, czytam wasze opowiadania od czasów "naucz mnie latać" ale jakoś tak wyszło że nigdy przenigdy nie pokusiłam się o komentowanie, aż do teraz oczywiście.
    Czekam obiecane dwa tygodnie i próbuję w tym czasie nie warczeć na rodzinę przez zniecierpliwienie, pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Część i czołem!
    Też mam stresa, pewnie nie tak wielkiego, jak wy, ale to mój pierwszy komentarz u Was, więc jakby nie było też wielki debiut :) Trafiłam tu przez grupę na fb o dramione gdzie z racji wakacji i zasobów wolnego czasu postanowiłam poszukać jakiejś dodatkowej rozrywki :) A szukałam dość długo i przyznam szczerze, że byłam już nieco zrezygnowana tym, że praktycznie nic mi nie odpowiadało. Po prostu już zaczęłam podejrzewać, że jestem za stara na FF i dramione. A tu bum! Widzę nowy post, z meeega fajną grafiką
    (o tym za chwilę) no i patrzę, że zainteresowanie i liczba lajków jest dość spora. Myślę sobie, że aż tyle osób nie może się mylić! Klikam i wita mnie piękna strona, dopracowana pod wieloma szczegółami, taka klimatyczna i wgl och i ach! <3 Nagłówek, kolorystyka, ten księżyc i masa innych rzeczy (odnośnik do innego Waszego opowiadania - chyba pochłonę je w te dwa tygodnie oczekiwania na pierwszy rozdział) po prostu majstersztyk! Jaram się jak małolata i chyba się wkręciłam w blogi o dramione :) choć do tej pory byłam raczej niemym obserwatorem na różnych grupach, stronkach i blogach tak teraz czuję, że będę Was spamować :D Prolog bardzo klimatyczny, jak już ktoś wspomniał taki baśniowy no i napisany z taką lekkością no i przede wszystkim poprawnie gramatycznie i ortograficzne (przynajmniej wg mnie, ale ekspet ze mnie żaden xd) no i jest zachowana jakaś proporcja między opisami i dialogami. Co do samej historii zaczyna się faktycznie nieźle (no może nie dla Hermiony) ale czegóż innego spodziewać się po opowiadaniu o tytule 'Polowanie na czarownice'. Mamy czarownice, mamy stos, mamy tłum domagający się jej śmierci... Tylko gdzie w tym wszystkim znajdziemy namiętny romans? Czekam! Czekam na ich relacje, jak i następne rozdziały, gdzie dowiemy się czegoś więcej o naszych bohaterach, czy są kanoniczni czy wręcz przeciwnie.
    Na koniec mam pytanie: radzicie czytać pierwszą wersję rozdziałów czy lepiej czekać i mieć w głowie tylo jeden obraz tej historii? Pozdrawiam serdecznie, Miss Nothing

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy, witamy nowego łowcę czarownic w naszych skromnych progach :) Dziękujemy za docenienie szaty graficznej bloga, bo trochę się nad tym namęczyłyśmy, a i co jakiś czas trzeba pewne elementy modyfikować, bo się rozjeżdżają :)
      Jeśli chodzi o pytanie czy czytać to, co było już wcześniej udostępnione - nasza rada jest taka, by póki co do nich nie zaglądać, zwłaszcza że niektóre rzeczy w ogóle nie będą w nich zmienane. Jeśli ktoś czyta opowiadanie po raz pierwszy, może potraktować poprzednie wersje rozdziałów jako swoistą ciekawostkę :)
      Oczywiście zapraszamy też do naszego pierwszego opowiadania "Naucz mnie latać" ale pochłonięcie go w dwa tygodnie może okazać się nieco problematyczne, z racji tego, że jest długie niczym różdżka Dracona XD
      Pozdrawiamy, CM&S

      Usuń
    2. Wow, to wszystko od początku do końca tak same-same? No to chapeau bas :)
      Hmmmm, długie niczym różdżka Dracona powiadacie? Podejmuję wyzwanie!
      -Miss Nothing

