Razu
pewnego, w niewielkiej mieścinie, spokojnej i cichej aż do bólu,
stało się coś, co zaburzyło nudną codzienność. Ludzie szeptali
gorączkowo, z podnieceniem wymieniali porozumiewawcze spojrzenia i
nawet samo powietrze wydawało się gęstsze, jakby zatrzymało się
w oczekiwaniu na nadchodzące wydarzenie.
Całe to napięcie i radosne oczekiwanie trwało aż do południa, kiedy to na rynku ustawiono pojedynczy stos, na którym wkrótce miała spłonąć wiedźma.
Całe to napięcie i radosne oczekiwanie trwało aż do południa, kiedy to na rynku ustawiono pojedynczy stos, na którym wkrótce miała spłonąć wiedźma.
A
na imię jej było Hermiona.
Niewiele
czasu minęło, nim rynek wypełnił się po brzegi widzami:
wysokimi, niskimi, chudymi, grubymi, tymi biednymi i tymi, którzy
szczycili się swą majętnością. Nawet zwaśnione rodziny stały
ramię w ramię, wszystkich bowiem łączyły strach i nienawiść do
złej, okrutnej czarownicy, która sprowadziła na nich tyle
nieszczęścia.
Wśród
tej przedziwnej mieszanki znalazła się również wysoka, jasnowłosa
dziewczyna, z oczami czarnymi jak dwa węgielki. Ana, bo tam miała
na imię ta niemałej urody dziewczyna, wytrwale przepychała się na
sam przód, ignorując gniewne pomruki mijanych mieszkańców. Tuż
za nią podążała jej przyjaciółka, choć z mniejszym uporem i
determinacją.
— Jesteś
pewna, że chcesz stać tak blisko, Ano? — spytała, z niepokojem
zerkając na stos. — To wiedźma. Może się bronić.
Jasnowłosa
uśmiechnęła się mściwie, razem z innymi wypatrując skazanej.
— Chce
dokładnie widzieć, jak umiera.
Odwróciła
się i wyciągając długą szyję, poczęła błądzić wzrokiem
przez zebrany tłum, starając dostrzec wśród niego obiekt swych
westchnień. Mężczyznę o stalowych oczach, najpiękniejszych,
jakie kiedykolwiek widziała.
— Myślisz,
że przyjdzie? — dziwiła się jej przyjaciółka. — Pewnie już
stąd wyjechał. Ja bym tak zrobiła. Gdyby ludzie myśleli, że to w
mojej rodzinie jest czarownica...
Kobiety
wzdrygnęły się na samą myśl, a gdy z powrotem spojrzały na
stos, zaśmiały się złośliwie. Uśmiech jednej gościł na ustach
wyjątkowo krótko, co szybko wyłapała druga.
— Chcesz
jej śmierci. Prawda? Mir?
Miranda
zamrugała, przenosząc wzrok ze stosu na przyjaciółkę.
— Tak,
Ano. Za wszystko, co mi zrobiła.
W
oczach Any błysnęła satysfakcja.
— To
dobrze.
Nieco
dalej od nich stała krzepka kobieta, głośno lamentując. Wielkie
łzy nieustannie spływały po jej policzkach, które nieudolnie
próbowała osuszyć.
— W
moim domu. W moim własnym domu! — powtarzała, wzbudzając tym
współczucie jej towarzyszy. — Co za skaza! Co za poniżenie, dla
mojej biednej rodziny! Wiedźma... A ona nie jedyna — wykrzyczała
głośno, po czym skryła twarz w szerokiej piersi karczmarza
Gilberta.
— Kogo
masz na myśli? — dopytywał ktoś.
— Jej
brata!
Słysząc
to, stojąca nieopodal Ana wyprostowała się jak struna i odwróciła
w jej stronę.
— To
niemożliwe! — zawołała z czystym oburzeniem w głosie, broniąc
ukochanego.
— Niemożliwe
— prychnęła pogardliwie zapłakana, na chwilę gubiąc swój
zdruzgotany ton. — A jak wyjaśnić to, że zniknął zaraz po tym,
jak ją złapali? Nie wziął nawet swoich rzeczy, tak mu było
śpieszno — syknęła, po czym wróciła do płaczu.
I
tak rozmowom, łkaniom i żarliwym kłótniom nie było końca, do
czasu aż nie wprowadzili czarownicy. Wszystko to na chwilę ustało,
by wrócić ze zdwojoną siłą. Widok tej zgarbionej, zakrwawionej
szkarady podsycił płomień nienawiści w sercach mieszkańców.
Niegdyś radosna i urokliwa dziewczyna dziś jawiła się jako potwór
z głębin piekła. Wielkimi oczyma łypała na nich spod
kurtyny mokrych włosów, poruszając niemrawo ustami, zapewne
rzucając okrutną klątwę.
Stała
niepewnie, obejmując się ramionami. Idąc w stronę stosu, potykała
się raz po raz, aż w końcu upadła, wbijając w powietrze
piach i kurz.
— Wstawaj,
potworze! — wrzasnął ktoś, a reszta podchwyciła słowa.
Mały
chłopiec, korzystając z nieuwagi matki, wyrwał się z jej ramion.
Podbiegł bliżej wiedźmy, podniósł kamień i rzucił nim.
Szkarada krzyknęła z bólu, przyciskając dłoń do rozciętej
skroni.
— Cofnij
się!
Chłopiec
zignorował strażnika i chwycił następny kamień. Nim jednak
zdążył nim rzucić, wiedźma odsłoniła zakrwawioną twarz i
spojrzała na niego.
— Proszę
— wychrypiała błagalnie.
— Zostaw
mojego syna!
Hermiona
spojrzała na matkę chłopca, która podbiegła do nich i objęła
swoje dziecko. Zaczęło się szarpać w jej uścisku, więc
podniosła je i zniknęła w tłumie, który zaczął przybliżać
się wiedźmy, pomimo otaczających ją mężczyzn.
Jeden
z nich zacisnął dłoń na jej posiniaczonym ramieniu i szarpnął
nią, brutalnie stawiając na nogi. Popychając, zmuszał ją do
dalszej drogi.
— Plugawa
szmata.
— Kochanica
diabła!
— Mam
nadzieję, że będziesz długo płonąć, wiedźmo.
Nie
próbowała się bronić. W milczeniu wodziła rozpaczliwym wzrokiem
po tłumie, zdając się kogoś w nim szukać. Była w niej, w jej
postawie iskra czegoś, co przypominało ledwie tlący się płomień
nadziei. Odziana w porwaną szmatę, pobita i zakrwawiona nadal
miała w sobie wiarę, lecz im bliżej była swojego przeznaczenia,
tym wiara ta stawała się coraz mniejsza.
Każdy
kolejny krok sprawiał, że tuż obok niej pojawiały się coraz to
nowe twarze. Pociągłe i okrągłe, szczupłe i pulchne, każda
inna, a jednak wyglądająca tak samo. W ich oczach widziała tą
samą wściekłość, to samo obrzydzenie i satysfakcję. Mimo
to nie odwracała wzroku, szukając wśród nich jednej, szczególnej
pary.
Odmawiała
spojrzenia na stos do momentu, w którym nie zatrzymała się tuż
przed nim. Jego widok musiał złamać jej ducha, bowiem jej
posiniaczona twarz wykrzywiła się w rozpaczy i przerażeniu.
— Taki
jest koniec wszystkich wiedźm — usłyszała spokojny głos. —
Taki jest koniec wszystkiego, co występuje przeciw Bogu.
Odwróciła
się powoli, drżącą dłonią odsuwając z twarzy mokre włosy.
Tłum cofnął się lękliwie, jednak ksiądz nawet nie drgnął.
— Powiedz
mi, ojcze — szepnęła pogardliwie — kto występuje przeciw Bogu?
Ten, kto uratował życie umierającemu chłopcu czy ten, który
skazuje za to na śmierć?
Mężczyzna
uśmiechnął się, powoli podchodząc do niej bliżej. Jeden ze
strażników próbował go przed tym powstrzymać, jednak on
uspokajająco poklepał go po ramieniu.
— Wiesz
— zaczął, w zamyśleniu spoglądając na stos — jest kilka
sposobów ich budowania. Można tak ułożyć kłody, że ofiara
omdlewa przez dym, nim dotrą do niej płomienie. Twój skonstruowany
jest tak, by ogień pochłaniał ją stopniowo — wyjaśnił,
wracając do niej spojrzeniem. — To będzie bardzo długa i bolesna
śmierć. Czasem jednak właśnie takiej potrzeba, by wymazać
grzechy, szczególnie tak brudne, jak twoje. — Uśmiechnął się z
udawanym żalem i gestem nakazał, by zaprowadzono ją na stos. —
Masz ostatnią szansę. Przyznaj się do czarów.
— Użyłam
ziół, których używa każda inna kobieta. To nie magia, to tylko
nauka.
Kapłan
zmrużył oczy, podchodząc bliżej, tak, by tylko ona go usłyszała.
— Okaż
skruchę. Wyjaw, gdzie ukrywają się pozostałe wiedźmy, a zmienimy
stos. Być może nawet nie poczujesz bólu.
Hermiona
spojrzała na niego pustymi oczami i splunęła mu prosto w twarz.
Wyprostował się i jakby niedowierzając otarł dłonią policzek,
po czym uderzył ją, wywołując jeszcze większą radość
mieszkańców.
—
Zaczynajcie — warknął do
strażników, po czym odwrócił się do tłumu i zawołał: —
Magia jest złem. Zło jest nieczystością. Nieczystość
jest grzechem, który należy wytępić za pomocą ognia.
Stos
zapłonął. Dziewczyna nie wiła się w walce, tak jak inne wiedźmy,
nie przeklinała mieszkańców, nie błagała o litość.
Milczała, tęsknym wzrokiem spoglądając w dół, znowu kogoś
szukając, a gdy ponownie go nie znalazła, zaczęła płakać.
Najpierw cicho, niemal niesłyszalnie, potem coraz głośniej, aż w
końcu całe ciało Hermiony drżało od siły jej rozpaczy.
Im
więcej łez wylewała, tym bardziej rozjuszeni byli mieszkańcy.
Swąd drewna szczypał ją w oczy, zabierał powietrze, jednak był
zbyt słaby, by odebrać jej przytomność. Uniosła zapłakaną
twarz i spojrzała w niebo, pogodne i bezchmurne. I choć całe
jej jestestwo łkało, jej spierzchnięte wargi drgnęły w uśmiechu
na wspomnienie, jak jeszcze niedawno pod tym niebem spędziła jedne
z najszczęśliwszych chwil jej życia.
Odcinając
się od wszystkiego, przywołała te wspomnienia. Odtworzyła w
pamięci czuły dotyk ust, zręczne, smukłe dłonie i mięśnie,
które napinały się pod jej dotykiem. Jednak najwyraźniej widziała
jego twarz, czasem wykrzywioną przez irytację, czasem zmiękczoną
rozbawieniem, a czasem wyostrzoną surowymi liniami pożądania.
Próbowała
uciec od cierpienia, otulając się płaszczem wspomnień związanych
z kimś, przed kim uciekała całe życie.
I
nawet gdy pierwsze płomienie zaczęły lizać jej młode ciało,
przed oczyma nadal miała jego twarz.
***
Serdecznie witamy wszystkich tych, którzy wytrwali w oczekiwaniu na wznowienie opowiadania, a także tych, którzy trafili tu po raz pierwszy (jest ktoś takie w ogóle? Dajcie o sobie znać xd). Trochę to trwało zanim zatęskniłyśmy za pisaniem, poza tym sporo się działo w naszym prywatnym życiu i musiałyśmy się z tym wszystkim oswoić, zwłaszcza że do tej pory wiodłyśmy żywot dość uporządkowany i nudny :) I właśnie między innymi przez te zmiany tyle to trwało, zanim zarówno my jak i wy mogliśmy powrócić do "Polowania", a najbardziej na naszą pracę nad opowiadaniem wpływa to, iż nie mieszkamy już razem i czasem trudno jest się ze sobą zgrać czasowo, no i powiedzmy to szczerze - nie mamy przy sobie non stop kogoś, by nam kazał spinać poślady i pisać.
Ale tyle o nas XD
Wracamy do Was z wielkim podekscytowaniem ale też niespotykaną u nas do tej pory tremą (a przynajmniej nie na taką skalę). Dlatego też prosimy o wyrozumiałość i już teraz dziękujemy za (mamy nadzieję) ciepłe przyjęcie nowego początku naszej historii.
O ile wszystko pójdzie dobrze rozdział pierwszy pojawi się za dwa tygodnie.
A i jeszcze jedna sprawa: to, co było do tej pory opublikowane na blogu oczywiście zostaje, nowe, odświeżone rozdziały będą podlinkowane w spisie treści.
Chyba tyle.
Do następnego!
Witajcie ponownie !!! hmmm.....nie urywam , że poprzednie niedokończone opowiadanie bardzo mi się podobało. Co do tego prologu.... powiem szczerze nie powaliło mnie. Może to przez to , że wciąż przyciąga mnie poprzednie opowiadanie. Jestem jednak pełna nadziei, że nowe opowiadanie rozwinie się i będzie równie ekscytujące jak poprzednie. Wierze w Was i waszą twórczość. Życzę powodzenia i pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńCześć :) Polowanie będzie kontynuowane, nie zaczęłyśmy całkiem nowej historii. W gruncie rzeczy nie rezygnujemy z tego, co już powstało, ale modyfikujemy rozdziały, trochę uszczuplamy z tego, co według nas było niepotrzebne. Postacie i większość wydarzeń zostaje po staremu. Dodałyśmy nowy prolog, bo poprzedni tak naprawdę z prologiem miał niewiele wspólnego.
UsuńPozdrawiamy :)
Mimo wszystko czekam na waszą twórczość 😉
UsuńJeej, Scarlett i Vincent zostają :D
UsuńNawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że wróciliście!!! Kazałyście czekać na siebie bardzo długo (Nie narzekam!) ale ma to pewien plus, dzięki temu opowiadanie zdarzyło się trochę rozmyć w pamięci, przez co mogę całość chłonąć od nowa bez uczucia deja VU ��
OdpowiedzUsuńNo więc czytam i czytam ten prolog z pogranicza opowieści czy nawet baśni i zachodzę w głowę jak połączycie to, co stare z nowościami.
czekam na następny rozdział i melduję się tu za dwa tygodnie. Pozdrawiam
Och, och, ależ ja się na to naczekałam! Stęskniłam się za waszym stylem, takim lekkim i prostym. Miałam trochę zamieszania w głowie po ostatnim opublikowanym poście, ale teraz już wszystko wróciło do normy. Podoba mi się to, w jaki sposób został napisany prolog. Jak mniemam teraz znów czeka nas czytanie początków tej historii. Z natury nie należę do cierpliwych ludzi i miałam nadzieję na bezpośrednią kontynuację zdarzeń z wcześniejszych rozdziałów. Czytanie tamtych części napisanych w inny sposób również może być ciekawe, wiec może czekając nie wybuchnę z ekscytacji.
OdpowiedzUsuńTak orientacyjnie: nie należę do nowych czytelników, czytam wasze opowiadania od czasów "naucz mnie latać" ale jakoś tak wyszło że nigdy przenigdy nie pokusiłam się o komentowanie, aż do teraz oczywiście.
Czekam obiecane dwa tygodnie i próbuję w tym czasie nie warczeć na rodzinę przez zniecierpliwienie, pozdrawiam i życzę weny.
Część i czołem!
OdpowiedzUsuńTeż mam stresa, pewnie nie tak wielkiego, jak wy, ale to mój pierwszy komentarz u Was, więc jakby nie było też wielki debiut :) Trafiłam tu przez grupę na fb o dramione gdzie z racji wakacji i zasobów wolnego czasu postanowiłam poszukać jakiejś dodatkowej rozrywki :) A szukałam dość długo i przyznam szczerze, że byłam już nieco zrezygnowana tym, że praktycznie nic mi nie odpowiadało. Po prostu już zaczęłam podejrzewać, że jestem za stara na FF i dramione. A tu bum! Widzę nowy post, z meeega fajną grafiką
(o tym za chwilę) no i patrzę, że zainteresowanie i liczba lajków jest dość spora. Myślę sobie, że aż tyle osób nie może się mylić! Klikam i wita mnie piękna strona, dopracowana pod wieloma szczegółami, taka klimatyczna i wgl och i ach! <3 Nagłówek, kolorystyka, ten księżyc i masa innych rzeczy (odnośnik do innego Waszego opowiadania - chyba pochłonę je w te dwa tygodnie oczekiwania na pierwszy rozdział) po prostu majstersztyk! Jaram się jak małolata i chyba się wkręciłam w blogi o dramione :) choć do tej pory byłam raczej niemym obserwatorem na różnych grupach, stronkach i blogach tak teraz czuję, że będę Was spamować :D Prolog bardzo klimatyczny, jak już ktoś wspomniał taki baśniowy no i napisany z taką lekkością no i przede wszystkim poprawnie gramatycznie i ortograficzne (przynajmniej wg mnie, ale ekspet ze mnie żaden xd) no i jest zachowana jakaś proporcja między opisami i dialogami. Co do samej historii zaczyna się faktycznie nieźle (no może nie dla Hermiony) ale czegóż innego spodziewać się po opowiadaniu o tytule 'Polowanie na czarownice'. Mamy czarownice, mamy stos, mamy tłum domagający się jej śmierci... Tylko gdzie w tym wszystkim znajdziemy namiętny romans? Czekam! Czekam na ich relacje, jak i następne rozdziały, gdzie dowiemy się czegoś więcej o naszych bohaterach, czy są kanoniczni czy wręcz przeciwnie.
Na koniec mam pytanie: radzicie czytać pierwszą wersję rozdziałów czy lepiej czekać i mieć w głowie tylo jeden obraz tej historii? Pozdrawiam serdecznie, Miss Nothing
Witamy, witamy nowego łowcę czarownic w naszych skromnych progach :) Dziękujemy za docenienie szaty graficznej bloga, bo trochę się nad tym namęczyłyśmy, a i co jakiś czas trzeba pewne elementy modyfikować, bo się rozjeżdżają :)
UsuńJeśli chodzi o pytanie czy czytać to, co było już wcześniej udostępnione - nasza rada jest taka, by póki co do nich nie zaglądać, zwłaszcza że niektóre rzeczy w ogóle nie będą w nich zmienane. Jeśli ktoś czyta opowiadanie po raz pierwszy, może potraktować poprzednie wersje rozdziałów jako swoistą ciekawostkę :)
Oczywiście zapraszamy też do naszego pierwszego opowiadania "Naucz mnie latać" ale pochłonięcie go w dwa tygodnie może okazać się nieco problematyczne, z racji tego, że jest długie niczym różdżka Dracona XD
Pozdrawiamy, CM&S
Wow, to wszystko od początku do końca tak same-same? No to chapeau bas :)
UsuńHmmmm, długie niczym różdżka Dracona powiadacie? Podejmuję wyzwanie!
-Miss Nothing
Hej �� czekanie się opłaciło a ja z przyjemnością będę tu znów wpadać �� Cieszę się że wróciłyście ��
OdpowiedzUsuńMiło was wreszcie widzieć :) Czekania było niemało, ale jak widać opłaciło się. Prolog bardzo fajny, krótki, zwięzły no i mimo tego, że część opowiadania już znamy jest także zaskakujący. Rozwodzić się nad nim dłużej nie będę, powiem tylko tyle, że trzyma poziom i czyta się z przyjemnością;
OdpowiedzUsuńCzekając na więcej, pozwrawiam
The Little Sparrow
Nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów :)) Wspaniale, że opowiadanie nie umarło. Zwłaszcza, że uwielbiam motyw zmieniacza czasu. Nowy prolog rzuca nowe światło na to opowiadanie. Zastanawiam się czy to nie wspomnienie Hermiony związane z podróżowaniem w czasie. Mam wrażenie, że Hermiona i Draco cofnęli się do jakiś przeszłych czasów i niestety Hermiona została zesłana na stos. Więc pewnie o tym czy spłonęła dowiemy się dopiero za X rozdziałów :) Pozdrawiam i życzę dużo czasu na pisanie nowych rozdziałów :)))
OdpowiedzUsuńProlog zwalił mnie z nóg. Ach, zatęskniłam za Waszym pisaniem! Dobrze, że wróciłyście. Teraz w mojej głowie siedzi tak wiele pytań. Co się dalej wydarzy, jak w ogóle do tego doszło, czemu Draco jej nie ratuje, co to w ogóla za Ana... Czekam na pierwszy rozdział i przesyłam gorące uściski!
OdpowiedzUsuńGwen Shepherd
Nie wierzę, nawet nie wiecie jaki prezent mi zrobiłyście. Właśnie skończyłam czytać poraz kolejny naucz mnie latać i myślę sobie wejdę i zobaczę co się dzieje na Waszym drugim opowiadaniu, a tu informacja, że wznawiacie bloga. Super, bardzo Wam kibicuje i życzę duuuużo weny:) czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńWow! Dziewczyny, co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Zupełnie nową historia? Wiem jedno - będzie ciekawie. Trafiłam tu niedawno (za sprawą NML, to, co zrobiłyście w tej książce jest wprost nieprawdopodobne, czytałam ją już pięć razy i chyba nigdy mi się nie znudzi) i na pewno zostanę na dłużej, żadna nowych części. Na razie powstrzymam drzemiącą we mnie duszę żądnej krwi recenzentki i nie będę się tu rozpisywać o fabule, ale wiedzcie, że to, co robicie i jak piszecie, budzi we mnie ogromny szacunek do was. Trzymajcie się cieplutko!
OdpowiedzUsuńZanim zorientowałam się, że nie powinnam, zaczęłam czytać poprzednią wersję opowiadania i muszę przyznać, że jak na razie wprowadzone zmiany naprawdę bardzo mi się podobają. Prolog jest bardzo klimatyczny, aż czuć duchotę i zaściankowość dawnych czasów, chociaż wydaje mi się, że parę trafnych opisów mogłoby to wszystko jeszcze bardziej uwidocznić. Niemniej jednak naprawdę świetna robota, ponieważ mogę się tylko domyślać, co się stało, że Hermiona skończyła w taki, a nie inny sposób. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo ciekawa jestem wydarzeń, które do tego doprowadziły, co się stało z Draconem, a także, chyba co najważniejsze, jak zakończy się ta sytuacja. Patrząc na wasze poprzednie opowiadanie, na pewno się nie rozczaruję, ponieważ jesteście mistrzyniami nagłych zwrotów akcji.
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej ze wszystkiego podobają mi się 2 fragmenty: ten, w którym ksiądz opowiada o rodzajach stosów, i ostatnie kilka zdań prologu. Są fo momenty naprawdę dramatyczne, nastrojowe, chwytające za serce. Właściwie od momentu pojawienia się na scenie księdza czytałam z zapartym tchem. Nie mam tutaj absolutnie żadnych uwag. Wydaje mi się jednak, że na początku dobrze byłoby wprowadzić parę dodatkowych opisów, by bardziej oddać cały klimat. To jednak całkowicie subiektywne odczucie! ;)
I, najważniejsze, jestem pełna podziwu, że opowiadanie pisane jest przez 2 osoby. To pierwsza praca zbiorowa, która ma ręce i nogi i naprawdę mi się podoba!