      Usuń
  5. Hej �� czekanie się opłaciło a ja z przyjemnością będę tu znów wpadać �� Cieszę się że wróciłyście ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło was wreszcie widzieć :) Czekania było niemało, ale jak widać opłaciło się. Prolog bardzo fajny, krótki, zwięzły no i mimo tego, że część opowiadania już znamy jest także zaskakujący. Rozwodzić się nad nim dłużej nie będę, powiem tylko tyle, że trzyma poziom i czyta się z przyjemnością;
    Czekając na więcej, pozwrawiam
    The Little Sparrow

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów :)) Wspaniale, że opowiadanie nie umarło. Zwłaszcza, że uwielbiam motyw zmieniacza czasu. Nowy prolog rzuca nowe światło na to opowiadanie. Zastanawiam się czy to nie wspomnienie Hermiony związane z podróżowaniem w czasie. Mam wrażenie, że Hermiona i Draco cofnęli się do jakiś przeszłych czasów i niestety Hermiona została zesłana na stos. Więc pewnie o tym czy spłonęła dowiemy się dopiero za X rozdziałów :) Pozdrawiam i życzę dużo czasu na pisanie nowych rozdziałów :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Prolog zwalił mnie z nóg. Ach, zatęskniłam za Waszym pisaniem! Dobrze, że wróciłyście. Teraz w mojej głowie siedzi tak wiele pytań. Co się dalej wydarzy, jak w ogóle do tego doszło, czemu Draco jej nie ratuje, co to w ogóla za Ana... Czekam na pierwszy rozdział i przesyłam gorące uściski!
    Gwen Shepherd

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wierzę, nawet nie wiecie jaki prezent mi zrobiłyście. Właśnie skończyłam czytać poraz kolejny naucz mnie latać i myślę sobie wejdę i zobaczę co się dzieje na Waszym drugim opowiadaniu, a tu informacja, że wznawiacie bloga. Super, bardzo Wam kibicuje i życzę duuuużo weny:) czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  10. rebel_red_bandito27 sierpnia 2019 09:27

    Wow! Dziewczyny, co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Zupełnie nową historia? Wiem jedno - będzie ciekawie. Trafiłam tu niedawno (za sprawą NML, to, co zrobiłyście w tej książce jest wprost nieprawdopodobne, czytałam ją już pięć razy i chyba nigdy mi się nie znudzi) i na pewno zostanę na dłużej, żadna nowych części. Na razie powstrzymam drzemiącą we mnie duszę żądnej krwi recenzentki i nie będę się tu rozpisywać o fabule, ale wiedzcie, że to, co robicie i jak piszecie, budzi we mnie ogromny szacunek do was. Trzymajcie się cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zanim zorientowałam się, że nie powinnam, zaczęłam czytać poprzednią wersję opowiadania i muszę przyznać, że jak na razie wprowadzone zmiany naprawdę bardzo mi się podobają. Prolog jest bardzo klimatyczny, aż czuć duchotę i zaściankowość dawnych czasów, chociaż wydaje mi się, że parę trafnych opisów mogłoby to wszystko jeszcze bardziej uwidocznić. Niemniej jednak naprawdę świetna robota, ponieważ mogę się tylko domyślać, co się stało, że Hermiona skończyła w taki, a nie inny sposób. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo ciekawa jestem wydarzeń, które do tego doprowadziły, co się stało z Draconem, a także, chyba co najważniejsze, jak zakończy się ta sytuacja. Patrząc na wasze poprzednie opowiadanie, na pewno się nie rozczaruję, ponieważ jesteście mistrzyniami nagłych zwrotów akcji.
    Chyba najbardziej ze wszystkiego podobają mi się 2 fragmenty: ten, w którym ksiądz opowiada o rodzajach stosów, i ostatnie kilka zdań prologu. Są fo momenty naprawdę dramatyczne, nastrojowe, chwytające za serce. Właściwie od momentu pojawienia się na scenie księdza czytałam z zapartym tchem. Nie mam tutaj absolutnie żadnych uwag. Wydaje mi się jednak, że na początku dobrze byłoby wprowadzić parę dodatkowych opisów, by bardziej oddać cały klimat. To jednak całkowicie subiektywne odczucie! ;)
    I, najważniejsze, jestem pełna podziwu, że opowiadanie pisane jest przez 2 osoby. To pierwsza praca zbiorowa, która ma ręce i nogi i naprawdę mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń